Dwa miesiące temu pisaliśmy o nowej płycie „Diffferent Universe” rzeszowskiego zespołu Guitar Force. Album wprawdzie odwoływał się do starszego materiału, zagranego jednak na nowo, niejako w wersji eksportowej. Płyta, mimo drobnych zastrzeżeń, miała spory potencjał, pozwalający z zainteresowaniem wypatrywać dalszych wydawnictw. Jak wieść niesie – obecnie muzycy pracują nad kolejnym nowym krążkiem, a tymczasem skierowali do fanów interesujące wydawnictwo, zawierające przekrój dotychczasowego dorobku w wersjach akustycznych.
Jak należało przypuszczać, wymyślony trzy dekady temu za wielką wodą format unplugged wpłynął na znaczne złagodzenie brzmienia. Album „Akustycznie”, nagrany „bez prądu”, zaprezentował muzyków z zupełnie innej strony. Kompozycje brzmią wprawdzie znajomo, jakkolwiek pozbawione elektrycznego wsparcia ujawniają swą podskórną urodę. Dominują skrzypce, które już wcześniej były ważnym elementem stylistyki zespołu, jednak teraz słychać je jakby inaczej. Ich pasaże wspierają ciekawie zaaranżowane gitary akustyczne. Całość oparta jest na solidnej rytmicznej podstawie. Wysmakowane gitarowe solówki nieźle dobarwiają całość. Podobnie strona wokalna – pozbawiona eklektycznego zaplecza z poprzedniej płyty znacznie złagodniała. To oczywiście nie zarzut, raczej konsekwencja przyjętej formuły, co jednak nie znaczy, że muzyka z płyty jest jedynie refleksyjna i pozbawiona dynamiki.
Akustycznie również można „przyłożyć”, czego dowodem jest systematycznie narastające tempo i dynamika utworów.Warto zwrócić uwagę na kompozycję „Inny świat”, rozpoczynającą się wprawdzie w miarę łagodnie, jednak w miarę upływu czasu nabierającą dynamiki. Uwagę przykuwa ładna partia gitarowa, poprzedzająca finałowe podkręcenie tempa. Kolejny utwór „Na koniec świata z Ronin Riders” również nie przypomina łzawej ballady. Mimo szybszego metrum narzuconego przez perkusję udało się wpleść ciekawy akustyczny skrzypcowo-gitarowy dialog. Podobnie interesująco zaaranżowane współbrzmienie obu instrumentów słyszymy w końcowej części „Hołdu”. Akustyczne gitary są naprawdę mocną stroną albumu, odnoszę jednak wrażenie, że zostały trochę zdominowane przez mocno eksponowane brzmienie skrzypiec. Domyślam się, że ich barwa w dużym stopniu definiuje brzmienie zespołu, (tu ukłon w stronę świetnej Natalii Biało), jednak czasem mniej znaczy lepiej. Tempo i atmosfera płyty narasta do samego końca. Blisko czterdziestominutowy krążek kończą „Rockendrollowi fani” oraz „Mój wróg”.
Dziewięć utworów wybranych z całego dorobku ułożono chronologicznie. Są podsumowaniem drogi, jaką grupa przebyła, zaś opracowanie akustycznego aranżu pozwoliło bardziej wyeksponować ich subtelności. Krążek jest udany i przemyślany, także od strony wokalnej. Duety Marceliny Bieniarz i Marcina Habaja wypadają przekonująco. Warto dać albumowi trochę czasu, gdyż każde następne spotkanie z jego zawartością pozwala odkryć drzemiące w nim akustyczne niuanse i smaczki. W konsekwencji apetyt rośnie, a oczekiwanie na kolejną płytę podnosi zespołowi poprzeczkę. Mam nadzieję, że grupa nie zawiedzie swych fanów.
Lider od lat konsekwentnie realizuje własną wizję muzyki, co widać po kolejnych zmianach personalnych. Aktualny skład Guitar Force to: Marcelina Bieniarz (śpiew), Natalia Biało (skrzypce), Marcin Habaj (śpiew i gitara akustyczna), Bartosz Siciak (również gitara akustyczna), Krzysztof Cioch (bas) oraz Rafał Chruścicki (perkusja). Jak widać – od nagrania poprzedniego krążka nastąpiły kolejne rotacje. Muzyka pozostała jednak rozpoznawalna, wszak jej autorem jest od samego początku Marcin Habaj. Warto obserwować tę rzeszowską kapelę. Myślę, że nie zawiodą, a kolejnym krążkiem mogą zaskoczyć.