Rosyjski zespół wykonujący w swoim ojczystym języku utwory do wierszy średniowiecznych chińskich poetów, których angielskie tłumaczenia wydrukowane są w książeczce towarzyszącej płycie... Brzmi znajomo? Oczywiście, że tak. Niedawno recenzowaliśmy na łamach MLWZ.PL album grupy Little Tragedies pt. „Chinese Songs” opatrzony dopiskiem „Part One”. Skoro była część pierwsza, to musiał nastąpić ciąg dalszy. Album „Chinese Songs Part Two” jest nie tylko kontynuatorem poprzednika, ale i jego swoistym muzycznym bratem bliźniakiem. Nawet okładki obu wydawnictw są do siebie bardzo podobne. Różnią się jedynie odcieniem i nasyceniem barw. A muzyka? Też utrzymana jest w podobnym stylu.
Płytę z częścią drugą swoich chińskich opowieści grupa Little Tragedies nagrała w identycznym składzie, jak „Part One”. Znajduje się na niej 6 utworów, z których tylko dwa pretendują do miana epików. W ogóle to dość krótka płyta (zaledwie 40 minut) i zastanawiam się dlaczego zespół nie zdecydował się wydać swojej chińskiej kolekcji na jednym srebrnym krążku, bądź w formie podwójnego albumu? No chyba, że zamierza w przyszłości nagrać jeszcze część trzecią, czwartą i następne. Ale odradzałbym tego, gdyż uważam, że formuła już się chyba wyczerpała. Widać (a właściwie słychać) to na niniejszym albumie. O ile w przypadku „Part One” zadziałał efekt zaskoczenia, który potrafił zaintrygować, to część druga wydaje mi się raczej odgrzewaniem starej potrawy niż kontynuowaniem serii. Szczerze więc przyznam, że album ten podoba mi się o wiele mniej niż jego poprzednik.
Zespół zagubił gdzieś swoją dynamikę, zatracił swego rodzaju równowagę pomiędzy lirycznymi, a pompatycznymi utworami. Muzyka utraciła swoją przestrzeń. Płyta jako całość rozmywa się trochę i paradoksalnie za jej największą zaletę uznaję fakt, że jest ona stosunkowo krótka. Nie wiem w ogóle, skoro to płyta oparta na starych chińskich wierszach, po co w tym zestawie znalazł się utwór instrumentalny? „In The Moonlight” kompletnie nie pasuje do tego zestawu. W „My Heart Is Sad, Thoughts In Dismay…” panuje typowy klimat rosyjskich pieśni, a w szczególności „A ja idu, szagaju po Moskwie” (z kronikarskiego obowiązku przypominam, że Little Tragedies to zespół pochodzący nie z Moskwy, a z Sankt Petersburga). Z kolei „Vernal Wind And Road Dust…” po pięknym melodyjnym początku, nagle niespodziewanie kończy się w chwili, gdy tak naprawdę powinien się dopiero rozwijać. Ale przejdźmy do pozytywów, bo przecież wcale nie brakuje ich na tej płycie. Zamykający płytę i najdłuższy na całym albumie, dwunastominutowy „The Boat By The Lake Is Only For Three…” swoim nastrojem, monumentalizmem i muzyczną dostojnością przypomina instrumentalne kompozycje Vangelisa. Trochę zbyt rozmyty i za bardzo oniryczny to utwór, ale mimo wszystko w roli lirycznego zamknięcia płyty sprawdza się dość dobrze. Stawiam więc przy nim mały plusik. A gdzie prawdziwe zalety tego wydawnictwa? Na „Chinese Songs Part Two” są dwie wspaniałe muzyczne perły. Pierwsza to dynamiczny opener „Letter To My Wife” z wpadającą w ucho melodią i świetnymi partiami granymi na fagocie i saksofonie. Za ten utwór zespołowi należy się duży plus. Lecz najwspanialszym fragmentem płyty jest pompatyczna i pełna art rockowego rozmachu kompozycja „My Century’s Events Are Worthless…” ze świetnymi dynamicznymi partiami instrumentalnymi i wspaniałym śpiewem Gennadija Ilyina, który w nagraniu tym raz po raz popisuje się też ekwilibrystycznymi pojedynkami obsługiwanych przez siebie syntezatorów i organów. Tu stawiam plus z wykrzyknikiem.
Jeśli komuś przypadła do gustu pierwsza część chińskich opowieści w wydaniu grupy Little Tragedies, temu z czystym sumieniem polecam niniejszą płytę. Jednak początkującym amatorom twórczości Little Tragedies polecałbym jednak inne płyty, które stanowią większe artystyczne osiągnięcia zespołu (jak chociażby album „New Faust” z 2006 roku). Ciekaw jestem czy ten rosyjski zespół zdecyduje się nagrać „Chinese Songs Part Three”? A może jednak porzuci raczej te „chińskie” tematy i zaskoczy nas czymś nowym? Dobrze by było, bo – powtórzę to raz jeszcze - mimo wszystko niniejsza formuła już się chyba wyczerpała…