Jak to możliwe, że na jednym albumie znaleźli się muzycy, którzy swoją dotychczasową karierą zasłużyli na to, by nazywać ich godnymi reprezentantami tak odległych od siebie muzycznych światów, jak art rock, jazz, pop, i heavy metal? Tak właśnie jest na płycie „Soundwall” firmowanej przez formację o nazwie Taylor’s Universe.
Na jej czele stoi duński muzyk Robin Taylor. Niedawno recenzowaliśmy na łamach MLWZ jego poprzedni album pt. „Terra Nova” i nie ukrywam, że był to mój pierwszy kontakt z muzyką tego artysty. Teraz Robin wydaje kolejną płytę i, jak się okazuje, jest to już 8. album firmowany nazwą Taylor’s Universe, a w sumie 24. w jego bogatej biografii. W grupie Taylor’s Universe oprócz lidera działają także Karsten Vogel (sax) i Rasmus Grosell (dr). Najnowsze dzieło tego tria zostało nagrane z gościnnym udziałem gitarzysty Michaela Dennera, znanego ze swojej działalności w tak popularnych metalowych grupach, jak Mercyful Fate i King Diamond. Zaowocowało to większym „urockowieniem” muzyki Taylor’s Universe. Gitarowe partie odgrywają zdecydowanie prominentną rolę na tej płycie. Saksofony Vogela, przynajmniej w porównaniu z poprzednim albumem, schowane są gdzieś w głębokim cieniu, choć by oddać mu sprawiedliwość, należy podkreślić jego absolutnie rewelacyjne partie w hipnozytującym utworze „Sandwich”. Jak jednak napisałem już wcześniej, zespół na płycie „Soundwall” prezentuje raczej rockowe oblicze, w którym elementy symfonicznego rocka biorą górę nad stylistyką fusion.
Większy nacisk na rockowe granie słychać przede wszystkim w otwierającym płytę utworze „Tag Attack”, w którym to Taylor’s Universe najwyraźniej przybliża się do stylistycznego poletka a’la King Crimson (tak z okolic albumu „Red”). Dużo dobrego jazz rocka znaleźć też można w „Step Aside”. Trochę soundscape’ów w stylu Roberta Frippa można usłyszeć w „Out Of Season”, ale utwór ten dzięki ciekawym partiom granym na instrumentach klawiszowych ma zdecydowany prog rockowy wydźwięk. Niemniej jednak większość kompozycji na albumie „Soundwall” ma raczej spokojny, relaksacyjny charakter (najlepszym tego przykładem jest „Totally Greek”), co sprawia, że całej płyty słucha się bez zbędnego wysiłku i bez narażania się na raniące narząd słuchu przeintelektualizowane solówki, co tak często zdarza się na płytach współczesnych twórców jazz rockowych. Dlatego też gorąco polecam płytę „Soundwall” wszystkim słuchaczom, którzy lubią dobre instrumentalne rockowe dźwięki z lekką domieszką jazzu i elektroniki oraz tym, którzy potrafią docenić wysoką jakość kompozycji, finezję wykonania i wyczuwalną z każdego taktu prawdziwą radość grania.