Po trwającej przeszło ćwierć wieku przerwie Banco del Mutuo Soccorso powraca nową płytą. W tym czasie wyrosło już nowe pokolenie artrockowych słuchaczy i nie zdziwię się wcale, że młodszym odbiorcom ta nazwa dziś mówi pewnie niewiele. Dlatego przypomnę na wstępie, że rozpoczynający swoją działalność jeszcze w latach 60. zespół Banco (bo tak zwykło się w skrócie mówić o tej grupie, której pełna nazwa oznacza „Bank Wzajemnej Pomocy”) to legendarny włoski progresywny zespół rockowy, a zarazem jedna z najważniejszych nieanglojęzycznych formacji tamtych czasów, która stała się czołową, obok P.F.M., reprezentantką tzw. „włoskiej szkoły progresywnego rocka”.
O Banco del Mutuo Soccorso zawsze mówiło się, że pozostaje pod wpływem brytyjskich mistrzów gatunku Gentle Giant, Genesis, Jethro Tull i Emerson, Lake & Palmer, lecz patrząc na działalność grupy z perspektywy czasu nie sposób nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że grupie udało się stworzyć swoje własne, prawdziwie oryginalne i zarazem charakterystyczne brzmienie: złożone, melodyjne i dynamiczne. Tegoroczny album „Transiberiana” pokazuje, że ten styl pozostał właściwie nienaruszony i niezmienny. Choć od wydania poprzedniej płyty minęło już tyle lat i zespół utracił kilku swoich oryginalnych członków, to nadal brzmi klasycznie, idealnie wpisując się w tradycyjną szkołę romantycznego „włoskiego rocka progresywnego”. Jest jednak kilka tematów – jak np. „I Ruderi Del Gulag” i mroczny „Lo Sciamano” - gdzie słychać bardziej ponure, industrialne i bardziej współczesne brzmienie.
Płyta posiada budowę klasycznego koncept albumu – utwory łączą się ze sobą i płynnie przechodzą jedne w drugie. Jest ich w sumie w podstawowej wersji płyty aż 11 i praktycznie nie sposób w jakiś szczególny sposób któregokolwiek z nich wyróżnić na tle innych (choć mam w tym gronie kilku osobistych faworytów – piękną balladę „Campi Di Fragole”, chwytające za serce nagranie „Eterna Transiberiana” czy przekonywujący finał w postaci dwóch utworów: „Il Grande Bianco” i „Oceano: Strade Di Sale”). Najlepiej brzmią one w jednym, trwającym w sumie 53 minuty, zestawie. Tytułową międzykontynentalną podróż zespół wykorzystuje jako metaforę życia. I o tym jest ta opowieść. Tony D’Alessio śpiewa w języku włoskim, więc z naszego punktu widzenia akurat koncept liryczny niekoniecznie jest najważniejszy. Można dzięki temu skoncentrować się na muzyce, a ta – jako się rzekło – utrzymana w najlepszej tradycji włoskiej szkoły progresywnego rocka – zawiera szereg artrockowych, a także jazzrockowych elementów, które w sposób jednoznaczny umiejscawiają najnowsze produkcje tej legendarnej grupy niedaleko brzmień znanych ze starych płyt brytyjskich legend pokroju Gentle Giant, Yes czy Jethro Tull.
Dla starych fanów grupy Banco album „Transiberiana” będzie prawdziwą ucztą dla uszu. Dla młodszego pokolenia – żywym przykładem tego, że pomimo upływu lat i zmieniających się muzycznych mód, można pozostać wiernym swoim fascynacjom, nie narażając się przy tym na zarzut zjadania własnego ogona.
W formie bonusu do podstawowego programu płyty dołożono dwa nagrania koncertowe zarejestrowane w trakcie ubiegłorocznego festiwalu Prog di Veruno, w tym wspaniałego klasyka „Metamorfosi” z wydanego w 1972 roku debiutanckiego albumu. Na marginesie należy zwrócić uwagę na to, że płyta „Transiberiana” swoją okładką nawiązuje do tamtego wydawnictwa, co należy rozumieć jako swoisty pomost pomiędzy początkami grupy, a współczesnością, nawet jeżeli w zespole jest aktualnie tylko jeden muzyk pamiętający tamte czasy (Vittorio Nocenzi). Jakość wykonania koncertowych nagrań świadczy o tym, że Banco del Mutuo Soccorso nie tylko dokonał udanego powrotu z premierowym materiałem studyjnym, ale wciąż posiada mnóstwo dodatkowych atutów w bezpośredniej konfrontacji z publicznością. Jednym słowem, cieszmy się, bo mamy do czynienia z naprawdę udanym powrotem jednego z najklasyczniejszych zespołów w swoim gatunku.