Cats In Space to brytyjski zespół rockowy założony na początku 2015 roku przez gitarzystę Grega Harta i perkusistę Steevi Bacona. Niedługo potem do grupy dołączyli wokalista Paul Manzi (tak, tak, ten sam, który obecnie śpiewa w zespole Arena!), klawiszowiec Andy Stewart, basista Jeff Brown i drugi gitarzysta Dean Howard.
W swoim dorobku mają już kilka płyt. Na jednej z nich, „Too Many Gods”, gościnnie zaśpiewał Andy Scott z legendarnej glamrockowej grupy The Sweet, co w pewnym stopniu jest dobrą wskazówką na to, gdzie szukać stylistycznych inspiracji zespołu. Najnowszy album zatytułowany „Daytrip To Narnia” przenosi nas do czasów klasycznego rocka z wczesnych lat 70. Pomyślcie o tych głośnych gitarach, dynamicznych ścianach dźwięku, efektownych wielopiętrowych harmoniach wokalnych i melodyjnych refrenach – to właśnie świat muzyki Cats In Space AD 2019.
Zespół Cats In Space z – nomen omen – kocim wdziękiem porusza się po terytoriach, które kiedyś eksplorowały zespoły Status Quo, 10cc, Mott The Hoople i Thunder, a po części też ELO, The Beach Boys, a nawet… Queen. Nie, nie przesadzam. Posłuchajcie tych gitarowych partii a’la Brian May, zwróćcie uwagę na te harmonie wokalne…
Z jednej strony mamy na płycie przebojowe i chwytliwe (właściwie wszystkie są chwytliwe) rockowe piosenki obdarzone niezwykle mocnymi refrenami, jak „Hologram Man”, „Narnia” czy „Thunder In The Night”, a z drugiej blisko półgodzinną koncepcyjną suitę „The Story Of Johnny Rocket” opowiadającą historię chłopaka, którego marzeniem było stać się astronautą i polecieć w kosmos ku gwiazdom. I wydaje się, że swoim stylem bardzo przypomina ona słynne rock opery grupy The Who…
Mamy tu więc krótkie, doskonale samodzielnie funkcjonujące rockowe nagrania oraz długą (choć złożoną z wyraźnie dających się od siebie odseparować pojedynczych piosenek), wieloczęściową kompozycję. Dla każdego coś miłego. Muzyka na albumie „Daytrip To Narnia” brzmi jak z zupełnie innej epoki. Czasami łapię się na tym, że nie wierzę, iż materiał ten powstał w 2019 roku. Grupa Cats in Space bardzo umiejętnie sięgnęła po glamrockowe inspiracje i zaprezentowała je z jednej strony w zaskakujący, a z drugiej – niesamowicie przekonywujący sposób. Rzecz, wydawałoby się, niemożliwa pod koniec drugiej dekady XXI wieku. Produkcja jest znakomita, wykonanie bezbłędne, a wokalna forma Manziego – po prostu rewelacyjna. Moim zdaniem barwa jego głosu oraz naturalny sposób ekspresji zdecydowanie lepiej sprawdza się w Cats In Space niż w Arenie. Sięgnijcie po płytę „Daytrip To Narnia”. Przekonajcie się o tym sami…