The Violent Years to altrockowa grupa założona w 2003 roku przez Norwegów Kennetha Bringsdala (gitara, śpiew) i Kjetila Sjølingstada (instrumenty klawiszowe). W jej składzie mamy jeszcze Jacka van der Hagena (bas, kontrabas) i Erlanda Dahlena (perkusja). Wydany przez wytwórnię Apollon Records ich nowy album „Via Antarctica” jest już trzecią pozycją w ich dyskografii i kontynuuje on umiarkowany, ale jednak sukces, jakim okazał się wydany w ubiegłym roku krążek „I Blame You And You Blame Me”.
Kreowanie fajnych dźwięków i szukanie nieoczywistych pomysłów zawsze było domeną grupy The Violent Years, jednak dopiero teraz wydaje się, że norwescy muzycy trafili w punkt i mają szansę na to, by zaistnieć jako dojrzały, zmierzający w dobrym kierunku zespół. Sporo jest na ich nowej płycie ciekawych momentów. Właściwie każda z 10 piosenek posiada w sobie coś wyjątkowego, coś co powoduje, że niemal od pierwszego dźwięku wiemy, iż mamy do czynienia z zespołem nietuzinkowym, który długimi chwilami brzmi jak The Waterboys czy New Model Army.
Co zatem mogę polecić na tej trwającej trzy kwadranse płycie? Od razu zwraca na siebie uwagę opatrzony niezwykle melodyjnym refrenem „Praise The Rain”. To ekologiczny protest song i wołanie o powstrzymanie światowego kryzysu ekologicznego. „New World Order” idzie o krok dalej - to apokaliptyczny utwór, który tonalnie i dźwiękowo utrzymany jest w klasycznym rockowym stylu. Album kończy się siedmiominutowym nagraniem „The Plague”, które jest dość zagmatwanym, ale przekonywującym utworem tematycznie mówiącym o seryjnym mordercy. Dzięki swoistej powściągliwości i pomimo makabrycznego tematu, wydaje się stosunkowo łatwo przyswajalny i naprawdę może się podobać. Dwa inne kawałki, „Stone Among Stones” i „Who Decides”, zostały wybrane na singla, lecz według mnie i tak najciekawszymi momentami tego wydawnictwa są piosenki „Praise The Rain”, „Rebels” (świetna ballada!) oraz nagranie tytułowe, które w interesujący sposób rozpoczyna nową płytę The Violent Years.
Frontman i główny autor piosenek, Kenneth Bringsdal, jest moim zdaniem wciąż nieodkrytym klejnotem i wielce utalentowanym twórcą zgrabnych piosenek. A do tego pierwszorzędnym wokalistą. Uważam, że „Via Antarctica” może być albumem, który pomoże jego grupie przebić się na większą scenę i podbić serca większej grupie słuchaczy.