Lista gości występujących na tym wydawnictwie, jest naprawdę imponująca. Geoff Downes (Asia), Tony Levin (Peter Gabriel), John Mitchell (Arena), Pete Trewavas (Marillion), Gavin Harrison (Porcupine Tree), Nick D’Virgilio (Spock's Beard), Martin Orford (IQ). Niewielu artystów potrafi zgromadzić tylu znakomitych muzyków na jednej płycie. Gdy dodatkowo jest się mało znanym brytyjskim kompozytorem, wokalistą i multiinstrumentalistą, posiadając w swoim dorobku tylko jedną studyjną płytę, to już na samym początku Thorne’owi należą się gratulacje. Przed dwoma laty wydał swoją pierwszą solową płytę Emotional Creatures: Part One, umieszczając zestaw lekkich piosenek, rockowych ballad, z pięknymi, wpadającymi w ucho melodiami, utrzymanych w umiarkowanym tempie. Stylistycznie, na najnowszej płycie jest podobnie. Nadal Steve jest autorem wszystkich kompozycji, śpiewa we wszystkich (za wyjątkiem trzech instrumentalnych) utworach oraz gra na różnych instrumentach (gitary, syntezatory, bass pedals).
Otwierająca album instrumentalna kompozycja Toxicana Apocalypso, mogłaby z powodzeniem znaleźć się na płycie Marillion. Niektóre utwory zostały bardzo bogato zaaranżowane np.: Crossfire z pięknym solo gitarowym Johna Mitchella, partią Geoffa Downesa na fortepianie, wiolonczelą, czy też majestatyczny The White Dove Song z sekcją instrumentów smyczkowych i dętych (z wyeksponowanymi na pierwszym planie trąbkami). Jednak po wysłuchaniu całości, odnoszę wrażenie, że Thorne nie do końca wykorzystał talenty tkwiące w tak szacownych muzykach. Czasami ich udział jest symboliczny, a tego przykładem są choćby: dwa mało udane eksperymentalne utwory z efektami dźwiękowymi (6am (Your Time), Solace ), czy też akustyczna ballada Great Ordeal, w których Steve Thorne dominuje nad całością.
Podsumowując, to bardzo zgrabny zestaw piosenek, utrzymanych w stylistyce rocka progresywnego. Muzyka do nie wytężonego, acz przyjemnego słuchania.