Mieszkający w Holandii wszechstronnie uzdolniony muzyk Lonny Ziblat (w pewnych kręgach doskonale znany jest także ze swojego zespołu Modest Midget) przypomina się solowym albumem „Dream Hunting” utrzymanym w tradycji singer/songwriter, a w dodatku mocno zawieszonym w nostalgicznym klimacie. Swoje piosenki Lonny wykonuje z krystaliczną przejrzystością i w prawdziwie przejmujący sposób. Czyni to jego nową płytę prawdziwym sonicznym ukojeniem dla uszu zmęczonych kawalkadą mocnych i głośnych dźwięków docierającą do nas praktycznie zawsze i wszędzie.
„Dream Hunting” to krótka płyta. Trwa niewiele ponad pół godziny, a na jej program składa się 10 pełnych nostalgii, ale też życiowego optymizmu, piosenek. Gdy tak sobie ich słucham, to myślę sobie, że warto żyć i warto mieć marzenia, a przy piosenkach Ziblata marzy się wręcz znakomicie…
Delikatne otwarcie płyty w postaci utworu „Healing” łączy uduchowioną melodykę z dobrą tradycją poprockowej stylistyki. Lekko jazzujący kawałek „Outta Sign” stawia na dźwiękowy mistycyzm i mroczny nastrój. W trochę rozszalałym „Barby Q” mamy odrobinę elektroniki, która zaskakująco nadaje ton temu nagraniu, lecz – co chyba całości wychodzi na dobre - w kolejnych utworach na płycie idzie w totalną odstawkę. Już w następnej piosence, „Lost & Found” (zawiera ona najwięcej elementów charakterystycznych dla klasycznie progrockowego utworu), górę biorą kojące akustyczne rytmy i ładne melodie. Tak samo jest w zdecydowanie wyróżniającym się utworze „Another Day”. To prawdzie piękny i rozmarzony filmowy temat zanurzony w głębokiej i pełnej niedopowiedzeń melancholii, która na długo ogarnia odbiorcę. To muzyka utrzymana w stylu grupy Radiohead. W „Days Of Peace” niespodziewanie pojawia się żeński wokal, a po uważnym przestudiowaniu książeczki zaskoczenie jest jeszcze większe: śpiewa Magdalena Gołębiowska – dziewczyna mieszkająca w Warszawie. Jej śpiew wnosi wyraźny ślad kruchości i przemijania, co świetnie koresponduje z tekstem tej pięknej piosenki. Brzmiąca niczym fortepianowa wprawka prosta melodia nadaje ton mrocznemu tematowi zatytułowanemu „Lady Witch”, zaś zwinne akustyczne gitary dominują w zagranym na luzie „Phony Baits”. „A Little Secret” to kolejna miła dla uszu gitarowa miniaturka napisana przez Lonny’ego tuż po śmierci jego ojca w 2011 roku. Płytę zamyka opatrzona uroczą aranżacją (ukulele + wokal!) piosenka „Stuck” (w chórkach znowu pojawia się Magdalena Gołębiowska), która sprawia, że zakończenie albumu jest prawdziwie przejmującym i niezwykle emocjonalnym doświadczeniem.
Na płycie Ziblata z łatwością wychwycić można echa twórczości The Beatles, The Doors, w pewnym sensie pojawiają się też na „Dream Hunting” jednoznaczne nawiązania do piosenek duetu Blackfield oraz do akustycznych miniaturek w repertuaru grupy Budgie (bo i barwa głosu Lionela Ziblata nie tak odległa jest od Burke’a Shelleya). „Dream Hunting” to album delikatny, bardzo spokojny, wręcz marzycielski, przesączony od samego początku do końca szlachetną akustyką.