Gitarzystę Eddie Muldera znamy z progrockowych grup Leap Day, Flamborough Head oraz Trion. Równolegle do działalności w tych właśnie zespołach regularne wydaje on swoje solowe płyty wypełnione krótkimi instrumentalnymi, często akustycznymi, a nawet kameralnymi, utworami.
„Victory” jest już jego piątym krążkiem wydanym w kooperacji z poznańską firmą Oskar. Jego program wypełniają miniaturowe kompozycje utrzymane w akustycznym symfo-progrockowym stylu. W przeważającej mierze to delikatne, lekkie i przyjemne granie, w którym w centrum uwagi przez cały czas znajdują się gitarowe dźwięki dobywające się spod palców Muldera, czasem, lecz z rzadka, bo tylko w kilku utworach, wzbogacone dyskretnie szemrzącymi gdzieś w tle syntezatorami (grają na nich Edo Spanninga, Gert van Engelenburg i Antony Kalugin).
Na płycie „Victory” znajdujemy piętnaście utworów pogrupowanych w trzy sekwencje. Najpierw mamy cztery premierowe nagrania studyjne, które stanowią pewnego rodzaju rozgrzewkę przed koncertową sesją unplugged, czyli ośmioma miniaturkami zarejestrowanymi w trakcie koncertu we Włoszech, a na sam koniec mamy jeszcze trzy kolejne nagrania studyjne.
Ten dziwaczny konglomerat tworzy 50-minutową całość, wypełnioną przyjemnym w odbiorze gitarowym graniem, przy słuchaniu którego na sercu robi się ciepło. Do słuchania w sam raz chłodne jesienne wieczory, które podobno przyjdą już do nas za kilka dni. Dobrze, że ta płyta już na nie czeka…