Zespół Warmrain zadebiutował w 2011 roku minialbumem „Absent Friends”, po czym lider Leon Joel Russell przystąpił do komponowania pełnowymiarowego albumu, a że jest perfekcjonistą, to trwało to aż 8 lat (!).
Przedsmakiem była wydana nieco wcześniej czteroutworowa EP-ka „Here Comes The Rain Again” z rewelacyjnym coverem tytułowego utworu z repertuaru Eurythmics, nagranym z gościnnym udziałem Craiga Blundella (ex-Pendragon, Steven Wilson, Steve Hackett) oraz Johna Mitchella (Kino, Arena, Lonely Robot, *Frost). Na omawianym dziś albumie znajdziemy (choć na okładce nie jest on uwzględniony) jego wydłużoną wersję na samym końcu pierwszego dysku.
Tak, tak – 8 lat tworzenia zaowocowało dwupłytowym wydawnictwem podzielonym na dwie części zatytułowane odpowiednio: „The man remembers the boy” i „The boy rescues the man”. Autorem całości jest wspomniany gitarzysta i wokalista Leon J. Russell (grający też na bębnach, bo perkusista zespołu Steve Beatty miał inne zobowiązania), któremu towarzyszą basista Simon Bradshaw i gitarzysta Matthew Lerwill.
Russell stworzył koncept album opowiadający o stracie (kogoś z rodziny, przyjaciela czy też bohatera z dziecięcych lat) oraz przeprowadzający nas przez etapy radzenia sobie z nią. Jest to ze wszech miar opowieść uniwersalna, bo czyż jest wśród nas ktoś, kto nigdy nie cierpiał z powodu straty? Tytułowy powrót ponad chmury jest metaforą ponownego odkrywania w sobie dziecka, które potrafi marzyć i wzbijać się myślami ponad przytłaczającą codzienność.
Wydawnictwo trwa nieco ponad 90 minut i najlepiej słuchać go w całości, gdyż największym jego atutem jest niesamowity nastrój. Zaczyna się od najbardziej dynamicznego nagrania „Fading Stars”, po którym wybrzmiewa znany z EP-ki utwór „Absent Friends”. Po nich następuje wyciszenie w postaci cudnego „Running Out Of Time” i tak już jest do końca. Na szczególną uwagę zasługują (oprócz wspomnianych wcześniej) kompozycje „I Should Be Seeing Stars By Now”, „A Hundred Miles High”, „Flying Dreams” oraz kończące płytę nagranie „Luminous Star” przechodzące w monumentalny finał „Equilibrium”, w którym na tle zapętlonego motywu gitarowego Joel powtarza jeden wers: „Trzymam stopy na ziemi, ale niech mój umysł wzniesie się ponad chmury”.
W warstwie instrumentalnej dominuje gitara akustyczna oraz delikatne klawiszowe tła plus bardzo zgrabne melodie. Całość ubarwiona jest pięknymi solówkami gitarowymi - popisu w instrumentalnym „Alone In Silent Harmony” nie powstydziłby się sam Gilmour, a takich fragmentów jest na tym albumie dużo więcej. I właśnie do słuchaczy lubiących brzmienie Pink Floyd, Anathemy (oczywiście z post-metalowego okresu) czy Airbag kierowana jest ta płyta, która ukazała się co prawda w czerwcu, ale idealnie nadaje się na jesienne wieczory i która dość dla mnie niespodziewanie stała się jedną z moich głównych kandydatek do tytułu ulubionego albumu A.D. 2019.