Początki zespołu Yenisei wiązały się z długim okresem poszukiwania wokalisty do ówczesnego (obecnie zawieszonego) metalowego projektu. Okazało się to na tyle trudnym i czasochłonnym zadaniem, że stali członkowie zespołu (Grzegorz Cisek – gitara basowa, Michał Gawroński – perkusja, Piotr Grobelny – gitara elektryczna i Piotr Klamiński – gitara elektryczna) zaczęli tworzyć materiał instrumentalny. Niepowodzenie w znalezieniu odpowiedniego wokalisty zostało zrekompensowane pojawieniem się w szeregach grupy klawiszowca Rafała Piniazia, który ostatecznie dołączył do Yenisei, jako ostatnie, brakujące ogniwo. Cała ekipa dość szybko znalazła wspólny język i podjęła zgodną decyzję o tworzeniu muzyki z gatunku post rock. Klawisze i sample Rafała nadały wczesnym kompozycjom zespołu odpowiedniego klimatu, przestrzeni i harmonii.
W pięcioosobowym składzie zespół przygotował i zarejestrował materiał wypełniający debiutancki krążek zatytułowany „The Last Cruise”. Wydany został on jesienią br. przez krakowską wytwórnię Lynx Music i zawiera niespełna 40 minut muzyki, na które składa się sześć utworów
„The Last Cruise” to album w pełni instrumentalny zdecydowanie wpisujący się w postrockową formułę i przynosi on brzmienia będące obrazem muzycznych inspiracji poszczególnych członków zespołu. Nie zdziwcie się więc, gdy w muzyce Yenisei usłyszycie klimaty nie tak bardzo odległe od dokonań Tides From Nebula, God Is An Astronaut, Mono czy Seasonal. Swoim albumem zespół zabiera słuchacza w refleksyjną i atmosferyczną wędrówkę, której droga prowadzi nie tylko przez otaczający świat, ale przede wszystkim do ludzkiego wnętrza. Podróż ta bywa piękna i przyjemna, kiedy odkrywane są kolejne jej krajobrazy. Bywa także niebezpieczna, mroczna, pełna sprzeczności, konfliktów wewnętrznych i bólu. Taki też jest ten album i zawarta na nim muzyka. Pełna kontrastów, ale i zadziwiająco spójna zarazem.
To album obfity w bardzo różne, często skrajne emocje. Znajdziemy tu m.in.: lekkie, przestrzenne klawisze, ambientowe syntezatory, mocne, przesterowane riffy, a także klimatyczne gitarowe melodie. „The Last Cruise” potrafi jednocześnie zrelaksować i skłonić odbiorcę do refleksji. Lecz nade wszystko potrafi zauroczyć go ciekawą muzyką.
Na podstawie materiałów informacyjnych Lynx Music.