Niedawno wpadł mi w ręce album niemieckiej grupy Lies & Sins. Wypełniony jest on 12 utworami, które - choć w niektórych przypadkach posiadają pewne ambicje art rockowe - są raczej piosenkami mieszczącymi się w kategorii pop rocka. Dodajmy, ambitny pop rocka, gdyż muzyka, jaką na swojej płycie „Back Again” proponuje ten zespół to porcja solidnie zagranej i naprawdę dobrze wykonanej roboty. Można się o tym samemu przekonać wchodząc na internetową stronę zespołu (niestety, dostępna jest jedynie w niemieckiej wersji językowej), która oferuje bogaty zestaw utworów do darmowego załadowania.
Płyta rozpoczyna się od utworu tytułowego, w którym Lies & Sins brzmi trochę jak Alphaville, niemniej jednak w dalszej części płyty można znaleźć nagrania, które potrafią zaintrygować i wzbudzić zaciekawienie. Szczególnie dobrze zespół wypada w spokojniejszych, balladowych utworach. A jest ich na tym krążku bez liku. Szczególnie polecam „Rome’s Burning”, „World Of Stone”, „Home Song” oraz „Coma”. To naprawdę bardzo przyjemne i zdecydowanie wyróżniające się fragmenty tego wydawnictwa. Choć trzeba też niestety przyznać, że jest na nim trochę wpadek. Zaliczyłbym do nich dwa (na szczęście jedynie dwa) utwory na płycie śpiewane przez Patricka Wielsky’ego po niemiecku: „Engel Auf Zeit” i „Neo Zombie”.
Skoro jesteśmy już przy wokaliście, to warto wiedzieć, że obdarzony jest on dobrym, mocnym głosem, który doskonale sprawdza się w tej miękkiej, pop rockowej muzyce, jaką słychać na płycie „Back Again”. Towarzyszą mu Bert Schadow (bg), Marc Fiedler (dr), Elmar Wendeker (k) i Michael Blumcke (g).
Zespół Lies & Sins działa już na niemieckim rynku od 1998 roku, ma w dorobku album wydany tylko na kasecie „The Silent Cry” (1993) oraz płytkę demo ze wstępnymi mixami utworów, które wypełniły omawiany przeze mnie album „Back Again”. Myślę, że produkcje tej formacji mogą spodobać się słuchaczom lubiącym lżejszą, niezobowiązującą muzykę. Muzykę nie wymagającą od słuchacza wielkiego zaangażowania, niepozbawioną wszakże pewnych ambitnych i pełnych uroku elementów. Po prostu to taki trochę „łatwiejszy” art rock.