Chciałbym dziś przedstawić nowe, niezwykle ciekawe wydawnictwo, które dotarło do mnie ze stajni renomowanej niemieckiej wytwórni płytowej Progressive Promotion Records. To pochodzący ze wschodniej części Niemiec pięcioosobowy zespół Polis i jego album zatytułowany „Weltklang”. To już płyta nr 3 w jego dorobku. Nie znam poprzednich, ale uważam, że ta stanowi pozycję obowiązkową dla fanów dobrze skrojonych oldschoolowych progresywnych brzmień.
Album składa się z 8 utworów i trwa dokładnie 40 minut, co może wydawać się mało, ale ma to swój sens. Ten format idealnie pasuje swoimi rozmiarami do winylu i nie nudzi się ani przez sekundę. W dodatku brzmi jak dobra muzyka powstała w latach 70. Zespół przedstawia niesamowicie hipnotyzująco-rytmicznie brzmienie. Linie wokalne wpadają w ucho, aranżacje są ekscytujące, a poszczególne utwory bardzo wciągające. Całość już po jednym, dwóch przesłuchaniach wydaje się mocno uzależniająca. Mało tego, płyta wykonana jest w języku niemieckim. I szczerze powiedziawszy, stanowi ewidentny dowód na to, że to co dobre w prog rocku wcale nie musi być śpiewane tylko po angielsku.
Wokalista Christian Roscher ma ciekawą barwę głosu, śpiewa z charakterem, posiada sporą charyzmę i wydaje mi się, że na scenie musi prezentować się wręcz magnetycznie. Odrobinę przypomina mi on swoją ekspresją wokal Daniela Fäldta (pamiętacie grupę Simon Says?). Potrafi doskonale podkreślić dramaturgię poszczególnych kompozycji, a trzeba przyznać, że wszystkie one, bez wyjątku, posiadają w sobie coś, co powoduje, że słucha się ich z ogromną przyjemnością. Głos Christiana świetnie pasuje do unikatowego brzmienia Polis, gdyż trzeba wiedzieć, że zespół używa tradycyjnego instrumentarium i klasycznych lampowych wzmacniaczy gitarowych. Cały czas pobrzmiewają tu organy Hammonda B3, oldschoolowe syntezatory i lekko sfuzzowane gitary. Pewnie większość z Was z łatwością może sobie wyobrazić, jak to wszystko się prezentuje, ale zapewniam że dźwięk jest znacznie bardziej selektywny niż to sobie można wyobrazić. Nic dziwnego, finalny miks i mastering wykonane zostały w Real World Studios należących do Petera Gabriela.
Dzięki zastosowanej technice nagraniowej cały album brzmi absolutnie retro, a poszczególne utwory lśnią niczym perełki z innej epoki. Posłuchajcie otwierającego płytę nagrania „Tropfen”, naturalnie wypływającego z niego „Gedanken” czy fantastycznej i mojej ulubionej kompozycji „Leben”. To trzy pierwsze utwory na płycie, które – jestem tego pewien – potrafią zachwycić każdego odbiorcę, a równocześnie szybko przekonać do siebie niezdecydowanych. Zresztą dalej na płycie „Weltklang” wcale nie jest gorzej. Dwuminutowy „Abendlied” stanowi nokturnowe interludium, a zarazem wprowadzenie do kolejnego rewelacyjnego nagrania – „Sehnsucht”. Podobnie jest też w kolejnym krótkim, acz przepełnionym prawdziwym dramatyzmem nagraniu „Gebet”, które we wspaniały sposób przygotowuje odbiorcę do wysłuchania kolejnej muzycznej perły – bardzo efektownego utworu „Steig herab”. Na koniec pozostaje jeszcze grand finale w postaci hipnotyzującej kompozycji „Mantra”, która, zwłaszcza w swym końcowym fragmencie, na wysokim C zamyka to bardzo udane wydawnictwo.
Nie nazwałbym tej muzyki retro progiem, ale jeśli ktoś lubi klasycznego prog rocka z licznymi elementami psychodelii, przyozdobionego dobrymi melodiami, oldschoolowym instrumentarium i utrzymanego w klimacie dobrych skandynawskich brzmień, to jest to album, na który powinno się zwrócić uwagę. Podoba mi się ta płyta, pozytywnie wyróżnia się na tle wielu innych, jakie słyszałem w ostatnich miesiącach i szczerze przyznam, że język niemiecki wcale nie przeszkadza w odbiorze tej autentycznie fajnej muzyki. „Weltklang” – to naprawdę światowe brzmienie!