Molesome - Tom & Tiger

Artur Chachlowski

Änglagård, Pineforest Crunch, Kaukasus, Necromonkey, Pär Lindh Project, Gösta Berlings Saga, White Willow, Therion, Vly – to tylko niektóre nazwy grup, z którymi współpracował szwedzki muzyk Mattias Olsson. Teraz pod szyldem Molesome kontynuuje karierę solową. „Tom & Tiger” to bardzo osobisty album… I smutny. Ale i pełen nadziei na przyszłość. Powstały z bólu i w żałobie. Spontanicznie, jakby Mattias chciał wyrzucić z siebie cały nagromadzony ból, stres i rozpacz.

Działo się to równo rok temu, na wiosnę... To był trudny czas z bardzo wieloma wzlotami i upadkami. Córka Mattiasa, o której mówi on ‘Tiger’, usiłowała popełnić samobójstwo. Niedługo potem zmarł jego przyjaciel, muzyk Tom Doncourt. Świat Mattiasa rozsypał się na kawałki. I choć próbował odnaleźć jakieś pocieszenie chodząc do studia, by w dźwiękach i melodiach znaleźć ukojenie, to przez długie tygodnie nie działo się nic. Któregoś dnia, gdy znowu czuł totalną pustkę, usiadł przy fortepianie, położył ręce na klawiaturze, coś odezwało się w środku i nagle niespodziewanie popłynęła muzyka…

Na szczęście włączone były mikrofony, na szczęście aparatura zarejestrowała dźwięki. Dźwięki, które ułożyły się w trwającą 42 minuty całość. Nie było poprawek, nie było przycinania niepotrzebnych nut. Wszystko zostało nagrane za jednym podejściem. A przecież nic wcześniej nie było skomponowane, nie było żadnego planu. Ta muzyka jest więc odzwierciedleniem dokładnie tego, co Mattias czuł w tamtym momencie, tego co nosił w sercu, tego bólu i żalu, który potęgował się każdego dnia. I jest też pocieszeniem, którego poszukiwał…

Już na końcowym etapie Mattias zadecydował, że dołoży kilka dźwięków zagranych na wiolonczeli (Leo Svensson-Sander) i wibrafonie (Mattias Ståhl) oraz że całość podzielona będzie na cztery umowne części. Nie mają one tytułów. Dlaczego? Autor wyjaśnia to tak: „Jeśli chodzi o tytuły utworów, czułem, że byłoby dziwnie wcisnąć je w pole tytułu. Gdybym nazwał utwór „Pogotowie” lub „Ciche śniadanie”, poprowadziłbym słuchacza do emocjonalnego miejsca lub danej sceny. A chciałbym tego uniknąć. To muzyka, a właściwie jej charakter, mówi o tym skąd wziął się ten album. Nie chciałem tytułami poszczególnych kawałków niczego sugerować, dlatego właśnie nadałem im po prostu numery: # 1, # 2, # 3, # 4… I naprawdę nie pamiętam, w jakiej kolejności je nagrałem, ale chciałem, żeby skończyło się na lżejszym, bardziej obiecującym temacie z numerem 4. Myśląc o wszystkich dobrych chwilach i muzyce, którą tworzyłem z Tomem, a także będąc wdzięcznym, że samobójcza próba Tiger okazała się nieudana, wiem że teraz mam szansę spróbować dowiedzieć się, co było nie tak i dlaczego wszystko poszło w takim kierunku...”.

Dziś sprawy mają się dużo lepiej. Najgorsze minęło, ból ustał, a Mattias może spojrzeć na te trudne chwile z odpowiednim dystansem. No i jest powstała z tego wszystkiego płyta. Nie powiem, że zawierająca łatwe dźwięki i takie brzmienia, które sprawią radość przy słuchaniu. Nie. Ale to album, który musiał powstać. Album wyjątkowy. Pod każdym względem.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!