Grey Convention to młody zespół działający w Ustrzykach Dolnych. Jest ich pięcioro: Bartłomiej Armata gra na perkusji, Piotr Butryn na gitarze akustycznej, Szymon Szumański na basie, zaś Waldemar Wójcik, który jest autorem poetyckich tekstów śpiewanych po polsku przez Magdalenę Szumańską, gra na gitarze elektrycznej. Jest on także kompozytorem większości materiału zamieszczonego na debiutanckiej płycie zespołu zatytułowanej „21 gramów”.
Jej program stanowi osiem piosenkowych utworów, które w przeważającej większości maja charakter folkrockowych ballad i mocno nasączone są w swoim instrumentarium dźwiękami akustycznych gitar, skrzypiec, fortepianu, a także ludowego ukraińskiego instrumentu - sopiłki (to rodzaj fletu prostego). O akustycznym charakterze muzyki tego zespołu niechaj świadczy fakt, że wraz z gościnnie występującymi na płycie „21 gramów” muzykami mamy tu aż trzech gitarzystów akustycznych i aż dwie skrzypaczki.
Zespół Grey Convention przedstawia nam muzykę jakby z innej epoki, kompletnie pozbawioną modnych elektronicznych wstawek, loopów czy sampli. Grają jakby czas zatrzymał się kilka dekad temu, gdy normą było granie organiczne, a wszelkie elektroniczne przeszkadzajki były najnormalniej w świecie niepotrzebne. W tym sensie młodzi muzycy z Grey Convention grają muzykę niemodną. Niemodną, co wcale nie oznacza, że nieciekawą. Ale też, podkreślmy to zdecydowanie, znajdującą się na dalekich peryferiach rocka. To raczej poezja śpiewana (polecam ciekawie zinterpretowaną piosenkę „To co mam”), a nawet doszukać by się tu można znamion piosenki turystycznej („Przebyłam”). Tu wszystkie nuty zdają się świadczyć o brzmieniach zatrzymanych w czasie, czego dobrym przykładem może być na przykład utwór otwierający album – obdarzony pewnym, chyba nie do końca wykorzystanym, pierwiastkiem przebojowości „Jeśli tylko”.
Nagrania Grey Convention są delikatne i zwiewne, spokojne, wykonane bez zbędnego pośpiechu, bez technicznych sztuczek i karkołomnych instrumentalnych zagrywek. Zagrane są w dość zachowawczy sposób. Fakt ten może dla jednych stanowić problem w odbiorze płyty, ale dla innych może okazać się zaletą. Dość powiedzieć, że na pierwsze i w zasadzie na jedyne instrumentalne szaleństwo trzeba czekać aż do finałowej kompozycji „21 gramów”, w której pojawia się soczyste gitarowe solo w wykonaniu gościnnie pojawiającego na tym krążku Tomasza Dybały.
Debiutancki album Grey Convention to muzyczny spokój oraz dźwięki i brzmienia z krainy łagodności. No właśnie, najkrócej podsumowując: grupie Grey Convention znacznie bliżej do Starego Dobrego Małżeństwa niźli do, dajmy na to, Riverside czy Lion Shepherd.