Duda, Mariusz - Lockdown Spaces

Maurycy Nowakowski

Pandemia, która sparaliżowała świat w pierwszej połowie tego roku, jest zjawiskiem niecodziennym i trudno się dziwić, że dzięki niej człowiek dowiaduje się o świecie i o samym sobie nowych rzeczy. W nadpobudliwie rozbieganych społeczeństwach pojawił się przymusowy postój, okoliczności wymagają zmiany zachowań, rytuałów i przyzwyczajeń. Niektóre sprawy załatwia się i przeżywa inaczej. Zmienia się perspektywa, zmieniają się metody, otrzymujemy też inne, czasami zaskakujące efekty własnych działań. W bardzo dużym stopniu dotyczy to artystów, szczególnie tak wrażliwych i wnikliwie obserwujących świat jak Mariusz Duda. Lider Riverside i autor projektu Lunatic Soul przygotował prawdopodobnie najbardziej spontaniczną płytę w całym swoim dorobku. Tym razem solową, wydaną pod własnym nazwiskiem. Znany z drobiazgowego planowania kolejnych wydawnictw, wyjątkowo przystąpił do pracy bez szczegółowej rozpiski i nagrał album w ciągu zaledwie dwóch tygodni.

Duda od dawna interesuje się szeroko rozumianym tematem „zamknięcia” (poruszał go chociażby w „Panic Room” czy na płycie „Walking on a Flashlight Beam”), nic więc dziwnego, że pandemiczne „zatrzymanie świata”, przymusowe kwarantanny i liczne zakazy wyjątkowo silnie zadziałały na jego wyobraźnię. Zdążył przyzwyczaić już słuchaczy, że jest kimś w rodzaju muzycznego fotografa tropiącego najciekawsze socjologiczne, psychologiczne i emocjonalne zjawiska, którym robi charakterystyczne dźwiękowe zdjęcia. „Lockdown Spaces” to właśnie rodzaj muzycznej fotografii tych dziwnych pandemicznych miesięcy.

Zacznijmy od tego, że jest to płyta stricte elektroniczna i niemalże w całości instrumentalna. Głos Dudy oczywiście można tu usłyszeć ale zwykle wykorzystany jako kolejny instrument, generator psychodelicznych wokaliz, szeptów i oddechów – słowem: intrygujących ornamentów w tej klawiszowo-samplerowej konstrukcji. Całość ma mroczny i celowo klaustrofobiczny nastrój. Zasadnym byłoby tu również określenie retro-elektronika, bo Dudzie ewidentnie zależało na uzyskaniu brzmień kojarzących się z komputeryzacją przełomu lat 80 i 90 ubiegłego wieku. Warto odnotować, że w uzyskaniu oczekiwanych dźwięków pomógł mu sprawdzony w bojach duet producentów Magda i Robert Srzedniccy ze studia Serakos, gdzie dokonano nagrań.

Dziewięć kompozycji składa się na trzydziestopięciominutową porcję muzyki, której najlepiej słucha się od dechy do dechy. Kluczem jest tu konsekwencja stylistyczna i ogólny nastrój całości. To nie jest muzyka, w której kolejne fazy przeprowadzają słuchacza z punktu A do punku B i z punktu B do punktu C. Tu nie ma znanej z Riverside czy Lunatic Soul muzycznej podróży. Skoro tytułowe „przestrzenie są zamknięte”, to konsekwentnie nie ma tu żadnego „przemieszczania się”, nawet muzycznego. Duda tym razem skonstruował utwory z warstw, które nałożył na siebie, piętrząc je i stawiając na transową powtarzalność. Kolejne numery oparte są na motywach tkanych raczej rytmicznie niż melodycznie. Umiejętne wprowadzanie motywów przewodnich daje wrażenie inteligentnie stawianych, ciasnych dźwiękowych budowli. Duda z typowym dla siebie wyczuciem i smakiem podrzuca kolejne motywy, zagrywki i wokalizy, żonglując nimi, wyciszając jedne, eksponując drugie, włączając trzecie, dzięki czemu w tych „unieruchomionych” utworach ciągle coś się dzieje. Cieszy ucho również rozsądna różnorodność barw. Trzymając się ram stylistycznych i nastrojowych – a więc brzmień obrazujących ciasnotę, mrok, klaustrofobię, duszność – mamy mimo wszystko do czynienia z koktajlem barw, w którym mieszają się zarówno dźwięki surowe, chropowate jak i lżejsze pastele. Efekt jest taki, że ta minimalistyczna elektro-muzyka wycisza, hipnotyzuje transowością, jest bardzo sugestywna i mimo akcentu na rytmizacji pobudza raczej umysł i duszę niż ciało.

To co w Dudzie imponuje teraz najbardziej to wszechstronność i wielka wiarygodność we wszystkich stylistykach w jakich się porusza. Ktoś powie: co w tym zaskakującego, że nagrał płytę elektroniczną? Przecież pokazał, że potrafi tak komponować już kilkanaście lat temu, chociażby na bonusowych dyskach Riverside (tam wespół z Łapajem i Grudzińskim) i na ostatnich Lunatikach. Zgoda, ale tutaj ta elektronika jest jeszcze trochę inna. Duda nie tylko nadał jej retro-posmaku, klaustrofobicznego, niepokojącego, może nawet lekko psychodelicznego nastroju, ale też skonstruował ją tak, że jest to muzyka dużo bardziej transowa, stateczna i oparta na powtarzalności nakładanych na siebie motywów. To zdecydowanie inne podejście do kompozycji i brzmienia, które umożliwiło trafne zobrazowanie tytułowych „zamkniętych przestrzeni”. Świadczy to tylko o tym, że Duda choć jest artystą o wyrobionym, charakterystycznym stylu, nie boi się poddawać nastrojom i dopuszczać impulsów emocjonalnych do procesu twórczego. Dzięki temu za każdym razem jest w stanie odświeżyć stylistykę, pokazać własny muzyczny świat od nieco innej strony i w innych barwach. „Lockdown Spaces” to kolejne bardzo interesujące wydawnictwo poszerzające spektrum dźwiękowego warsztatu Mariusza Dudy – muzyka wiernego swoim stylistykom, ale wciąż odważnie poszukującego nowych smaków

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!