Zespół Orphan Project wydał w 2003 roku debiutancki i, co warte podkreślenia, bardzo udany album zatytułowany „Orphan Found”. Już nie pamiętam, czemu krążek ten przeleżał się nam na półce, dlaczego nie zdążyliśmy go zaprezentować w audycji radiowej, nie braliśmy go pod uwagę w naszym dorocznym plebiscycie na najlepszy album roku (a jako jeden z najciekawszych debiutów A.D. 2003 z pewnością miałby spore szanse na odegranie w nim istotnej roli) i tak jakoś jego premiera przeszła nam koło nosa. A szkoda.
Warto dziś, po blisko 5 latach, uderzyć się w pierś. Dobrą okazją do powrotu do muzyki tej amerykańskiej formacji jest pojawienie się na rynku EP-ki pt. „II”. Znajdują się na niej cztery utwory, z czego trzy to nowe oryginalne kompozycje zespołu, a jeden – zaskakująca i doprawdy szokująca swym innowatorstwem przeróbka słynnego pinkfloydowskiego tematu „Another Brick In The Wall Pt.2”. Trzy podstawowe nagrania to rytmiczne utwory rockowe o zdecydowanie cięższej charakterystyce niźli piosenki, które pięć lat temu znalazły się na debiutanckim albumie zespołu. Tamta płyta przesycona była szlachetnym artystycznym brzmieniem, często zahaczającym o terytoria zbliżone do twórczości grupy Kansas. Na EP-ce „II” nie ma skrzypiec i wiolonczel, które miały istotny wpływ na styl zespołu na „Orphan Found”. Wprawdzie w utworze „My Goodness” doszukać się można dźwięków sekcji smyczkowej, ale wyraźnie słychać, że są one generowane z komputera. Efekt więc jest już całkiem inny. Dwa pozostałe premierowe utwory niespodziewanie przybliżają brzmienie Orphan Project w stronę metalu. Nie wiem, czy to odzwierciedlenie aktualnych fascynacji członków zespołu, czy raczej pewien trend, w który niestety wpisuje się Orphan Project. Piszę „niestety”, gdyż w porównaniu z debiutancką płytą grupa zatraciła jakby na niniejszej EP-ce sporo ze swojej oryginalności, upodabniając się przy tym do mnóstwa innych prog metalowych wykonawców.
Prawdopodobnie ten minialbumik należy traktować jako swego rodzaju pomost pomiędzy debiutancką, a następną płytą. Pewnie tymi czterema utworami grupa Orphan Project chciała przypomnieć się swoim fanom, poinformować cały świat, że wciąż istnieje i pracuje nad nowym materiałem. Dlatego teraz, gdy wszyscy już o tym wiemy, możemy spokojnie czekać na premierę nowego albumu. Pozostaje nam tylko życzyć sobie i zespołowi, by powrócił on na art rockowe poletko. Wypada na nim zdecydowanie lepiej niż w pure rockowym repertuarze.
P.S. Osobnym, lecz bardzo ważnym, kontekstem w przypadku Orphan Project jest wpisywanie się przez zespół swoją muzyką i problematyką poruszaną w swoich utworach w coraz bardziej popularną za oceanem falę „chrześcijańskiego rocka”. Teksty poszczególnych utworów oraz komentarze w książeczce płyt tego zespołu posiadają odniesienie do Pisma Świętego i sporo w nich cytatów z Biblii. Dodatkowym aspektem jest fakt, że lider grupy, Shane Lankford, był w dzieciństwie dzieckiem adoptowanym. Wywarło to ogromny wpływ zarówno na jego osobiste, jak i artystyczne życie. Problemom przysposobionego dziecka poświęcony był koncept debiutanckiego krążka grupy. A życie dopisało do tego wspaniałą puentę. Shane wraz ze swoją małżonką Wendy przed kilkoma laty zaadoptowali syna Graema i dzięki niemu są teraz bardzo dumnymi rodzicami.