Joe Bonamassa zadebiutował albumem “A New Day Yesterday”, który pierwotnie ukazał się w październiku 2000 roku. Nagrany w Pyramid Recording Studios w Ithaca w stanie Nowy Jork, został wyprodukowany przez nieżyjącego już niestety Toma Dowda. Płyta zawierała kilka coverów, jak również autorskie kompozycje Bonamassy. Ten ceniony i pracowity gitarzysta 7 sierpnia br. wydał nakładem Provogue Records odświeżoną wersję debiutu, która została ponownie zaśpiewana przez Bonamassę i poddana remiksowi oraz zremasterowana przez producenta Kevina Shirleya.
Ten album to także, jak mówi sam Joe: „hołd dla człowieka, który uwierzył we mnie, gdy niewielu widziało coś wartościowego, w tym co robię. Zaprzyjaźnił się ze mną i podzielił się wiedzą o muzyce i nagrywaniu...”. Tym człowiekiem jest zmarły w 2002 roku amerykański inżynier dźwięku i producent nagrań Tom Dowd. Nagrywał i realizował albumy między innymi takich artystów, jak Bee Gees, Eric Clapton, Lynyrd Skynyrd, Black Oak Arkansas, Derek and the Dominos, Rod Stewart, Wishbone Ash, New Model Army, Cream, Chicago, The Allman Brothers Band, The J. Geils Band, Meat Loaf, Sonny & Cher, Willie Nelson i Diana Ross.
Tak więc mamy w ręku powrót do płytowego debiutu, który otworzył drzwi do muzycznego świata dziś już bardzo rozpoznawalnemu i cenionemu gitarzyście oraz wokaliście. Wydawnictwo to niewątpliwie zwraca także uwagę miłośników bluesa i rocka na tego wówczas młodego artystę, którego dorobek płytowy ma swoje miejsce na muzycznej półce niejednego fana muzyki przez duże M. No i zapewne to wydawnictwo także się tam znajdzie.
Solowy debiut zaczyna się energicznie od „Cradle Rock” Rory'ego Gallaghera. To zarazem ukłon w stronę muzyków, których Bonamassa od młodzieńczych lat szczerze podziwiał. Po nim zaś słyszymy „Walk In My Shadow” (zespołu Free) i kolejny klasyk, tym razem z repertuaru Jethro Tull, a to tylko początek wspomnień z imponującymi gitarowymi akcentami. W utworze zatytułowanym „I Know Where I Belong”, którego autorem jest Bonamassa słyszymy brzmienia charakteryzujące się surową bluesową mocą zbliżoną do brzmień Hendrixa. Przebojowo brzmi kawałek „Miss You, Hate You” (Bonamassa, Richard Feldman) i to w dłuższej od oryginału, ponad sześciominutowej wersji.
Teraz czas na kolejny nieśmiertelny klasyk, tym razem szybki numer Ala Koopera „Nuthin' I Wouldn't Do”, w którym wokalnie i na gitarze Bonamassę wspomaga Rick Derringer. W kompozycji Bonamassy „Colour And Shape” dogranie części wokalnej i instrumentalnej do wcześniej już nagranego materiału dało fajny efekt. Te wszystkie współczesne dogrywki - gitara akustyczna i gitara elektryczna, także perkusja - odpowiednio wybrzmiały zyskując na jeszcze lepszym brzmieniu tego utworu. Wokal został zarejestrowany w Abbey Road Studios na Londynie w czerwcu 2019 roku. Praktycznie każde kolejne nagranie to inna historia nadania mu zróżnicowanego ujęcia z nową aranżacją, z dodatkową perkusją i basem oraz nowymi dźwiękami gitary rytmicznej, oparte na tym nowym wokalu nagranym w Nightbird Studios w Hollywood. Śpiew Bonamassy również brzmi nieco inaczej niż przed laty: bardziej pewnie i bardziej z temperamentem, co usłyszeć można m.in. w nowej wersji „Headaches To Heartbreaks”. Taki zabieg wymaga dobrej zespołowej pracy, aby uchwycić ten klimat i styl, jednocześnie tchnąć w te wszystkie nagrania nową, porywającą odbiorcę, energię.
Trzeba przyznać, że nasz bohater, jak i towarzyszący mu muzycy, stanęli na wysokości zadania, choćby wykonując nieodparcie świetną wersję utworu Warrena Haynesa „If Heartaches Were Nickels”. Na wersji sprzed 20 lat Gregg Allman grał na organach Hammonda i z powodu zaginięcia tej ścieżki usłyszymy w nowej wersji mistrza klawiatury, Kevina McKendree z Nashville. Również Leslie West zagrała drugie solo na gitarze w tym nagraniu.
Zanim jeszcze raz pokłonimy się klasyce bluesa, to zabrzmi autorski kawałek Joe Bonamassy pt. „Current Situation”, by po nim usłyszeć już tylko „Don't Burn Down That Bridge” z repertuaru amerykańskiego gitarzysty i wokalisty bluesowego, Alberta Kinga.
Lecz to jeszcze nie koniec, bo jak przystało na jubileuszową edycję, na „A New Day Now” AD 2020 mamy jeszcze trzy dodatkowe nagrania. Oprócz własnych utworów Bonamassy, takich jak „Hey Mona” i „Line Of Denial”, które ukazują nam nieznany wcześniej jego styl gry, w tym gronie znajdujemy również oszałamiającą wersję klasycznego „I Want You” Boba Dylana. Trochę bliżej tutaj Bonamassie do gatunku rocka garażowego czy punk rocka. Z tej trójki moim zdaniem najlepiej wypada „Line Of Denial”. Dobrze że w archiwach pozostały taśmy demo i możemy teraz się zapoznać z ich zawartością, ale jeszcze większa jest radość z bluesrockowego kierunku, który nakreślił Bonamassie producent Tom Dowd a później Kevin Shirley. A szczególnie ten pierwszy, który dostrzegł w nim nieoszlifowany muzyczny diament.
Ponowne spojrzenie w przeszłość za sprawą „A New Day Now” nadaje temu albumowi trwały przełomowy status, z którym warto się zapoznać, gdy tak przyjemnie gra i śpiewa współczesna legenda bluesa Joe Bonamassa oraz towarzyszący mu Tony Cintron (perkusja) i Creamo Liss (gitara basowa). To także możliwość zwrócenia uwagi tym, którzy tego albumu wcześniej nie słyszeli, na możliwość zapoznania się z tym debiutem w nowej wersji naznaczonej dojrzałością wokalną, instrumentalną, pracowitością i fantastycznym kunsztem amerykańskiego mistrza gitary. Szczerze polecam „ponowny debiut” Bonamassy, którego słuchanie umili nam czas do zapowiadanego na październik br. nowego studyjnego wydawnictwa zatytułowanego „Royal Tea”.