Grupą Surreal i jej nową muzyką ‘zaraził’ mnie mój długoletni przyjaciel, mieszkający w Texasie, Terry. Wiosenną porą podesłał mi plik z utworem „Orion”, będącym zapowiedzią nowej płyty Surreal pt. „Starmaps & Constellations”. Za jego namową kupiłem ten album w przedsprzedaży (premiera odbyła się pod koniec czerwca) i z wypełniającą go muzyką spędziłem praktycznie całe wakacje. Mało tego, wspomniany „Orion” stał się naszym nieformalnym małoleksykonowym przebojem tegorocznego lata, a że akurat dobiega ono końca, pomyślałem sobie, że czas najwyższy, by ten album oraz sam zespół przedstawić na naszych łamach. Oraz w audycji MLWZ, oczywiście (polecam podcast z 02.09.2020).
Wszystko zaczęło się w kilkanaście lat temu w amerykańskiej Atlancie, kiedy to zarabiający pieniądze jako nauczyciel muzyki, absolwent Berklee College Of Music, Corey Lennox spotkał Brandona Horsleya i okazało się, że łączą ich podobne muzyczne zainteresowania. Obaj byli zafascynowani prog rockiem i zespołami Rush, Dream Theater, Spock’s Beard i Izz. Obaj cenili sobie także zwięzłość muzycznej wypowiedzi grup U2, Muse czy Smashing Pumpkins. Postanowili połączyć te dwa muzyczne światy i zaczęli wspólnie komponować. W 2008 roku wydali swój pierwszy album „Autumn” z gościnnymi żeńskimi wokalami (Megan Lennox, Courtney Lopez), a potem ukazały się dwie kolejne płyty („Someday Was Today” (2011), „The Rush” (2017)) i wreszcie – jako kwartet z Danielem Grahamem grającym na basie i Jeffreyem Matthewsem na perkusji – w czerwcu tego roku wypuścili na rynek wspomniany album „Starmaps & Constellations”.
Zawiera on osiem zwięzłych, ale i bogatych instrumentalnie piosenek utrzymanych w melodyjnym stylu pop/prog rocka, a ich brzmienie już przy pierwszym odsłuchu może kojarzyć się z twórczością grup Muse, Killers, Manic Street Preachers, a nawet Keane. Muzyka Surreal brzmi lekko, zwiewnie i optymistycznie. Aż chce się jej słuchać bez końca. Zresztą teksty poszczególnych piosenek świadczą o wrodzonym optymizmie ich twórców. Generalnie tematem całego albumu jest znajdowanie światła w ciemności. Tego światełka w ciemnym tunelu, które tli się zawsze niezależnie od nawet najbardziej niesprzyjających okoliczności. W dodatku treści te przekazywane są przez Surreal w niezwykle romantyczny sposób – w kontekście gwiazdozbiorów i rozgwieżdżonego nieba… Spójrzcie na okładkę i rzućcie okiem na kilka pierwszych z brzegu tytułów: „Orion”, „Journey To Atlantis”, „Northern Cross”…
Wspomniałem już wcześniej, że na „Starmaps & Constellations” Surreal wykonuje zwięzłe piosenki. Tak, to fakt, większość z nich zamyka się w 3-4 minutowym rozmiarze, lecz są w tym zestawie dwie bardziej rozbudowane formy muzyczne: siedmiominutowa instrumentalna kompozycja z fenomenalnymi partiami syntezatorów „Journey To Atlantis” oraz ośmiominutowy miniepik w postaci „Firefly Cloud Pt. II”. Te dwa utwory, z punktu widzenia sympatyków prog rocka, posiadają najwięcej muzycznych walorów, lecz trzeba pamiętać, że nie usłyszymy w nich jakichś pokrętnych technicznych łamańców i niepotrzebnych udziwnień. Zespół Surreal nie komplikuje niczego, bo nic w ich muzyce tego nie wymaga. Jego produkcje są zwiewne, płynne i chwytliwe. I to właśnie jest największą zaletą omawianej dziś płyty.
Trzeba jednak wiedzieć, że prawdziwą siłą muzycznego przekazu grupy Surreal są niezwykle przebojowe piosenki. „Orion” jest doskonale znany każdemu słuchaczowi audycji MLWZ i dobrze wiem, że podoba się on wszystkim, bez wyjątku. Nie ustępuje mu w niczym nagranie „Resurgence”, w którym zespół panów Lennoxa i Horsleya chyba najbardziej przybliża się do brzmienia Muse. Nie ustępuje im też niczym megaprzebojowy „The Best Days”. Na osobne wyróżnienie zasługuje świetna piosenka „Embers”, który ‘przykleja się’ do słuchacza już od pierwszych swoich taktów. Ciekawie prezentuje się bardzo melodyjny utwór „Chasing Wind” , a najbardziej liryczny ze wszystkich, umieszczony w finale, „Northern Cross” stanowi stylowe wyciszenie po tej pełnej tempa i dynamiki dawce świetnego, bardzo melodyjnego grania.
Ogromnie cenię sobie takie podejście do muzyki: w każdym dźwięku, z każdą nutą muzycy Surreal nadają swoim utworom pozytywnej energii, a tym samym podnoszą słuchacza na duchu, zarówno w aspekcie tekstowym, jak i dźwiękowym. Są w tym wszystkim naprawdę niesamowici. Nie da się przewidzieć, jak dana piosenka się rozwinie. W każdym utworze jest mnóstwo różnorodności i nieprzewidywalności, lecz w jakiś przedziwny sposób wszystkie muzyczne wątki zawsze łączą się w poukładaną i logiczną całość, nie mówiąc już o spójnym kontekście całego albumu jako całości…
Bo oczywisty wniosek jest taki, że to bardzo optymistyczny album. Lekki i przyjemny. W sam raz na lato. Szkoda, że powoli dobiega ono końca. Lecz muzyka grupy Surreal i płyta „Starmaps & Constellations” pozostaną. Tej płyty można słuchać bez końca.