Perdomo, Fernando - Out To Sea 3

Artur Chachlowski

Album „Out To Sea 3 – The Storm” stanowi dopełnienie płytowej trylogii gitarzysty Fernando Perdomo, którego doskonale znamy z jego solowych płyt (m.in. niedawny album-hołd dla dokonań grupy King Crimson „The Crimson Guitar”) oraz z bliskiej współpracy z amerykańskim muzykiem Dave’em Kerznerem (m.in. dwie wydane w ubiegłym roku płyty pod szyldem In Continuum).

Sagę „Out To Sea” Fernando zapoczątkował równo dwa lata temu, gdy ukazała się jego pierwsza płyta, dzięki której szybko zyskał sobie spore uznanie słuchaczy – fanów instrumentalnego progresywnego rocka oraz krytyków, którzy jego nagrania określili mianem ‘wirtuozerskich” i ‘ponadczasowych”, a jego samego „genialnym progrockowym instrumentalistą XXI wieku”…

Nie wiem czy Fernando planował wydanie akurat trzech płyt w serii „Out To Sea” i czy jego najnowsze dzieło faktycznie będzie ostatnim w tej serii. Tym bardziej, że i sam autor pierwotnie nie planował wydania najnowszych nagrań pod takim właśnie tytułem. Dopiero projekt okładki, który dostarczył mu legendarny artysta Paul Whitehead (tak tak, ten sam od okładek albumów „Trespass”, „Nursery Cryme” i „Foxtrot” gupy Genesis), zainspirował go do tego, by skomponowaną przez siebie nową muzykę włączyć do swojego „morskiego” cyklu. Prawdę powiedziawszy nie zdziwię się, że gdy Whitehead dostarczy mu kolejny marynistyczny obrazek nasz bohater wyda czwartą, a może i piątą część swojej płytowej sagi, czyniąc z niniejszej trylogii tetralogię lub pentalogię…

Tak czy inaczej, najnowszy album został nagrany przez Fernando Perdomo w celu zaspokojenia rosnącego zapotrzebowania fanów na jego muzykę oraz w odpowiedzi na entuzjastyczne przyjęcie pierwszego i drugiego krążka z serii „Out To Sea”. No i jest na tym wydawnictwie czego słuchać. Jak się okazuje, ten cykl staje się powoli muzycznym samograjem, gdyż tych 11 nowych muzycznych tematów układa się w marzycielską muzyczną podróż, w trakcie której aż roi się od fantastycznych smaczków, wspaniałych dźwięków, brzmień i melodii, a przede wszystkim finezyjnych gitarowych solówek. „Out To Sea 3 Theme”, „The Storm”, „Dawn” czy „The Great Unknown” to niezwykle przyjemne, rozmarzone kompozycje. Na drugim biegunie stoją bardziej dynamiczne tematy, jak „Frenzy”, „Doom Is Often Loud” czy „The U.F.O. Club”. Zapadają one w pamięć już przy pierwszym przesłuchaniu. Pozostałe utwory na płycie niewiele im wszystkim ustępują.

Fernando gra na wszystkich instrumentach (!), jedynie w kilku tematach na perkusjonaliach wspomaga go Cyndi Trissel. Tak więc, „Out To Sea 3 – The Storm” to w pełni autorski i do tego bardzo udany album gitarzysty, który po raz kolejny zachwycił swoich fanów niezwykle udaną porcją swojej instrumentalnej muzyki. Im dłużej słucham tej płyty, tym większe mam wrażenie, że Fernando wciąż jeszcze nie powiedział swojego ostatniego słowa…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!