Dla tych, którzy nie pamiętają, krótkie przypomnienie: Mandala to anglo-skandynawskie trio kierowane przez multiinstrumentalistę Rhysa Marsha (jego zeszłoroczny solowy album „October After All”, choć podkreślmy, że to rzecz z zupełnie innej muzycznej bajki niż muzyka grupy Mandala, recenzowaliśmy tutaj). W 2015 roku ukazała się debiutancka płyta Mandali „Midnight Twilight”, a 13 listopada br. zespół powraca ze swoim drugim albumem „The Echoes Of Your Mind”.
„The Echoes Of Your Mind” to muzyczna przejażdżka po ciężkich, psychodeliczno-rockowych terytoriach, inspirowana kulturą Bliskiego Wschodu. Do dwóch członków-założycieli (Rhys Marsh gra na gitarach, fisharmonii i śpiewa, a Will Spurling gra na perkusji) dołączył nowy basista Markus Wisth Edvardsen. Ich nowy album zawiera siedem premierowych utworów nagranych na żywo w położonym w środkowej Norwegii Marsh’s Autumnsongs Recording Studio w trakcie dziesięciu dni norweskiego lata (chciałoby się dodać: i nocy, ale w tamtym rejonie słońce latem nie zachodzi). Owocem tej sesji jest album niezwykły, mroczny (sic!), fascynujący, na którym dominuje surowe, oldschoolowe, nawiązujące do wczesnych lat 70., brzmienie oparte na tradycyjnych analogowych instrumentach.
Bez żadnych wątpliwości największe wrażenie robi zamykający płytę blisko 10-miutowy utwór „Beneath The Captive Sun”, który zawieszony jest w gęstych oparach solidnej psychodelii. Równie dobrze dzieje się też w nagraniu oznaczonym indeksem 2: „Alive On The Edge”. To drugi bardzo mocny punkt programu nowego albumu Mandali. Nastrojowy utwór „Blood Is Water” zawiera intensywne motywy bliskowschodnie, podobnie jak „One Last Circle”, w którym bęben i sitar misternie budują transową atmosferę, a rytmy stają się bardziej szalone i ciężkie. Etniczne. Ten fragment przypomina trochę twórczość kanadyjskiego zespołu The Tea Party. Pamiętacie? Warto jeszcze wyróżnić mocno osadzone na tradycyjnym bluesie, bardzo pozytywne nagranie „In The Midst Of A Midnigt Escape”, a także utrzymany w stylu współczesnego Opeth przejmujący i chwytający za serce opener „A Soul In The Night”, podczas gdy utwór "This Fading Light" na ich tle brzmi dość mrocznie i wydaje się przepełniony złowieszczym klimatem.
Drogi Czytelniku, jeżeli tylko tradycyjne psychodeliczne granie leży w kręgu Twoich zainteresowań, koniecznie sięgnij po ten album. Nie uświadczysz na nim elektroniki, samplowania, ani innych sztuczek związanych ze współczesną techniką realizacji dźwięku. Proponowana przez Mandalę muzyka to psychodelia najczystszej, nieskażonej postaci, nawiązująca do organicznego grania, któremu hołdowali rockowi twórcy na przełomie lat 60. i 70. minionego wieku. Aż prosi się, by wykrzyczeć: ‘Long live pure psychedelic rock!’.