Ping - The Zig Zag Manoeuvre

Artur Chachlowski

Już dawno do mojego odtwarzacza CD nie trafiła płyta z aż tak ekscentryczną muzyką. I nie ukrywam, że gdyby nie fakt, iż album „The Zig Zag Manoeuvre” ukazał się nakładem renomowanej wytwórni Apollon Records, to pewnie w ogóle nie zatrzymałbym się przy tym wydawnictwie.

Pochodzący z Oslo zespół Ping już od kilku dekad (zadebiutowali w 2000 roku albumem „It’s A Picnic”) gra eksperymentalnego i ekscentrycznego rocka. Po zapoznaniu się z zawartością najnowszej płyty „The Zig Zag Manouevre” wydaje mi się, że norwescy muzycy, łącząc elementy surowych brzmień lat 60. poprzez punk aż po nowoczesny metal i elektronikę, inspirują się takimi artystami, jak Zappa, Fred Frith, Ween, dEUS, Tom Waits, Wilco czy Melvins. Słychać, że aranżacje są, kolokwialnie mówiąc, nieortodoksyjne, a proces twórczy i praca w studiu była dla zespołu Ping dobrą zabawą, w której liczy się humor (zakręcone teksty oraz same tytuły utworów; najlepsze tego przykłady to „Copulating Cats”, „Shut Your Mouth” czy „Milk Your Mum”) i spontaniczność (vide niesztampowa okładka płyty) oraz tyleż twórcze, co zaskakujące wykorzystanie różnych instrumentów. Większość piosenek powstała w wyniku wspólnej improwizacji, a końcowy rezultat świadczy o tym, że członkowie zespołu mają dość luźne podejście do struktury poszczególnych piosenek oraz ich konstrukcji per se. Nie boją się też mniej lub bardziej świadomych naśladownictw, czego dowodem może być Waitsowa maniera wokalna w „Get Ready” czy utwór ”Copulating Cats”, który długimi fragmentami wydaje się być pastiszem floydowskiego „Us And Them”...

Niniejsza płyta ma dla grupy Ping ogromne znaczenie. Jest powrotem do działalności po kilkunastu latach milczenia. Zespół przez 13 lat wydostawał się z popiołów i zgliszczy swojego studia nagraniowego i sali prób. W wielkim pożarze spłonęła większość instrumentów, ale co najważniejsze, wszystkie skomponowane w tamtym czasie utwory ocalały. Nagranie „A Hammer Falling From the Sky” zostało zrealizowane zaledwie dwa dni przed tym, jak studio stanęło w płomieniach. Proces powrotu do funkcjonowania, choć długi i żmudny, musiał zaowocować niewielką zmianą personelu. Teraz Ping powraca w składzie: Jørgen Greiner (śpiew, gitara basowa), Mattis Janitz, (gitary), Tore Hofstad (instrumenty klawiszowe), Roald Madland (syntezatory), Mats Monstad (perkusja), Bjørn Arne Johansen (gitary) oraz Kristoffer Berre Alberts (saksofon). Masteringu płyty „The Zig Zag Manoeuvre” dokonał Jacob Holm-Lupo (White Willow, The Opium Cartel) i teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, by przewidziana na 20 listopada br. premiera nie mogłaby być spektakularnym powrotem grupy Ping to muzycznej rzeczywistości.

Jak już wspomniałem, muzyka zamieszczona na tym krążku to niekoniecznie ten gatunek, którego w wolnych chwilach słucham najchętniej, ale nie sposób nie być pod wrażeniem tej specyficznej ekscentryczności i jakiegoś dzikiego nieokiełznania, które tak mocno emanują ze wszystkich 10 utworów wypełniających program tego eklektycznego albumu...

Jesteś fanem Franka Zappy, Toma Waitsa czy pokrewnych im awangardzistów rocka? Koniecznie posłuchaj nowego krążka grupy Ping. Jeżeli wolisz albumy z muzyką bardziej pastelową, poukładaną w zgrabne utwory o ładnych melodiach i nasyconą bogatymi partiami instrumentalnymi, to sięgnij po twórczość Petera Gabriela, Davida Bowie czy Stevena Wilsona. Oba te muzyczne światy dzielą lata świetlne, lecz – jak już wspomniałem – nie znaczy to wcale, że nie można nie doceniać i nie być pod wrażeniem tego, co na swojej nowej ekstrawaganckiej płycie wymyślili Norwedzy z zespołu Ping.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!