Crippled Black Phoenix - Ellengæst

Andrzej Barwicki

Okaleczony Czarny Feniks powraca z najnowszym albumem zatytułowanym „Ellengæst”. Premiera miała miejsce z początkiem października tego roku, a album został nagrany w składzie: Belinda Kordic (wokal, perkusja), Helen Stanley (fortepian, syntezatory, trąbka), Andy Taylor (gitary) i oczywiście Justin Greaves. W zespole nie ma już wokalisty i gitarzysty Daniela Anghede, który opuścił zespół kilka miesięcy po ukazaniu się „Great Escape”.

Problem z wokalem Justin Greaves rozwiązał zapraszając kilku gościnnych wokalistów. Na „Ellengæst” można usłyszeć: Vincenta Cavanagha (Anathema), Kristiana „Gaahla” Espedala (Gaahls Wyrd's, ex-Gorgoroth), Jonathana Hulténa (Tribulation), Ryana Pattersona (Coliseum, Fotocrime) i Suzie Stapleton. Tytuł najnowszej płyty nawiązuje w dawnym tłumaczeniu i zgodnie ze skandynawskimi wierzeniami do „silnego ducha” lub „złośliwego demona”. W tym też klimacie utrzymany jest ten album - niepokojący, melancholijny, ale budzący też nadzieję.

Już pierwszy utwór, „House Of Fools”, jest świetnym wyznacznikiem tego, co usłyszymy na całej płycie – przejmująca trąbka kojarzy mi się z chorałem pogrzebowym granym właśnie na tym instrumencie. Znakomicie budowana jest tutaj dramaturgia, zarówno instrumentalna, jak też wokalna, powodująca momentami przerażenie. Zostajemy pochłonięci przez dwa światy, a okrzyki i dźwięki syreny w realny sposób szargają naszymi myślami. Jak na początek to bardzo duża dawka emocji. W kolejnym nagraniu zatytułowanym „Lost” też nie zaznamy spokoju, a wokalny duet Belinda Kordic - Vincent Cavanagh kontynuuje tą niezwykłą atmosferę. Słowa, które do nas docierają mówiące o zagubieniu ludzi też nie wróżą niczego dobrego. Natura nas ostrzega, my zaś to bagatelizujemy, co może mieć nieodwracalne następstwa dla kolejnych generacji. Smutne, ale jakże donośnie wyśpiewane…

„In The Night” zaśpiewane mistycznym niskim głosem przez blackmetalowego wokalistę Gaahla brzmi wręcz przerażająco. Napięcie rośnie, a wraz z gitarową solówką swym ciężkim rytmem osacza nas ponurą aurą. Nie bez znaczenia jest powtarzający się wers „…Żyć, by kolejny dzień walczyć…”.

W „przebojowym” rytmie przemawia do nas utwór „Cry Of Love”. To piękna i chwytliwa melodia, a gitary wraz z perkusją porywają nas impulsywnym wykonaniem. Jest to rozpaczliwy krzyk miłości ukazujący nam, że czas nie zawsze potrafi złagodzić nasz ból po utracie kogoś bliskiego. Też czasami potrafimy zagubić się w naszej czułości w nawiązaniu do tej piosenki. Odnośnie tego nagrania, w myślach pojawia się Wayne Hussey, którego zapewne zwolennicy gotyckiego rocka doskonale pamiętają z Sisters Of Mercy... Niemniej intensywnie i hipnotyzująco rozbrzmiewa nagranie „Everything I Say”. Fascynujące i wymowne jest w tej zasmuconej atmosferze płyty „Ellengæst”. Nawiasem mówiąc, utwór ten pochodzi z repertuaru amerykańskiego muzyka Vica Chesnutta (1964-2009). Kto jeszcze nie miał okazji poznać artystycznych dokonań tego piosenkarza polecam sięgnąć po jego nagrania.

Następujący po nim krótki, niespełna dwuminutowy temat zatytułowany „(-)” to opis człowieka pogrążonego w depresji. A zaraz po nim nadchodzi czas na najdłuższy fragment tego najnowszego krążka: ponad jedenastominutową kompozycję „The Invisible Past”. Przesycona wspaniałymi gitarami, fortepianem, syntezatorem i wokalem Jonathana Hultena ma coś z klimatu twórczości Sigur Rós. Atmosfera w połowie nagrania nabiera bardziej progresywnego charakteru, nie tracąc przy tym swej magii budowania nastroju, muzycznego etosu i epickiego rozmachu. A już na samo zakończenie tego wydawnictwa usłyszymy jak Crippled Black Phoenix interpretuje nagranie „She’s In Parties” z dorobku jednego z pionierów gotyckiego rocka, grupy Bauhaus.

Ta więź łącząca Crippled Black Phoenix z gotycką sceną rockową w różnym stopniu dość często pojawiała się w ich eksperymentalnym podejściu do prezentowanej przez siebie muzyki. Nie inaczej jest na nowej płycie, na której zespół czaruje niezwykłą atmosferą panująca na tym krążku. To zimne piękno muzyki Crippled Black Phoenix potrafi wzruszać i fascynować. Wybór różnych wokalistów przyczynił się do jeszcze lepszego odbioru poszczególnych kompozycji. Dzięki temu album zyskuje dodatkowe walory. Niepokój, który dociera do naszych uszu z każdym kolejnym przesłuchaniem powoduje, że jeszcze chętniej sięgamy po ten album. Bezpiecznie możemy przejść pomiędzy „złośliwym demonem”, a „silnym duchem”…

Przemierzając muzyczne ścieżki najnowszej płyty Crippled Black Phoenix, którą szczerze polecam, napotykamy tkwiące w nas emocjonalne, żywiołowe, nostalgiczne i ponure zakamarki człowieczeństwa.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!