Soul Secret - Flowing Portraits

Artur Chachlowski

ImageAlbum „Flowing Portraits” to kawał solidnego progresywnego metalu z Włoch. Grupę Soul Secret założyli przed czterema laty Lucio Grilli (bg), Antonio Mocerino (dr) i Antonio Vittozzi (g). Rok później nagrali swoje pierwsze demo, na którym znalazł się utwór „Inner War”, który teraz jako jedna z 6 kompozycji wypełnia wydaną przez wytwórnię ProgRock Records debiutancką płytę zespołu pt. „Flowing Portraits”. Została ona nagrana przez Soul Secret w pięcioosobowym składzie, a wspomniane przeze mnie trio założycieli uzupełniają Luca Di Gennaro (k) oraz Mark Basile (v). Ten drugi powinien być doskonale znany polskiej publiczności, gdyż niedawno (w maju 2006r.) odwiedził nasz kraj, by wraz ze swoją ówczesną grupą Mind Key w trakcie koncertu w Teatrze Śląskim im. Wyspiańskiego w Katowicach zrealizować płytę DVD.

Masteringiem płyty „Flowing Portraits” zajął się sam Karl Groom - gitarzysta grupy Threshold, znany także z producenckiej współpracy m.in. z Areną i Pendragonem. Nadał on odpowiedniego szlifu kompozycjom grupy Soul Secret, dzięki czemu muzyka, którą słyszymy na niniejszym albumie zdecydowanie odbiega od sztampowego prog metalu. Wprawdzie w muzyce Soul Secret królują ciężkie riffy, karkołomne gitarowe solówki, mnóstwo jest też efektownych partii klawiszowych, ale ciekawe rozwiązania melodyczne i świetne pomysły formalne powodują, że przy instrumentalnych popisach członków zespołu wcale nie trzeba zgrzytać zębami, ani zatykać uszu chroniąc je przed nadmiarem hałasu.

Album „Flowing Portraits” posiada jakby swoje dwa oblicza. Trzy pierwsze utwory to charakterystyczna dla prog metalu ostra jazda. Nie ukrywam, że przy pierwszym przesłuchaniu trochę zawiodło mnie to dość przewidywalne otwarcie tego krążka. Na szczęście w dalszej części albumu dzieje się dużo lepiej. Już czwarty na płycie utwór, „Learning To Lose”, zachwyca niezwykłymi partiami granymi na klawiszach. Nadają one temu nagraniu charakterystycznego neoprogresynego charakteru. Potem na płycie pojawia się akustyczny moment w postaci utworu „Regrets”. Ale nie jest to wcale złamanie tempa w stylu „a teraz czas na obligatoryjną balladę”. To raczej zbiór spokojnie zagranych dźwięków akustycznej gitary, delikatnego syntezatorowego tła oraz świetnie prezentujących się wielogłosów. Nagranie to posiada ewidentny amerykański wydźwięk. No i na koniec grupa Soul Secret zostawiła najlepsze. Płytę zamyka monumentalna kompozycja „Tears Of Kalliroe”, która posiada niezwykle podniosły orkiestrowy wstęp. Suita ta przypomina mi po trosze pod względem konstrukcji „6 Degrees Of Inner Turbulence” grupy Dream Theater. No może nie jest ona tak długa (trwa niespełna 17 minut), ale mnogość wątków i powracających tematów kumulujących się w fantastycznym finale sprawia, że słucha się jej z wypiekami na twarzy i ciarkami rozkoszy na plecach. Nagranie to naprawdę pozostawia doskonałe wrażenie i stanowi najmocniejszy punkt programu tej płyty.

Po kilkukrotnym przesłuchaniu płytowego debiutu grupy Soul Secret mogę stwierdzić, że czuję się przekonany do tego albumu. No, może nie całego, ale „kupuję” tę jego część, która rozpoczyna się mniej więcej w jego 24 minucie, a więc w chwili, gdy rozlegają się pierwsze dźwięki utworu „Learning To Lose”. Następujących po nim 30 minut muzyki słucha się już z zapartym tchem i, pomimo niezbyt wielkiej liczby oryginalnych cech, uważam tę płytę, a przynajmniej jej drugą połowę, za godną polecenia wszystkim fanom dobrego prog metalowego grania.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!