Majestic - Monument

Artur Chachlowski

„Monument” to już dziewiąty album w dorobku projektu o nazwie Majestic, którego mózgiem jest pochodzący z Detroit, a mieszkający w Minneapolis multiinstrumentalista Jeff Hamel. Tak się dobrze składa, że na naszym portalu śledzimy losy tego projektu od samego początku jego funkcjonowania i na naszych łamach zrecenzowaliśmy wszystkie jego dotychczasowe płyty. Nie może więc być inaczej z najnowszym, wydanym po sześcioletniej przerwie, albumem „Monument”. A robimy to z tą większą przyjemnością, gdyż jest to album bardzo dobry, bardzo progresywny i zawierające wyłącznie, długie, bardzo rozbudowane, wielowątkowe kompozycje.

A jest ich na płycie „Monument” sześć. Najkrótsza, „Resist On High” trwa 11 i pół minuty, najdłuższa, tytułowa „Monument”, to już 24 minuty i 19 sekund wspaniałej muzyki. Mało tego, przy zakupie albumu można otrzymać cyfrową wersję nagranej na nowo kompozycji „Clover Suite”, która oryginalnie pochodzi z wydanej w 2009 roku EP-ki pod tym samym tytułem. I trwa ona równo pół godziny! To nie koniec niespodzianek, bo jako swoisty bonus Jeff dorzucił to do swojego najnowszego wydawnictwa skróconą do 4 minut i zaaranżowaną akustycznie repryzę niewątpliwie wyróżniającej się w tym zestawie kompozycji „Silent Horizons”. Zatem w sumie Majestic na „Monument” oferuje nam 135 minut… majestatycznej, monumentalnej, bardzo udanej muzyki. Czyż trzeba czegoś więcej?...

Jeff Hamel sam komponuje i gra praktycznie na wszystkich instrumentach (instrumentalnie wspomaga go jedynie perkusista Mike Kosacek), natomiast do partii wokalnych zaprosił liczne grono wokalistów z całego świata: Jessica Rasche, Sarah Hamel, Thomas Niedermayer, Arnab Sengupta, Raphael Gazal, Liel Bar-Z oraz Eric Castiglia. Niektóre nazwiska pamiętamy z wcześniejszych płyt, niektóre głosy pojawiają się po raz pierwszy, a sama ich tak liczna obecność wydaje być się strzałem w dziesiątkę, gdyż różnorodność w sferze wokalnej bezbłędnie koreluje z realizacją artystycznej wizji Hamela, która polega na stworzeniu epickiego, nomen omen, monumentalnego, dzieła nacechowanego różnorodnością, wielobarwnością, utrzymanego wszakże w spójnych ramach koncepcyjnych.

Bo właśnie taka jest muzyka, którą słyszymy na płycie „Monument”: epicka, dojrzała, bardzo rozbudowana, progresywna aż do ekstremum. Unikalny styl gry na gitarze Hamela w połączeniu z jego klimatycznymi klawiszami stworzył niepowtarzalne brzmienie i uduchowiony klimat, w jakim utrzymana jest cała płyta. Hamelowi udało się stworzyć kawał świetnej muzyki zawierającej liczne progresywne wpływy. Stylistyka, w jakiej utrzymane są poszczególne kompozycje to mieszanka tego, co niektórzy nazwaliby neoprogresem lub przestrzennym symfonicznym progiem. Obejmuje ona zarówno spokojne, klimatyczne pasaże, intensywne hardrockowe, a nawet progmetalowe granie (dominuje ono przede wszystkim w kompozycji „Endless Ages”) oraz niezliczoną ilość wspaniałych muzycznych inspiracji. Znajdziecie tu pierwiastki twórczości Dream Theater, Yes, Genesis, Ayreon, Porcupine Tree i Rush.

Polecam. Album „Monument” to dobre progresywne granie, a wypełniające go utwory to ciekawie skonstruowane i mocno rozbudowane kompozycje z mnóstwem klimatycznych solówek, instrumentalnych pasaży i momentów do dryfowania w kosmosie… Topograficzne opowieści naszych czasów…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!