Dziś przed nami solowy debiut włoskiego jazzrockowego muzyka Daniele Sollo. Dotychczas sporadycznie współpracował on z innymi przedstawicielami włoskiej sceny progresywnego rocka (m.in. z zespołem Echoes Of Secrets wystąpił na składance poświęconej twórczości Pink Floyd wydanej przez wytwórnię Mellow Records, występował też jako muzyk koncertowy z grupą Hostsonaten). Album zatytułowany „Order And DisOrder” koncepcyjnie poświęcony jest zagadnieniu „porządku i nieporządku” inspirowanemu różnymi szkołami filozoficznymi i teoriami austriackiego psychoanalityka Wilhelma Reicha. Jak się okazuje, porządek i nieporządek są ze sobą głęboko powiązane, a także charakteryzują stylistykę i konstrukcję albumu Daniele Sollo. „Order And DisOrder” czerpie inspirację z filozofii i psychoanalizy, aby zaoferować słuchaczowi nową ścieżkę muzyczną, która porządkuje chaos - konflikt lub dialektykę między porządkiem a nieporządkiem - i przekształca go w album, który gromadzi liczne wpływy gatunkowe. Bo słychać na nim bardzo różne, często pozornie przeciwstawne, elementy i motywy – zarówno chaotyczne, jak i te, które generują coś harmonijnego i spójnego. Powstał z tego album nieoczywisty. Niejednoznaczny i trudny do jednoznacznego sklasyfikowania. Nieprzewidywalny. I to nie tylko dla fanów prog-rocka.
Ale za to melodyjny i przyjemny w odbiorze…
Muzyczny język Daniele Sollo to prawdziwa mieszanka rocka progresywnego, jazz/fusion, muzyki klasycznej oraz poprockowej piosenki. Wyraźnie słychać, że Daniele uwielbia zarówno Franka Zappę, jak też i Genesis, Milesa Davisa i Davida Bowiego, PFM i Pata Metheny'ego.
Wśród zaproszonych do nagrań gości znajdujemy m.in. Fabio Zuffantiego (Hostsonaten), Alessandro Corvaglię (Delirium, La Maschera Di Cera), Lukę Scheraniego, Valerio Lucantoniego (The Wormhole Experience) i Stefano Agniniego, a także gitarzystę Domenico Cataldo, który wspólnie z naszym bohaterem zaaranżował ten album. Dzięki nim wszystkim ten wywodzący się jazzrockowych kręgów Neapolu artysta rozwinął skrzydła i płytą „Order And DisOrder” zrealizował się muzycznie w świecie progresywnego rocka. Bo jak mało kto przed nim, na swoim albumie umiejętnie połączył zawiłość struktur fusion z melodyjnym językiem prog rocka.
W sześciu zamieszczonych na „Order And DisOrder” utworach udało mu się stworzyć dźwiękową platformę rozwieszoną pomiędzy progiem (dwie epickie kompozycje: „A Journey” oraz „Anytime, Anyplace”, która wydaje się najwspanialszym fragmentem tego wydawnictwa), jazz-rockiem („Turn Left” z rewelacyjną partią gitary basowej zagraną techniką slap), fusion (utwór „In My Arms” jakby z pogranicza klasycyzującej aranżacji i jazzowej linii basu), hard rockiem (w takim stylu utrzymana jest otwierająca płytę kompozycja „11 IX 1683”, poświęcona Bitwie Wiedeńskiej) i klasyką (m.in. pięknie odegrana na gitarze basowej Pawana fis-moll Gabriela Fauré, którą – niczym wisienkę na torcie - umieścił na samym końcu swojej naprawdę niezłej płyty).