Poznańska firma Oskar dokonała kompaktowej reedycji dwóch najnowszych (w sumie dyskografia grupy Flor De Loto obejmuje aż 8 tytułów) płyt peruwiańskiej formacji Flor De Loto. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, że od 1998 roku w dalekim Peru działa zespół, który nie tylko wyróżnia się jako jeden z najlepszych zespołów progresywnych w Ameryce Łacińskiej, ale doskonale radzi sobie w stylistyce prog rocka mocno nasączonego brzmieniami latynoskiego folku, muzyki hardrockowej, a także pierwiastkami jazz fusion. Efekt jest taki, że długimi chwilami For De Loto upodabnia się do klasycznego brzmienia grupy Jethro Tull wzbogaconego o typowe południowoamerykańskie smaczki etniczne.
W trakcie ponad 20 lat swojej działalności zespół Flor De Loto wciąż rozwija się, doskonali i modyfikuje swoje brzmienie, a także dość często dokonuje przetasowań personalnych. Na najnowszej, wydanej oryginalnie w 2018 roku płycie „Eclipse” grają dwaj członkowie-założyciele: Alonso Herrera (śpiew i gitary) i Alejandro Jarrin (gitara basowa), a oprócz nich jeszcze Sergio Checho Cuadros (instrumenty dęte, w tym przede wszystkim flety), Gabriel Iwasaki (instrumenty klawiszowe) oraz Alvaro Escobar (perkusja).
„Eclipse” rozpoczyna się epickim wykonaniem znanego tradycyjnego tematu „El Cóndor Pasa”, który w pewnym momencie przemienia się w dynamicznie zagraną wersję „Locomotive Breath” z repertuaru Jethro Tull. Już sam ten wstęp daje pojęcie o tym, że będziemy mieli do czynienia z ekscytującą mieszanką ciężkiego prog rocka i muzyki etnicznej: od napędzających gitarowych riffów i soczystego gitarowego solo zagranego na gitarze wah-wah (gościnnie tą solówką popisał się doskonale znany w rockowym świecie producent płyty, Roy Z) po finezyjny flet, dostojne organy Hammonda oraz solidny wokal Alonso Herrery, który na całej płycie śpiewa po hiszpańsku. Jest jeszcze jeden ważny aspekt: skrzypce. W jednym z najznakomitszych utworów na tym albumie, „Almas Perdidas”, na instrumencie tym szaleje (dosłownie!) Elvira Zhamaletdinova.
Utworów na płycie „Eclipse” jest 10 (plus jeden bonus track), trwają one łącznie 53 minuty i stanowią spójną stylistycznie całość. Album ma swoje tempo, peruwiańscy muzycy grają z wykopem, w powietrzu unosi się niezwykle optymistyczna nuta, przez cały czas słychać radość grania i niezwykle pozytywną energię dobywającą się z muzyki Flor De Loto, która cały czas przenosi słuchacza od prog metalu po andyjski folk i z powrotem. To prawdziwy znak firmowy tego zespołu.
Nie sposób, a właściwie to nie ma potrzeby, wymieniać tytułów wyróżniających się utworów. Cały album jest równy, nie posiada praktycznie słabych punktów, a ma kilka naprawdę gorących momentów: „Tempestad”, „Animal”, „Paraiso”, wspomniany już „Almas Perdidas” czy też kompozycja tytułowa „Eclipse” - to utwory melodyjne i harmonijne, zaaranżowany ze smakiem i wykonane w sposób więcej niż kompetentny.
Album zamyka instrumentalny temat „Lineas de Nazca”. Rozpoczyna się on strzelistymi dźwiękami andyjskich fletów, potem do głosu dochodzi grająca z nimi unisono rockowa gitara i chwytliwy, utrzymany w średnim tempie beat z napędzającymi go gitarowymi riffami i znowu andyjskim fletem. Do tego w tle mamy mocarną partię klawiszy, które w połączeniu z nadającymi rytm bębnami stają się prawdziwą kwintesencją firmowego brzmienia De Loto.
Do polskiego wznowienia dołożono bonus track w postaci utworu „Antes de Despertar”. Znowu oparty jest on na wiodącej roli fletu oraz hardrockowej gitary. Istne folkrockowe szaleństwo na sam koniec tego wydawnictwa…
Gorąco polecam to wydawnictwo – podobnie jak wznowioną równolegle przez Oskara poprzednią płytę Flor De Loto „Árbol De La Vida” z 2016 roku – wszystkim fanom progresywnego folk rocka, którzy lubią wyraziste rockowe gitary, ciężkie, acz finezyjne rockowe klimaty, a nade wszystkim wszechobecne wirtuozerskie partie fletu. Warto sięgnąć po te wydawnictwa, by dowiedzieć się, że peruwiańscy muzycy nie gęsi i też mają swój świetnie prezentujący się i bardzo komunikatywny progrockowy język.