Dziś dzielę się jednym z odkryć ubiegłego roku. Ileż dobra umyka nam w nawale muzycznych premier i milionach plików porozrzucanych w internetowym bycie. Takowym rodzynkiem pomiędzy śmieciami okazał się bohater dzisiejszej rozprawki.
The Ocean - niemiecki band mający w swym dorobku już dziesięć albumów. Nieodkryty do tej pory, porwał niezwykłą oryginalnością i siłą przekazu. Pod igłą ląduje ostatni w dyskografii album - "Holocene" z 2023 roku, będący swoistą klamrą trwającego od lat projektu. Holocen to najmłodsza era geologiczna w historii naszej planety, będąca inspiracją omawianego dziś materiału.
"Holocene" jest kontynuacją płyty "Phanerozoic II: Mesozoic/Cenozoic" z 2020 roku, a zarazem epilogiem "geologicznych" poprzedniczek. Miliony lat naszej planety stanowią fundament dla problemów współczesności, konsumpcjonizmu, pandemicznego marazmu i kultu młodości. Liryczność przekazu wzywa do przemyśleń i refleksji nad podejmowanymi przez nas działaniami. Muzycznie mamy do czynienia z petardą emocji i rozbuchaną ekspresją stylów. Elektronika, która napędza album, genialnie współgra z progresywnym metalem i post rockiem. Fuzja muzycznych eksperymentów przynosi godzinny materiał, a słuchacz podlega dźwiękowym pieszczotom płynącym z cudownie zbudowanej całości.
Ambientowy klimat nadaje albumowi tajemniczości, progmetalowe zrywy przywołują Katatonię, a mroczne doły pachną Toolem. Rozbudowane instrumentarium to wizytówka Niemców, a fortepianowe plansze z sekcją dęta wyróżniają brzmienie zespołu na tle konkurentów. Wzięli mnie gładko i po całości. Zaczarowany ich światem czuję się zobowiązany do eksploracji całokształtu, po raz kolejny ciesząc się, że muzyka wciąż potrafi zaskoczyć i oczarować.