Loonypark - Egoist

Artur Chachlowski

ImageKrzysztof Lepiarczyk – to niezwykle aktywny krakowski muzyk i kompozytor znany z co najmniej kilku projektów muzycznych. Mieliśmy już okazję poznać jego pop rockowego Meteopatę (album „Muzycznie będzie ślicznie” z 2007r.), na wskroś rockowy, choć przy tym nieco eklektyczny, Liquid Shadow (w tym roku ukazał się album „Spectrum”, będący kolekcją utworów nagranych w latach 2001 - 2003) oraz neoprogresywny Nemezis. W tym ostatnim Krzysztof znalazł się niejako w zastępstwie nieobecnego w reaktywowanym zespole klawiszowca Wojciecha Nowakowskiego i siłą rzeczy nie był zaangażowany w proces komponowania muzyki wydanej kilka tygodni temu na płycie Nemezisu. Niemniej, jako kompozytor, ma on już spore doświadczenie, gdyż jest on autorem większości materiału firmowanego przez Meteopatę i Liquid Shadow. Do kolekcji brakowało mu tylko własnego, autorskiego projektu, z którym mógłby zaprezentować publiczności swoje prog rockowe zainteresowania.

Wraz ze znaną z Liquid Shadow wokalistką Sabiną Godulą – Zając utworzył on grupę o nazwie Loonypark, do której zaprosił debiutujących w świecie polskiego art rocka muzyków: Piotra Grodeckiego (g), Jakuba Grzesło (dr), Piotra Lipkę (bg) i Macieja Tomczyka (g). Sabina napisała wszystkie teksty (do utworów „Time” i „Alone” wspólnie z Lepiarczykiem), a Krzysztof skomponował muzykę do 8 utworów stanowiących program płyty zatytułowanej „Egoist”. Ukazała się ona pod koniec czerwca nakładem firmy wydawniczej Lynx Music.

Na albumie „Egoist” znajdujemy melodyjną prog rockową muzykę ubraną w formę zgrabnych i bardzo przystępnych piosenek. Nie są to jednak banalnie proste utwory sprowadzone do kilku zwrotek i refrenu, a subtelnie rozbudowane nagrania (większość z nich trwa po około 6 minut z sekundami), które posiadają mnóstwo autentycznych zalet, powodujących, że całej płyty słucha się z dużą przyjemnością. Po pierwsze, uderza ich niesamowita przystępność. Zespół Loonypark nie stara się epatować odbiorcy skomplikowanymi strukturami, ani też zbyt złożonymi aranżacjami. Już od pierwszego przesłuchania większość utworów zapada w pamięć ze względu na miłe uszom linie melodyczne. O takiej muzyce mówi się „przyjazna dla odbiorcy”. Po drugie, stosunkowo proste i niewyszukane aranżacje urozmaicone są ciekawymi partiami instrumentalnymi. Tu prym na swoich syntezatorach wiedzie sam lider zespołu, lecz ja zwracam uwagę na gitarowe solówki w wykonaniu Macieja Tomczyka. We wspaniały sposób nadają one prawdziwego kolorytu muzyce Loonyparku. Po trzecie, bardzo dobrze prezentują się partie wokalne w wykonaniu Sabiny. Jej głos podobał mi się już w Liquid Shadow, ale nie wiedzieć czemu (tłumaczę sobie, że być może była to kwestia stylistyki i repertuaru) dopiero w Loonypark może ona zaprezentować pełnię swojego talentu. Jej śpiew jest na płycie „Egoist” klasą samą w sobie i stanowi prawdziwą wartość dodaną muzyki grupy Loonypark. Po czwarte wreszcie, pośród 8 piosenek, które znajdujemy na płycie „Egoist” (by być precyzyjnym: 7 piosenek i jednego nagrania instrumentalnego pt. „Hope”) nie ma słabego utworu. Po prostu nie ma. Wydaje mi się, że wszystkie z osobna mogłyby żyć one własnym życiem, stając się (wiem, że to w dzisiejszych realiach prawie niemożliwe) prawdziwymi przebojami, a do tego wspaniale prezentują się one razem, gdy słucha się ich po kolei w sekwencji, którą stanowi program niniejszej płyty. Wśród poszczególnych utworów są nagrania, w których akcenty prog rockowe przeważają nad elementami pop (jak w „Time”, „Egoist”, „Faith”, czy „The City”), w innych proporcje przesunięte są nieco bardziej w stronę melodyjnego rocka (jak na przykład w „Alone”, „Hello” czy „Love”), ale wszystkie one, bez wyjątku, stanowią wspaniały portret inteligentnie podanej melodyjnej, niezwykle przystępnej i miłej uszom art rockowej muzyki.

Krzysztof Lepiarczyk posiada niezwykły talent do pisania nieskomplikowanych, a przy tym ambitnych melodii. Wraz ze swoim Loonyparkiem przedstawił nam na płycie „Egoist” przewspaniały prog rockowy zestaw muzyczny na rozpoczynające się lato. Zestaw złożony z bezpretensjonalnych utworów, które świetnie prezentują się zarówno, gdy słucha się ich w samotności z potencjometrem wzmacniacza podkręconym na maksa, jak i w schowanym przed prażącym słońcem cieniu, sącząc piwo z przyjaciółmi, którzy o progresywnym rocku nie mają zielonego pojęcia, lecz po którymś utworze z zaciekawieniem pytają: „a kto to tak fajnie gra?”.

Gorąco polecam tę płytę naprawdę wszystkim. Zarówno Słuchaczom zakochanym w ambitnych, prog rockowych brzmieniach, jak i tym, którzy w muzyce najbardziej cenią sobie jej melodyjność, spokój i nienachalność aranżacyjną. Jak dla mnie, album „Egoist” ze swoją art rockową dostojnością i niezwykłą melodyjnością, to absolutny faworyt do miana progresywnego hitu tegorocznego lata.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!