Pajak, Marcin - Last Day In Poland

Artur Chachlowski

Trafiła mi w ręce koncertowa płyta "Last Day In Poland" mieszkającego w Anglii polskiego gitarzysty Marcina Pająka. W wieku 17 lat rozpoczął muzyczną edukację w lokalnej szkółce Yamaha w Skarżysku-Kamiennej. Grał na gitarze w kilku projektach - m.in. w heavymetalowym zespole Stone Heads, po czym w 2004 roku wyjechał do Londynu, gdzie wraz z perkusistą Tomaszem Faustusem założył nowy projekt o nazwie Out Of Heaven.

Tuż po nagraniu materiału na pierwszą płytę zespół nieoczekiwanie rozpadł się i Marcin dołączył do grupy Schist, która w 2009 roku nagrała płytę zatytułowaną "Tribulation". W 2011 roku, kiedy Schist zawiesił swoją działalność, Marcin dołączył do reaktywowanego w Londynie, znanego wcześniej w Polsce, zespołu Thetragon oraz rozpoczął swój solowy projekt o nazwie Marcin Pajak. Ma z nim na koncie trzy albumy studyjne, z których ostatni – „Last Day” – ukazał się w 2020 roku.

Koncert wypełniający program płyty „Last Day In Poland” został zarejestrowany (zarówno w wersjach audio i wideo – tą drugą można obejrzeć na kanale YouTube: https://youtu.be/B_yJH_fB2ss) 15 maja 2021 roku w chrzanowskim Centrum Kultury MOKSiR. Domyślam się, że był to koncert bez udziału publiczności. Ani w trakcie koncertu, ani w przerwach pomiędzy poszczególnymi utworami nie słychać reakcji widzów. Tak więc wygląda na to, że na krążku „Last Day In Poland” znajdują się wykonane na żywo utwory z ostatniej płyty studyjnej Marcina, które zostały wzbogacone nowymi dźwiękami wykonanymi przez muzyków biorących udział w tym koncercie. A oprócz Marcina, który śpiewa i gra na gitarze (oraz w jednym utworze na saksofonie!) na chrzanowskiej scenie pojawili się jeszcze: W.R.Ona – gitara basowa, Michał Powązka – gitary, Piotr Sitkowski – instrumenty klawiszowe oraz Piotr V. Gawlik – perkusja.

Nowe wykonania pełne są improwizowanych partii instrumentalnych, a dodatkowo całość materiału wzbogacona jest swoistą energią koncertu i efektem synergii panującej pomiędzy poszczególnymi muzykami.

Przyznam, że nie znałem wcześniejszych nagrań Marcina, ale słuchając niniejszej płyty odniosłem wrażenie, że mam do czynienia z artystą nietuzinkowym. I szkoda, że tak mało znanym w środowisku polskiego prog rocka. Na pewno proponowana przez Marcina muzyka nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, poszczególne utwory nie należą do takich, które szybko zapadają w pamięć, być może ich melodyka nie jest zbyt oczywista, a wokal, delikatnie mówiąc, nie jest najmocniejszą stroną lidera, to należy podkreślić muzykalność całego zespołu oraz to, że potrafi on wytworzyć szczególny nastrój i skutecznie przykuć uwagę odbiorcy. I to do tego stopnia, że po kilkukrotnym wysłuchaniu tego materiału stałem się fanem muzyki Marcina Pająka. No bo bez dwóch zdań, jest to muzyka intrygująca, klimatyczna i niebanalna.

Spytacie o najciekawsze momenty tego albumu? Powiem tak: najlepiej słuchać go w całości. Siłą trwającego równą godzinę chrzanowskiego występu jest właśnie jego spójność i gęsty, intrygujący klimat. Gdybym miał wskazać na momenty, przy których na sercu robi się najcieplej, to niewątpliwie jest to finałowa (druga) część utworu „Last Day”, efektowanie rozwiązana instrumentalnie kompozycja „Lost In Time”, najbardziej nośny w tym zestawie „Release Me From My Fear”, a także trącące jazz rockiem nagranie „Sometimes”. No, może jeszcze zaskakująco brzmiący, etniczno-szamański finałowy utwór „Talking With Spirits”. Ale koniecznie trzeba posłuchać całości. Warto!

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!