Astrakhan - A Slow Ride Towards Death

Maciek Lewandowski

Ten album od końca kwietnia powracał do mojego odtwarzacza stosunkowo regularnie. Świadczy to o jego magnetycznej sile, ponieważ muzyka szwedzkiego zespołu Astrakhan intryguje, porusza, a co najważniejsze stanowi poziom godny wielkiego szacunku i szerszej prezentacji.

To w dużej mierze zasługa lidera i wokalisty w jednym - Alexandera Lycke. Czytając jego bogate dossier nie można wyjść z podziwu i odnieść wrażenia, że urodził się dla śpiewania ! Kształcił się na prestiżowym Uniwersytecie Sceny i Muzyki w Göteborgu. Zagrał wiele znaczących ról w musicalach m.in. w „American Idiot” w Sztokholmie, „Passion at Spira” w Jönköping, w „Dzwonniku z Notre Dame” w Berlinie. Wcielał się w rolę Bergera w kultowym „Hair”, Athosa w „Trzech Muszkieterach”, ale przede wszystkim wzbudził zachwyt w „Jesus Christ Superstar” wystawianym w rodzimej Szwecji oraz w Anglii. Nie przez przypadek zatem został wybrany wg czytelników wielu magazynów rockowych w 2016 r. najlepszym szwedzkim piosenkarzem.

Dzieląc te wszystkie teatralne skandynawskie sceny, aż po sam prestiżowy West End w Londynie, Lycke wraz z muzykami, byłymi członkami takich kapel jak Pain of Salvation, Royal Hunt, House of Shakira stanął na czele hardrockowego zespołu Astrakhan, którego początki datują się na 2005 rok. Posiadając tak wielki wokalny potencjał, zaledwie kwestią czasu było to, aby i w dziedzinie rocka odnieść zasłużony sukces. Swoją najnowszą płytą o jakże intrygującym tytule „A Slow Ride Towards Death”, Astrakhan wydał dokładnie 23 kwietnia 2021, nakładem wytwórni Melodic Passion Records. Album trwa standardowy „winylowy czas” - 45:21 min. i nie tylko tym nawiązuje mocno do klasyki hard rocka, a ukazuje ten szwedzki zespół jako jeden z ciekawszych na skandynawskim rynku

Ta pochodząca ze Sztokholmu grupa nigdy nie ukrywała swoich mocnych inspiracji dokonaniami Deep Purple, ale robi to w sposób bardzo wysmakowany, nie pozbawiony własnej oryginalności. To płyta wypełniona mocnymi muzycznymi i lirycznymi obrazami, potrafiąca oczarować niemalże każdą prezentowaną nutą z ośmiu zawartych na niej utworów. Oprócz wspomnianego, obdarzonego niesamowitym głosem Alexandra, zespół tworzą: Per Schelander - bas i wokal, Johan Hallgren – gitary, chórki oraz Martin Larsson – perkusja. „A Slow Ride Towards Death” jest już ich trzecim studyjnym albumem.

Wokal Alexandera Lycke to walor nie do podważenia. W otwierającym utworze "Lonesome Cry" usłyszymy dzięki niemu wpływ Davida Bowiego. Jest to stosunkowo zaniżona, powolnie płynąca muzyczna rzecz, której wspaniałą kulminacją jest liryczne interludium pojawiąjące się w okolicach trzeciej minuty, wprowadzające słuchacza w teatralny wręcz nastrój.

W "Take Me With You" każdy fan rocka będzie miał automatyczne skojarzenia z utworem „Innuendo” Queen, szczególnie w jego pierwszej fazie, gdzie usłyszymy to podniosłe tempo i charakterystyczne harmonie. Potem muzyczne elementy tworzą specyficzną muzyczną miksturę doskonale współpracującą, wręcz zdaną na łaskę wokalu Lycke’go.

"What You Resist Will Remain" to jedna z dłuższych kompozycji, trwająca blisko 6 i pół minuty, w których nie sposób usłyszeć i nie poddać się tej „purpurowej” aurze. Imponują jest tu także perkusja Martina Larssona, a całość opiera się na dźwiękach syntezatorów, będących wielkim ukłonem w stronę niezapomnianego Johna Lorda.

"Never Let You Go", choć zaczyna się stosunkowo dusznie i ciężko, to potem umiejętnie zwalnia i wprowadza trochę hipnotyzującą atmosferę. Efektowna ekspresja linia basu Pera Schelandera daje kapitalne odbicie od cięższych sekcji, prowadząc do atmosferycznego solo gitary wieńczącego tę kompozycję.

"Youtopia" to zdecydowanie jedna z największych perełek tego wydawnictwa. Zaczyna się bardzo cicho, dźwiękami uduchowionego fortepianu oraz wokalu, aby po czasie ciężki riff gitarowy zmienił kierunek. Pełną podziwu pracę wykonuje tu gitarzysta Johan Hallgren grając jednocześnie klimatycznie i ekscytująco, a kiedy trzeba drapieżnie. "Youtopia" to kolejny lśniący przykład nieprzeciętnych zdolności wokalnych Alexandra. Jego śpiew w tym utworze jest pierwszorzędny: od delikatnych, ponurych fragmentów do bardziej wyrafinowanych zwrotów pełnych ekspresji.

„Until It Ends" to utwór ukazujący bardziej techniczne oblicze zespołu. Fani prog metalu spod znaku m.in. Dream Theater będą tu zdecydowanie ukontentowani i z pewnością, choć jest to krótka kompozycja, nagranie to przyniesie im po prostu wielką radość słuchania!

Przedostatnia kompozycja, "Control", to przede wszystkim hardrockowa galopada, z ciekawymi zwrotami akcji i kipiącą momentami energią, niczym w szalonych, energetycznych kawałkach Foo Fighters zabarwionych „purpurową” poświatą.

Całość albumu wieńczy rozbudowany, najdłuższy w zestawie, trwający ponad dobre 9 minut „M.E 2020”. To najbardziej progresywny utwór, z typowym chwytliwym śpiewem, wschodnimi akcentami i długimi instrumentalnymi przejściami. Po świetnym interludium opartym na klawiszach (ponowny ukłon w stronę Johna Lorda!) i gitarowych riffach, kompozycja staje się nieco ociężała i mroczna, a linie wokalne udowadniają dobitnie jak bardzo głos Lycke pasuje do różnego rodzaju musicali. Mniej więcej w połowie wszystko zmienia się diametralnie. Tempo zwalnia maksymalnie, a my otrzymujemy uduchowioną i emocjonalną końcówkę godną najważniejszych rockowych klasyków.

Astrakhan wydaje się być kapelą u nas stosunkowo mało znaną, co osobiście uważam, za bardzo niesprawiedliwe. Już sam talent wokalny Alexandra Lycke zasługuje na wielki szacunek. „Powolna jazda ku śmierci” to album pełen emocji wokół zerwanych związków, nieprzespanych nocy, złamanych snów oraz niekończącej się miłości i pasji do muzyki, która jako jedyna pozostaje nam i trzyma przy życiu niczym kotwica. Astrakhan jest imponującym dowodem jak z powodzeniem poruszać się w różnych gatunkach hard rocka, nie tracąc nic w własnej oryginalności. To też spotkanie klasycznego rocka z lat 70. z klimatem ocierającym się o Pink Floyd, psychodelię Led Zepellin, a wszystko to owinięte jest w purpurowe szaty, z doskonałą symbiozą między wokalem, gitarami i klawiaturą.

Astrakhan stworzył niesamowity, nowoczesny album progresywny. Dobrze wyważona produkcja, za którą odpowiedzialny był Marcus Jidell, doskonale podkreśla wszelkie walory kompozycji. Wszyscy muzycy świetnie współpracują jako całość, ale mają też wystarczająco dużo miejsca na swoje świetne partie solowe, które zawsze wtapiają się idealnie w muzyczny koncept. Rytmika jest zróżnicowana, a zmiany nastroju i tempa pomagają przez większość czasu utrzymać napięcie. Wokalista Alexander Lycke zapewnia imponujący poziom, nadając każdej piosence odpowiednią ekspresję. Nie spodziewałem się szczerze, że ten album będzie aż tak dobry, ale cieszę się, że trafił do moich uszu i do mojego serca.

Polecam koniecznie zapamiętać nazwę tego zespołu i zachęcam do zagłębienia się w ten świat pełnych niezwykłej energii i emocji dźwięków. Jeśli lubisz metal progresywny, posłuchaj tego! Lubisz rock operę? Posłuchaj tego! Lubisz epicki rock i metal? Posłuchaj tego! Lubisz uduchowione czy wręcz mistyczne nuty? Posłuchaj tego! I w końcu jeśli lubisz zwyczajnie DOBRĄ muzykę? Posłuchaj tego! Koniecznie!

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok