Kończąc recenzję albumu „Beautiful” projektu Yacobs, której szefuje Ulf Jacobs, perkusista grupy Argos, wspomniałem, że jego macierzysty zespół planuje wydać nowy album w maju. Jednak znane wszystkim problemy w tłoczniach spowodowały przesunięcie terminu o kilka miesięcy i ostatecznie nowe, szóste już, studyjne dokonanie grupy ukazało się dopiero pod koniec sierpnia. Nie bez znaczenia jest fakt, że zespół po raz pierwszy wydał płytę całkowicie samodzielnie, przy okazji nie zapominając o miłośnikach analogowych brzmień (dostępne są winylowe wersje w dwóch wariantach kolorystycznych).
Album „The Other Life” przynosi zmiany w składzie grupy Argos. Do trio Thomas Klarmann (bas, śpiew, instrumenty klawiszowe, flet), Robert Gozon (śpiew, instrumenty klawiszowe) oraz wspomniany Ulf Jacobs (bębny, instrumenty perkusyjne) dołączył gitarzysta Bogáti-Bokor Ákos. Tym samym zabrakło długoletniego gitarzysty Argos, Enrico Florczaka, oraz klawiszowca Thilo Braussa (choć ten pojawia się na albumie gościnnie).
Album składa się z 9 ścieżek. Spośród nich na pewno wyróżniłbym rozpoczynający płytę sześcio-i-półminutowy „Chameleon Sky”. Rozpoczyna się on od fortepianowo–gitarowego intro, po którym wchodzi ze swoim głosem Gozon. Jego sposób śpiewania wraz z podkładem sprawia wrażenie, że słuchamy fragmentu jakiegoś wodewilu, ale już po chwili otrzymujemy zmianę klimatu za sprawą gitarowego sola. I tak już do końca – teatralny śpiew miesza się z rockowym podkładem ubarwionym sporą dawką solowych popisów na gitarach i instrumentach klawiszowych panów Bogáti-Bokor’ego, Klarmanna, Gozona oraz Braussa (Tony Banks się kłania). Doprawdy sporo się tu dzieje, a utwór udanie zachęca do zapoznania się z resztą wydawnictwa. Następujący po nim „Broken Mirror” zadedykowany został zmarłemu przyjacielowi Klarmanna, Guido Jobeliusowi, który przedwcześnie odszedł w 2019 roku.
Broken mirror
Missing part
Threatening your heart
Sleepless night and
Nameless pain
Tearing you apart
To nastrojowa, pełna melancholii ballada, będąca pożegnaniem z przyjacielem, zwraca na siebie uwagę partią gitary akustycznej i wypełniającego tło podkładu z automatu perkusyjnego (patent podobny jak na płycie projektu Yacobs, przywołujący skojarzenia z Genesis) oraz gościnnym udziałem Stephanie Semeniuc śpiewającej w chórkach. Również umieszczony pod indeksem 3 „The Twilight Mind” to porcja intrygującej muzyki z zadziorną gitarą i bardziej wyrazistym basem (na obu instrumentach zagrał Bogáti-Bokor) oraz z użyciem fletu. Tekst dotyczy trudnych relacji międzyludzkich. W „Johnny Head-in-Air” wyjątkowo głównym wokalistą jest Klarmann. Początkowo utwór brzmi niczym bossa nova, by w dalszej części odkryć całe bogactwo dźwięków z przepięknymi partiami klarnetu i saksofonu (gościnnie Marek Arnold) oraz fletu, a także z Hackettowsko brzmiącą gitarą. Najdłuższy w zestawie (8 minut) „The Trial Of The Pyx” nawiązuje do brytyjskiego zwyczaju sprawdzania nowowybitych monet, którego początki datuje się na XII wiek. Muzycznie zdecydowanie bardziej zadziorny, ze śpiewem miejscami przypominającymi Bryana Ferry’ego czy też (jak zwykle w przypadku opisywania twórczości tego zespołu) Petera Hammilla. Po raz kolejny duże brawa dla Bogáti-Bokor’ego za wyśmienite partie basu i gitar, których nie powstydziliby się Hackett czy Wetton. Trzyminutowy „Weak End” wzbudza zainteresowanie melodyjną partią syntezatorów oraz ciekawym rozwiązaniem śpiewu we fragmencie „I may be mad, but I try to be not insane”, w którym wielogłos potęguje wrażenie odchodzenia od zmysłów. Z kolei „The Shall See Hotel” to kolejny popis umiejętności Bogáti-Bokor’ego oraz towarzyszącego grupie Arnolda na klarnecie i saksofonie. Aż dziw bierze, że akurat z tego utworu zrezygnowano w wersji winylowej, bo to jeden z najciekawszych fragmentów „The Other Life”. Będąc już przy analogowym wydawnictwie, warto wspomnieć, że na tym formacie kolejność utworów została zmieniona.
Album został nagrany w Niemczech i Rumunii w latach 2019/20, wyprodukowany i zmiksowany przez Bogáti-Bokor’ego, zaś masteringu podjął się Nyíri Sándor. I choć jest to międzynarodowe wydawnictwo, to charakter muzyki nadal jest mocno angielski, co podkreśla po raz kolejny bardzo udana szata graficzna, którą ponownie stworzył Bernd Webler. Wydany trzy lata po „Unidentified Dying Objects” kontynuuje drogę obraną wiele lat temu. Może brak tu jakiegoś utworu przykuwającego uwagę, jakim był „When The Tide Comes In” na wspomnianej poprzedniczce, ale za to otrzymujemy 9 (lub 8 na analogowej wersji) dość równych, trzymających dobry poziom, ścieżek. Nadal propozycje zespołu mogą znaleźć swoich słuchaczy wśród wielbicieli sceny Canterbury czy też grup The Tangent lub Van Der Graaf Generator, choć i miłośnicy twórczości Genesis znajdą tu coś dla siebie. Może nie jest to jakieś wybitne dzieło rzucające odbiorców na kolana, ale niespełna 50 minut spędzonych w towarzystwie „The Other Life” bez wątpienia można zaliczyć do przyjemnych chwil.