Three Colours Dark - Love's Lost Property

Maciek Lewandowski

Miłość – najpiękniejsze uczucie… Podobno… A może raczej, takie właśnie powinno być! Chociaż na opisanie tego doznania niezwykłej bliskości posiadamy w języku polskim tylko to jedno magiczne słowo, to starożytni Grecy, dążąc do mądrości i zrozumienia, określili osiem różnych jej rodzajów. Kiedy uda nam się zrozumieć te wszystkie formy tego doświadczenia, może wtedy będziemy mogli uświadomić sobie, jak głęboko jesteśmy połączeni z ludźmi w naszym życiu. Doświadczamy jej przecież we wszystkich postaciach i w rożnych relacjach, z naszymi rodzinami, przyjaciółmi czy w końcu z tymi jedynymi, najbardziej intymnymi osobami. Jak żadne inne uczucie, miłość posiada w najwyższym stopniu dwa skrajne oblicza, odległe od siebie niczym bieguny na globie ziemskim. Miłość może uzdrawiać, sprawiać, że ze szczęścia unosimy się w powietrzu, ale równie doskonale potrafi i niszczyć, sprawiać ból porównywany z najgorszymi torturami. Jest więc jak oaza bezgranicznego szczęścia, ale potrafi też zmienić się w najgorszego kata, który rani nieustannie nasze ciało, a przede wszystkim psychikę, robiąc w efekcie z nas strzęp człowieka… Możemy się tylko zastanawiać co się z nią dzieje, gdy jakikolwiek związek dobiega końca? Dokąd „owa miłość” zmierza i co się z nią dzieje? Czy można ją odzyskać, czy też umiera i znika na dobre jak poranna mgła? Czy pojawia się w innym kształcie później lub gdzieś indziej? Jedno jest pewne, doświadcza każdego z nas, na swój sposób, a może tak jak na to zasłużyliśmy…

Nie ma chyba takiego drugiego uczucia, które stanowiłby tak ogromną inspirację dla artystów wszelkiego rodzaju sztuki. Zapewne, gdyby znalazł się jakiś skrupulatny, a nade wszystko nad wyraz cierpliwy statystyk, pewnie i on by nie policzył ile istnieje publikacji czy utworów ze słowem miłość w tytule.

Jedną z takich właśnie jest najnowszy, drugi w karierze, album zespołu Three Colours Dark -„Love's Lost Property”. Co więcej, liryczną inspiracją do rozważań i powstania tej płyty są właśnie wspomniane powyżej oblicza miłości z jej wszystkimi konsekwencjami.

Za tą filmowo kojarzącą się nazwą Three Colours Dark, kryje się para niezwykle doświadczonych i uznanych muzyków: Rachel Cohen, wokalistka i autorka wszystkich tekstów, znana doskonale z zespołu Karnataka i The Reasoning, oraz Jonathan Edwards - muzyk obsługujący fortepian, elektryczne pianina typu rhodes, wurlitzer oraz syntezatory, członek zespołów Karnataka, Panic Room i Luna Rossa. Po tych wszystkich latach doświadczeń połączyli oni swoje siły, aby wolni od zewnętrznych nacisków i oczekiwań, dać wyraz swoim nieprzeciętnym talentom. Ich muzyczne siły zostały dodatkowo wzmocnione przez wyśmienitych przyjaciół z branży, takich jak prawie trzeci pełnoprawny członek tego projektu, multiinstrumentalista Tim Hamill (gitara elektryczna i akustyczna, gitara basowa, programowanie perkusji), a także gości specjalnych. W tym gronie są Dave Gregory (XTC, Big Big Train) gitara elektryczna, Steve Balsamo (Chimpan A, Eric Woolfson) – wokal, Kate Ronconi – skrzypce, Andrew 'Wal' Coughlan – kontrabas, Catherine Tanner-Williams – obój oraz Steve Simmons - saksofon tenorowy.

I choć, tak jak wspomniałem, szczególnie miłośnikom kina, nazwa zespołu może automatycznie przynosić skojarzenia z trylogią nieodżałowanego mistrza Kieślowskiego, to tak naprawdę świadomi tego filmowego ukłonu, muzycy tłumaczą, że jest ona w rzeczywistości odniesieniem do profilu osobowości „mrocznej triady”, zaczerpniętej z pracy dwóch psychologów – Delroya Paulusa oraz Kevina Williamsa, którzy to odnieśli się do trzech cech osobowości: makiawelizmu, narcyzmu oraz psychopatii. Rachel Cohen pytana często o inspiracje liryczne wyjaśnia, że przede wszystkim są one często autobiograficzne. Jednocześnie podkreśla, że najważniejsze dla niej jest, aby słuchacze w sposób subiektywny i zaangażowany odnajdowali w jej piosenkach potężne i złożone emocje, bliskie swoim osobistym przeżyciom. Wiąże się to z uniwersalnymi doświadczeniami, które czynią z nas ludzi podobnie myślących i odczuwających adekwatnie do właściwych relacji między nami.

Tak oto na płycie "Love's Lost Property" dwoje muzycznych weteranów rozmyśla o miłości. Prawdziwą ozdobą tego albumu jest melodyjny i wręcz niebiański wokal Rachel. Posiada on w sobie iście celtycką barwę, mogąca często wzbudzać skojarzenia z twórczością zespołu Clannad. Całość materiału inicjuje blisko dziewięciominutowy, przepiękny tytułowy utwór „Love's Lost Property”, w którym usłyszymy eteryczne skrzypce dodające aury tajemniczości oraz emocjonalną, pełną bolesnej tęsknoty, grę na gitarze. Już ta pierwsza piosenka udowadnia niezbicie, że oto mamy do czynienia z muzyką pełną elegancji i klasy! Utwór „Dark Before Dawn” daje dodatkowy impet, pomimo delikatnie tym razem brzmiącej gitary akustycznej, a wszystko to za sprawą perfekcyjnej sekcji rytmicznej, która niczym zawodowy dyrygent, prowadzi wszystkie dźwięki zanurzone w aksamitnych barwach.

W „Requiem” wyrafinowanym uzupełnieniem wokalu jest pełen wdzięku fortepian oraz pojawiający się w stosownym momencie, brzmiący wręcz kapryśnie, obój. To niespełna cztery minuty uniesienia na jakiś wyższy poziom od powierzchni ziemi, po której codziennie chodzimy. Iście urzekający utwór.

„Last Day On Earth” utkany jest niczym gobelin z nut pełnych odcieni melancholii. Głos Rachel jest tu absolutnie wiodącą siłą, a uzupełnieniem jest wyrafinowana gitara i dźwięki charakterystycznie brzmiących klawiszy.

Fortepian cudownie i majestatycznie budzi całą ukrytą magię w nagraniu „Wish I Wished You Well”, okraszonym skrzypcami, niczym z najlepszych płyt irlandzkiego rodzeństwa z kapeli The Corrs.

Z kolei w „The Circus” te irlandzko brzmiące skrzypce przynoszą za każdym pociągnięciem smyczka coraz więcej promyków słońca, a całość to czysta elegancja i wielka klasa.

Nie inaczej jest kiedy zespół sięga po jedyny zawarty na albumie cover, ale za to z jakiej półki! Rachel i Jonathan postanowili zmierzyć się z jednym z najbardziej rozpoznanych, uroczych i wpadających w ucho przebojów wielkich pionierów ery new romantic, zespołu Duran Duran. Powiem szczerze, ich wersja „Ordinary World” robi piorunujące wrażenie. Jest absolutnie fantastyczna, zwłaszcza dodanie skrzypiec, użytych dostojnie i inteligentnie, robi tu różnicę, a solo gitarowe to absolutny majstersztyk zapierający dech w piersiach. I te wersy jakże wciąż aktualne…:

„Came in from a rainy Thursday on the avenue

Thought I heard you talking softly

I turned on the lights, the TV, and the radio

Still I can't escape the ghost of you

What has happened to it all?

Crazy, some'd say

Where is the life that I recognize?

Gone away

But I won't cry for yesterday

There's an ordinary world

Somehow I have to find

And as I try to make my way

To the ordinary world

I will learn to survive

Passion or coincidence

Once prompted you to say

"Pride will tear us both apart"

Well, now pride's gone out the window

Cross the rooftops

Run away

Left me in the vacuum of my heart

What is happening to me?

Crazy, some'd say

Where is my friend when I need you most?

Gone away

But I won't cry for yesterday

There's an ordinary world

Somehow I have to find

And as I try to make my way

To the ordinary world

I will learn to survive

Papers in the roadside

Tell of suffering and greed

Fear today, forgot tomorrow

Ooh, here besides the news

Of holy war and holy need

Ours is just a little sorrowed talk

And I don't cry for yesterday

There's an ordinary world

Somehow I have to find

And as I try to make my way

To the ordinary world

I will learn to survive

Every world

Is my world

(I will learn to survive)

Any world

Is my world

(I will learn to survive)

Any world

Is my world”

Przedostatni na płycie utwór zatytułowany jest „Eye For An Eye” i jest to dostojny, pełen refleksji, a nawet ponurej zadumy, utwór, którego blask podkreśla solo Steve'a Simmonsa na saksofonie, tym razem współbrzmiące z groźnym brzmieniem gitary. Burza emocji i doznań! Album zamyka, w dwuminutowej formie, delikatna akustyczna wersja tytułowego „Love's Lost Property (Reprise)” będąca co prawda krótkim, ale głębokim oddechem od tych wszystkich emocji, jakie buzowały podczas tych trwających blisko 45 minut muzycznych rozważań o uczuciu…

Celowo (za wyjątkiem coveru) nie przytaczam pozostałych tekstów, gdyż, wpisując się w słowa Rachel Cohen, odbierając TAKĄ muzykę najlepiej jest jak każdy znajdzie tam cząstkę siebie, swojego życia, własnych doświadczeń, wzruszeń, sukcesów, ale i porażek, smutków i zadumy. "Love's Lost Property" to znakomita kolekcja dziewięciu utworów, nieprzeciętnej, uroczej muzyki z „miodowym” wręcz wokalem w roli głównej. To absolutnie przemyślany, dopracowany do perfekcji, kawał progresywnego rocka najwyższej próby. Starannie i skrupulatnie skonstruowane kompozycje tworzą puzzle, których ułożenie w całość, zależy tylko od nas samych, a ich szukanie i dobór, aby pasowały do siebie, w tej atmosferze dźwięków i emocji, jest uczuciem niezwykle wyjątkowym.

Swego czasu Bono z U2 w jednej z moich ukochanych piosenek o uczuciu śpiewał, że „miłość jest ślepa”, że jest jak „mechanizm zegarowy”, że to rodzaj „małej śmierci” i „tonięcie w głębokiej studni”… A pewna mądra osoba powiedziała mi kiedyś: „nie da się odnaleźć miłości tam, gdzie jej nie ma, ani ukryć jej tam, gdzie naprawdę jest”… Paradoksem miłości jest to, że jeśli się jej boisz, zamykasz, wręcz zamrażasz emocje, bojąc się porażki, pozbawisz się tego, co w życiu ma naprawdę znacznie, co nadaje sens wszystkiemu. To jakbyś próbował ołówkiem pokazać komuś dostępną w rzeczywistości paletę kolorów… Lecz wielu ludzi zamyka jednak swe serca. Zamyka, bez względu na siłę tego uczucia, bojąc się go, bojąc się siebie i ludzi. Żyjąc w stałym strachu, by nic nie poczuć, by nic nie ukłuło, nie zabolało, nie rozczarowało. Martwe jest wtedy to życie bez miłości, tej bez… drugiego człowieka.

Posłuchajcie więc tej niezwykłej płyty w skupieniu, najlepiej kilka razy z rzędu… Zastanówcie się i przemyślcie, a potem odpowiedzcie na prozaiczne z pozoru pytanie: „Ilu osobom szczerze powiedziałeś, że je kochasz?”. A potem pomyślcie: „Gdzie są teraz te osoby w Twoim życiu? I jakie mają dla Ciebie znacznie?”.

Tylko pamiętajcie, żeby życie nie uciekło… Aby zdążyć przytulić tych, na których naprawdę czekasz, pocałować tych, których pragniesz i zasnąć przy tych, którzy Ciebie naprawdę kochają…

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok