O nie! Co to, to nie!!! Za dużo tego dobrego. Za dużo wokół nas płyt, muzyki i głosu Neala Morse’a. To, że jest utalentowanym i bardzo płodnym artystą udowodnił już dawno, kiedy to począwszy od 1995r. regularnie, niemal co rok wraz z prowadzoną przez siebie formacją Spock’s Beard wydaje kolejne płyty. Nadszedł niestety moment, że zachwytowi nad muzyką jego autorstwa zaczął towarzyszyć przesyt. Za często pojawiają się albumy, które nawet zaledwie z jego gościnnym udziałem nabierają charakterystycznego ducha twórczości lidera Spock’s Beard. Już ubiegłoroczny album „V” sprawiał wrażenie, że Neal cytuje sam siebie, a tymczasem jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się płyty Transatlantica, Ayreonu, album z kolędami, akustyczny koncertowy „Nick’n Neal”... Wszystkie z ogromnym wkładem pracy Neala. I gdy słucha się wydanej właśnie jego nowej solowej płyty, aż trudno oprzeć się wrażeniu, ze to wszystko już wcześniej było. Aż chciałoby się prosić, by Neal zrobił sobie przerwę. Płyta „It’s Not Too Late” zawiera 13 piosenek. W większości bardzo ładnych i niewątpliwie przyjemnych w słuchaniu. Niektóre spośród nich, jak „I Am Your Father”, czy „The Wind And The Rain” okazują się prawdziwymi perełkami. Ale w sumie nic by się nie stało, gdyby tej płyty w ogóle nie było. A już na pewno bardziej by nam wszystkim się podobała, gdyby ukazał się na przykład za rok...
Morse, Neal - It's Not Too Late
, Artur Chachlowski