Nolan, Clive - Song Of The Wildlands

Kev Rowland

Na scenie progresywnej jest niewielu muzyków, którzy mają tak bogaty i różnorodny dorobek, jak Clive Nolan. Chociaż wielu utożsamia go jako klawiszowca Pendragonu i Areny, był on również zaangażowany w wiele innych zespołów i projektów, a w latach dziewięćdziesiątych wydawało się, że większość tego, co ciekawego działo się w brytyjskim prog rocku, odbywało się z jego udziałem. Kiedy w 2013 roku ukazał się jego musical „Alchemy” dla wielu był to ogromny szok, że tak mocno zaangażował się w produkcję teatralną, ale tak naprawdę była to bezpośrednia kontynuacja jego prac z Caamorą i jego wcześniejszej współpracy z Oliverem Wakemanem.

Teraz Clive podąża za stylem, który rozsławił ojciec Olivera, Rick, dzięki swojej legendarnej płycie „Journey To The Centre Of The Earth”. Na „Song From The Wildlands” mamy opowiedzianą staroangielską historię o Beowulfie z narracją (ukłony dla Rossa Andrewsa, ponieważ jego wkład jest przeogromny) oraz z wieloma wokalistami w różnych rolach, lecz żadna z nich nie jest mówiona, a śpiewana. To odróżnia ten album od wcześniejszych dzieł naszego bohatera. Jest tutaj też bardziej jawna orkiestracja, z kilkoma wspaniałymi sekcjami chóralnymi, ale wciąż jest to muzyka rockowa, bo taką Clive ma w swoim sercu. Co ciekawe, część muzyki jest bardzo tradycyjna, a nawet wręcz ludowa, a finalny efekt jest taki, że jest to prawdopodobnie jedno z najbardziej zróżnicowanych jego dotychczasowych wydawnictw. Z pewnością jest to też jeden z najbardziej przekonujących albumów w dorobku Nolana, ponieważ w jakiś sposób połączył on w sobie różnorodność stylów, które mieszają się ze sobą i działają na tyle efektywnie, że kompresują tę elegijną opowieść w historię, która od początku do końca jest fascynująca dla słuchacza.

Nie było najmniejszych szans na to, by opowiedzieć całą historię na jednym albumie, ale na tej płycie mamy najciekawsze fragmenty „Beowulfa”, jak ratunek króla przed potworem Grendelem, a następnie matką Grendela, zanim jeszcze główny bohater umrze wiele lat później, ratując własne królestwo przed smokiem. Słuchałem tej płyty zaraz po wysłuchaniu albumu „The Hound of the Baskervilles” nagranego przez Clive’a z Oliverem Wakemanem, jednocześnie przypominając sobie „Alchemy” i chociaż na nowym krążku są odniesienia do obu z nich, w rzeczywistości jest on o wiele bardziej złożony i dopracowany. Występy wszystkich solistów są na najwyższym poziomie, podczas gdy sam Clive zajmuje się orkiestracją oraz grą na instrumentach klawiszowych.. Słuchając tego albumu na słuchawkach totalnie wpadłem w świat Beowulfa i w ogóle nie chciało mi się z niego wychodzić.

„Song From The Wildlands” został nagrany podczas lockdownu, a sam Clive określa go jako świeckie oratorium, co jest niezwykle trafnym opisem jego zawartości. Całość została udostępniona jako dwupłytowy winyl w wersji Limited Blood Red iw regularnej czarnej wersji (obie z grubą książeczką) oraz jako CD Earbook z książeczką w twardej oprawie w formacie winylowym zawierającym aż cztery krążki: podstawowy album, specjalną wersję instrumentalną oraz dokument w formatach DVD i Blu-ray. Już sama forma wydania zasługuje na baczną uwagę, a zawarta w pakiecie muzyka nadaje temu wydawnictwu wyjątkowych walorów.

 

Tłumaczenie: Artur Chachlowski

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!