Mężczyzna w eleganckim garniturze i meloniku stąpający po zgliszczach, jakie zostały z obrazów - po ich ozdobnych ramach, w których już nie ma barwnych pejzaży ani dostojnych portretów. W których jest pustka. Są jak oczodoły pozbawione źrenic. Zdeptane i niepotrzebne. Kim jest ten człowiek i dokąd zmierza? Otulony doskonałością kosztownego stroju, zabłąkany w świecie, który ginie pod jego stopami. Ponad nim motyle – turkusowe, jakby zamknęły w sobie ostatni kawałek nieba – przerażone, uciekające w kierunku morza, które zabierze im życie... Autorem tej niesamowitej okładki jest Bjorn Goosses – artysta o szalonej wyobraźni, grafik i muzyk. Ten album wymagał najpiękniejszej szaty graficznej, bo ma w sobie tysiące tajemnic.
„Philosophobia” - czterdzieści sześć minut szalonej podróży autostradą do granic wyobraźni, do innego wymiaru. Muzyczna hipnoza oplatająca skronie powrozami dźwięków. Ach, lubię takie debiuty, choć zważając kto tworzy ten zespół – trudno było się nie spodziewać sztuki najwyższej jakości. Philosophobia - to supergrupa, którą tworzą znakomici artyści, utalentowani, pełni pasji tworzenia. Potrafią przenosić swoje wizje do galerii dźwięków, łączyć pomysły w jedną cudowną całość, zachowując indywidualność stworzyć wspólny fundament dla nowego projektu. Philosophobia to pięciu panów, których dobrze znamy: Andreas Ballnus (Perzonal War, Architects of Chaoz) – gitara, Alex Landenburg (Kamelot, Cyhra, Mekong Delta) – perkusja, Kristoffer Gildenlöw (Kayak, Pain Of Salvation) – bas, Tobias Weiβgerber – instrumenty klawiszowe i Domenik Papaemmanouil (Wastefall) – śpiew. Warto jednak cofnąć się w czasie, do roku 2007, kiedy to Andreas i Alex połączeni wieloletnią przyjaźnią postanowili zrealizować swoje marzenie o projekcie progmetalowym. Nagrali wtedy demo, wraz ze wspierającym ich wokalnie Domenikiem. Na tym zakończyła się ich współpraca, gdyż Landenburg dołączył na czas trasy koncertowej do Annihilatora, a Ballnus zajął miejsce u boku Paula Di’Anno. Dopiero w 2018 roku obaj muzycy zaprosili do współpracy Kristoffera Gildenlowa, Tobiasa Weiβgerbera i Domenika Papaemmanouila. Zespół mógł wreszcie sfinalizować nagranie płyty w SU2 Studios na południu Niemiec. Rok 2020 był szczególnie pracowity. Trzeba było trochę poczekać na to wydawnictwo, ale było warto. Niebawem, bo 24 czerwca 2022r. - odbędzie się jego premiera.
Album „Philosophobia” zawiera osiem kompozycji, w tym „Time To Breathe”, który już się pojawił na singlu i wideo promującym to wydawnictwo. Płytę otwiera ponad dziewięciominutowy „Thorn In Your Pride”. Przestrzenna wokaliza wtopiona w symfoniczne tło pozwala zaostrzyć apetyt na to, co się będzie działo dalej. A dzieje się mnóstwo. Gitarowe riffy w wykonaniu Andreasa Ballnusa rozgrzewają atmosferę, nadają ognia. Podkręcona solówka zmienia się w śpiewny akompaniament, na bazie którego głos Domenika wybrzmiewa z niebywałą dźwięcznością. Pomiędzy śpiewnymi wokalami ukazuje on nieco inne, bardziej „twarde” oblicze. Asymiluje się z klawiszową mozaiką, mocnym akcentem sekcji rytmicznej i chórkami, za które jest odpowiedzialny… Damian Wilson. To niebywałe, jak szybko przemija ten najdłuższy na płycie utwór. Zapewne za sprawą tak dużej różnorodności, zmian tempa, dynamiki i frazowania. Kristoffer i Alex wykonują tu kawał dobrej roboty. Są perfekcyjni niczym szwajcarski zegarek.
„I Am” to jazda bez trzymanki na rollercoasterze fantastycznych gitar. Nieco ukojenia i szalony pojedynek na głosy w wykonaniu duetu Papaemmanouil – Wilson. Rewelacyjny refren będący szczyptą chilli, błyskiem w oku, uderzeniem pioruna. I ten ogień wypływający spod palców Andreasa.
„Time To Breathe” - warto posłuchać i obejrzeć wideo. Jest tu tyle przestrzeni – wizualnej i brzmieniowej. Czuje się w całym ciele potęgę morza i gór, ich siłę, oddech, tętno, bezgraniczną moc, z jaką muzyka wspina się na wierzchołek świata.
„Between The Pines” to ballada, melancholia, ścieżka pomiędzy sosnami i zmysłowość. Tobias Weiβgerber perfekcyjnie buduje klimat absolutnego spokoju. Jego akompaniament jest niczym płótno, na którym pojawiają się miękkie pociągnięcia pędzla. Malarskość głosów Domenika i Damiana jest pełna sensualności i czaru.
„As Light Ceases to Exist” to prawdziwy popis równowagi pomiędzy klawiszowym feelingiem a gitarową energią. Nie ma tu zbędnych dźwięków, jest czysta harmonia i zabawa brzmieniem.
Jeden z moich faworytów to instrumentalny utwór „Thirteen Years Of Silence” - kwintesencja progmetalowej estetyki przełamanej jazzową improwizacją, pomysłowych fuzji i dialogów pomiędzy instrumentami, soczystych bębnów i ciekawej linii basu.
„Voices Unheard” pokazuje możliwości głosowe Domenika: od subtelnego śpiewu do wokalu, który jest na granicy z growlem. Dużo tu kontrastów. Wszystko zmienia się niczym obraz w kalejdoskopie.
Kompozycja „Within My Open Eyes” to już zakończenie. Ostatni utwór. Dopełnienie całości. Pięknej całości. Ostatni dźwięk, po którym następuje cisza. To moment, gdy trzeba zejść na ziemię. Ochłonąć. Ale nawet wtedy, w chwili normalnej grawitacji, kiedy nie działa na nas magnetyczna siła muzyki, trzeba przyznać, że chce się jej jeszcze raz posłuchać, bo ma wielką siłę rażenia...