Silent Border - Hope

Artur Chachlowski

ImageO grupie Silent Border wiem tyle, że pochodzi ze Szwecji, że tworzy ją czwórka młodych ludzi: Jonas Nilsson (g, v), Anders Nordstrom (bg, sax), Peter Sjoberg (g), Sebastian Hiden (dr) oraz że ma w swoim dorobku debiutancki album zatytułowany „Hope”, który niedawno nadesłała do MLWZ. Dlatego czym prędzej donoszę, że mamy do czynienia z ciekawym zespołem wpisującym się w konwencję dobrego, rzetelnego rockowego grania. Zespół Silent Border nie używa instrumentów klawiszowych, dlatego jego brzmienie osadza się mocno na gitarowych frazach, czasami zahaczających o gilmourowskie riffy (jak w utworze „In The Day”). Czasami są one z lekka rozimprowizowane, ocierające się o klimat amerykańskiego rockowego Południa („Stressed Out”).

Krótkie, nieskomplikowane, a przy tym niewyszukane piosenki, są podstawą twórczości zespołu. Album ma w zdecydowanej mierze liryczny, niemal akustyczny wydźwięk. Pozornym zaprzeczeniem tego może być otwierające płytę instrumentalne intro „Searching For Beaches” rozpoczynające się od pulsującego basu, a po kilku chwilach przeistaczające się w rockową galopadę, ale niemal cała reszta utworów stanowiących program płyty „Hope” to spokojne, łatwo przyswajalne melodie, które już po dwóch - trzech przesłuchaniach wydają się być znajome od lat. Po chwili same brzęczą w uszach tak, że chciałoby się wziąć do ręki gitarę i zaśpiewać je (tak, tak) przy ognisku. No, może nie wszystkie, bo w takim „Riptide” czy „Washed Ashore” zespół wznosi się na bardziej ambitny (czytaj: trudniejszy) pułap muzykowania (tych obu utworów słucha się znakomicie, podobnie jak lirycznego hymnu „Your Decision”, w którym zachwyca urocza partia fletu w wykonaniu gościnnie występującej na płycie Maji Eriksson). Z kolei w „Settled By Fear” zespół uderza w ostrą rockową nutę i pokazuje, że naprawdę potrafi nieźle przyłożyć. Fajnie wypada też zamykające płytę nagranie tytułowe, ale niespodziewanie kończy się ono zbyt wcześnie, właściwie w chwili, kiedy zaczyna się ono tak na dobre rozkręcać. W ogóle zbyt krótki wymiar poszczególnych utworów wydaje się być najsłabszych punktem warsztatu kompozycyjnego muzyków z Silent Border. No, może jeszcze czasami zbyt oczywiste melodie. Na przykład linia wokalna „The Dream Of Grass” może kojarzyć się z „Imagine” Johna Lennona. A przyznacie, że w przypadku takiego klasyka, to niezamierzone podobieństwo raczej potrafi rozdrażnić niż ucieszyć.

Podsumowując powiem, że dość pozytywnie odbieram to pierwsze w dorobku Silent Border dzieło. „Dzieło” – to może zbyt dużo powiedziane. To po prostu dość zgrabna płyta. Choć na „Hope” zespół tylko chwilami porusza się po obszarach prog rocka (i to raczej po jego peryferiach), to z ciekawością będę się przypatrywał dalszym losom tej szwedzkiej formacji. Być może Silent Border sięgnie na swej kolejnej płycie po nieco bardziej rozbudowane formy muzyczne?...

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!