Włoska grupa Coral Caves powstała w Palermo w 2001 roku, a założyli ją śpiewający basista i kompozytor (okazjonalnie grający też na flecie) Pietro Saviano oraz perkusista Stefano Bartomolei. W 2006 roku wydali swoją pierwszą EP-kę zatytułowaną „Coral Caves promo 2006” zawierającą 4 piosenki, które spotkały się z pozytywnym odbiorem i zachęciło to grupę do przygotowania materiału na pierwszy album, który ukazał się w 2008 roku pod tytułem „Mitopoiesi”. Jednakże zaledwie umiarkowany sukces tej płyty oraz perturbacje personalne spowodowały rozpad zespołu, który jednakowoż w 2016 roku doczekał się reaktywacji. Pietro Saviano spotkał swojego dawnego przyjaciela, perkusistę Lucę Di Salvo, który zachęcił go do ponownego sięgnięcia do starszych utworów, uzupełnienia ich i rozwinięcia innych, tak aby powstała z tego nowa płyta. W ten sposób narodziło się ziarno, które wykiełkowało w postaci wydanego na początku września ub.r. albumu zatytułowanego „Journey To The End Of The Light”.
Zanim jednak doszło do jego wydania Pietro Saviano musiał właściwie zorganizować swój zespół na nowo i zaprosić do nagrań wielu różnych muzyków, dzięki czemu nadał składowi grupy Coral Caves płynnego i otwartego charakteru.
Płyta „Journey To The End Of Light” ma ciekawą konstrukcję. Podzielona jest na trzy części. Pierwsza to 25-minutowa, składająca się z pięciu ścieżek, suita inspirowana powieściami L.F. Celine „Voyage au bout de la nuit” i „Lettres à des amies”. Część druga składa się z elementów „zagubionych i znalezionych” („Lost And Found”) i zawiera tylko dwa utwory: „Semiotica” i „In The Arms Of Of Morpheis”. Oba mają charakter niedokończonych szkiców, jakby były nagraniami demo, ale trzeba jasno przyznać, że mają one w sobie spory potencjał. Oba melodyjne, kameralne i pełne interesujących motywów pozamuzycznych (m.in. przeszukiwanie fal radiowych niczym w marillionowskim „Market Square Heroes”). Część trzecia programu płyty zatytułowana „Echoes From Elsewhere” składa się z autorskich opracowań utworów z repertuaru innych wykonawców. Znajdujemy tu „Here Comes The Flood” Petera Gabriela i „Lavender” Marillionu. Trzeci cover to efektownie wykonana na neoprogresywną modłę wariacja na temat “End Of The Night”. Zgadnijcie z czyjego dorobku?...
Jeżeli miałbym hierarchizować, to najciekawiej wypada właśnie ta część trzecia, potem druga i najniżej w tym prywatnym rankingu ustawiłbym – co chyba nie najlepiej wróży całościowej ocenie płyty – wielowątkową suitę.
Produkcje Coral Caves utrzymane są w tradycji klasycznej szkoły włoskiego progresywnego rocka lat 70. Są one pełne energii i pasji, z mnóstwem mocnych gitar, szalejących syntezatorów i organowych brzmień utrzymanych w stylu vintage. PFM, Le Orme i Il Balletto di Bronzo – to nazwy, które pierwsze przychodzą na myśl, ale w stylu zespołu odnaleźć można też pierwiastki typowe dla brytyjskich grup pokroju Deep Purple, Marillion, The Doors, a także King Crimson. Ogólnie rzecz biorąc mamy do czynienia z albumem dobrze wyprodukowanym, melodyjnym, pełnym dojrzale brzmiącej muzyki z niezłą różnorodnością instrumentalną i typowo włoskim sznytem (charakterystyczny akcent w śpiewie Pietro Saviano).
Niezła rzecz, potrafi cieszyć zmysły, ale czy będziemy o niej pamiętać za parę lat, a nawet za kilka miesięcy?... Tego nie jestem pewien. Pewien za to jestem tego, że chyba najbardziej zapamiętam z niej covery.