Ronfetto, Davide - Enlightening Nights, Darkening Days

Artur Chachlowski

Pierwsze co zaintrygowało mnie w tej płycie, to okładka. Wygląda znajomo, prawda? Zadziwiający jest zbieg okoliczności towarzyszący ukazaniu się na początku 2023 roku tych dwóch albumów. Ale podobieństwa z najnowszym krążkiem Riverside tutaj się kończą. Sięgnijmy zatem do środka…

Album zatytułowany „Enlightening Nights, Darkening Days”, choć firmuje go człowiek mało znany w świecie progresywnego rocka, ma dojrzałe i, rzekłbym, międzynarodowe brzmienie. Zastanawiam się jak tak młodemu i stosunkowo mało rozpoznawalnemu muzykowi udało się zgromadzić wokół siebie taką plejadę gwiazd? Davide Ronfetto, urodzony i wychowany w małej górskiej wiosce w północno-zachodnich Włoszech, jest muzykiem, kompozytorem i… pedagogiem. Zadebiutował w zespole Rustfield, z którym dekadę temu nagrał płytę „Among The Fields Of Rust” z udziałem Federiki de Boni (White Skull), Douglasa Dockera (Docker's Guild) i Johna Macaluso (Symphony X, James LaBrie, Yngwie Malmsteen). Dwa lata później, już samodzielnie, wydał minialbum „Aside”, na którym gościnnie wystąpili: Marco Minnemann (Steven Wilson, The Aristocrats), Anna Portalupi (Tarja Turunen, Steve Lukather, Hardline) i Edmondo Romano (PFM, New Trolls). Kilku lat temu zaczął pracować nad swoim pierwszym pełnowymiarowym albumem solowym i udało mu się zaprosić do współpracy takie gwiazdy, jak Colin Edwin (ex-Porcupine Tree, ostatnio w O.R.k), Heather Findlay (ex-Mostly Autumn Odin Dragonfly), keyboardzistka Elisą Montaldo (Tempio Delle Clessidre), saksofonista Edmondo Romano (PFM, New Trolls, Motus Laevus) oraz swoich długoletnich muzycznych przyjaciół w osobach Gabriele Tiezzi (gitary) i Omara Maiorano (perkusja). Ci dwaj ostatni stanowią solidną podstawę poszczególnych kompozycji, a w przypadku Gabriele słychać wyraźną fascynację stylem gry Steve’a Rothery’ego.

„Współpraca z Heather i Colinem była największą przyjemnością. To dwoje fantastycznych ludzi, przyjaznych i posiadających własną, wyrazistą tożsamość muzyczną. Z kolei Elisa Montaldo była zaangażowana w mój album od najwcześniejszych szkiców poszczególnych piosenek. Pracowaliśmy zdalnie i wykonała naprawdę fantastyczną robotę. Z Edmondo zawsze pracowało mi się wspaniale. Wie on dokładnie jak przełożyć to, co chodzi mi po głowie na muzykę. Już teraz myślimy o naszym drugim projekcie. No i wreszcie dwaj fantastyczni muzycy, tacy jak Gabriele i Omar, z którymi współpracuję od lat i mam to szczęście, że o każdej porze dnia i nocy mogę do nich zadzwonić i zaprosić do wspólnego grania” – tak nasz bohater przedstawia zespół, z którym zrealizował swoją solową płytę. Na „Enlightening Nights, Darkening Lighs” śpiewa on (po angielsku) i gra na gitarze basowej. I dodaje: „Moja decyzja, że zagram na swojej płycie wyłącznie na gitarze basowej wynikała z różnych powodów. Mając w zespole Gabriele zrozumiałem, że gitara nie należy już do mnie, a jeśli już, to tylko marginalnie. Zdałem sobie również sprawę, że język instrumentalny, którego nauczyłem się wcześniej, nie był tym, czego chciałem w tym projekcie. Praca nad płytą zmusiła mnie do przeglądu całej mojej techniki i do poszukiwania alternatywnych rozwiązań. I właśnie ze zmiany techniki i mojego podejścia narodziła się ta płyta. Kolejnym skokiem w ciemność był śpiew. Zawsze śpiewałem, odkąd byłem dzieckiem, należałem do różnych chórów, grup a cappella, nawet kierowałem chórami, ale tak naprawdę nigdy nie śpiewałem solo. Pomyślałem jednak, że jeśli chcę wyrazić co czuję w środku, nie mogę się powstrzymać przed opowiedzeniem tego własnym głosem”.

Davide nie jest może jakimś wybitnym wokalistą. Chwilami jego głos wydaje się jakby niepewny, a sposób śpiewania zachowawczy, czasami chciałoby się, żeby bardziej poszalał za mikrofonem, ale z drugiej strony należą mu się duże brawa za odwagę. Wstydu swoim śpiewem nie przynosi. Zresztą cały album „Enlightening Nights, Darkening Days” to dla niego z wielu względów punkt zwrotny. Chciał stworzyć coś własnego, coś co byłoby bardzo intymne i osobiste, nie tylko w muzyce, ale i w tekstach. Przez lata dojrzewał do tego, by znaleźć przestrzeń, w której mógłby powiedzieć słuchaczowi coś o sobie. Kolorystyka gitar, szlachetne brzmienia melotronu, dojrzałe dźwięki organów i fortepianu oraz przyjemne harmonie wokalne - to języki, które na płycie „Enlightening Nights, Darkening Days” są narracyjną fabułą łączącą poszczególne piosenki. A tych piosenek jest na debiutanckim krążku Davide’a aż dziesięć. Wszystkie średniej długości (5-6 minut), a jedna spośród z nich to rozrośnięta aż do 10 minut epicka i wielowątkowa kompozycja „Four Notes Of Shame”, w której nastroje i tempo zmieniają się jak w kalejdoskopie.

„Enlightening Nights, Darkening Days” to album-pamiętnik, płyta-spowiedź, muzyczna narracja utrzymana w duchu przyjemnego w odbiorze, przystępnego prog rocka. Otwierający płytę utwór „Night City Lights” zahacza o poprockowe terytoria i posiada w sobie spory potencjał przebojowości. „Absent” to już nieco bardziej wyrafinowane granie, nowoczesny prog rock, który, szczególnie swoimi melotronowymi partiami, może podbić serca sympatyków gatunku. Nagraniu „Under The Rain” Colin Edwin, szczególnie w rozbudowanych instrumentalnych fragmentach, nadaje jeżozwierzowego klimatu, a gitarowa solówka Tiezziego – palce lizać! Jako czwarta pojawia się wspomniana już najdłuższa i najbardziej nieoczywista kompozycja na płycie – „Four Notes Of Shame”. Oprócz wspomnianej już wielowątkowości warto wyróżnić w niej saksofonowe partie Edmondo Romano, które najwyraźniej nadają temu utworowi „nieuczesanego” i nieoczywistego charakteru.

Dalasza część płyty to cztery bardzo udane nagrania. Najpierw liryczny (przepiękna partia gitary akustycznej) „Love Moan”. Zaraz po nim „The Thin Man” - to wspaniały popis (znowu!) gitarzysty Gabriele Tiezziego oraz jego rewelacyjna współpraca z tworzącą delikatne syntezatorowe plamy Elisą Montaldo. Następny to najbardziej dynamiczny, momentami zahaczający wręcz o progmetalowe terytoria „Witch”,w którym aż roi się od jeżozwierzowych skojarzeń. No i wreszcie na samym końcu mamy utrzymaną w późnomarillionowskim klimacie piosenkę „Hidden Glide” zaśpiewaną przez Davide’a w duecie z Heather Findlay . To bardzo miłe zamknięcie albumu. Tak zresztą mogłaby się kończyć któraś ze starych płyt Mostly Autumn…

Całkiem przyjemna to płyta, bardzo miła niespodzianka, która trafiła do nas z Włoch na sam początek roku. Jeżeli zwabi/zmyli* (* niepotrzebne skreślić) Was okładka, z pewnością po wysłuchaniu tej trwającej niecałą godzinę płyty nie będziecie ani trochę rozczarowani. Bo choć Davide Ronfetto gra w trochę innej lidze niż nasz Riverside, to talentu i ogromu ciekawych pomysłów, za pomocą których się realizuje, z pewnością nie sposób mu odmówić.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok