Inner Prospekt - Canvas Three

Artur Chachlowski

Alessandro Di Benedetti na codzień działa we włoskiej grupie Mad Crayon (ma ona w dorobku cztery albumy), a jako solista (publikujący pod szyldem Inner Prospekt) wydał już kilkanaście (sic!) albumów. Przyznaję, nie spotkałem się z jego wcześniejszą twórczością. Mało tego, Alessandro realizuje się w projektach pobocznych, chociażby w formacjach The Guildmaster czy The Samurai Of Prog, w których jest jednym z kompozytorów. Tak czy inaczej, nigdy nie byłem jakimś zagorzałym fanem jego muzyki i nie śledziłem kolejnych muzycznych dzieł wychodzących spod jego ręki. Dopiero teraz wpadła mi w ręce wydana w tym roku, znowu pod szyldem Inner Prospekt, płyta ”Canvas Three” i, powiem szczerze, spodobała mi się tak bardzo, że postanowiłem napisać o niej na łamach naszego portalu. Szkoda by było, by polska społeczność progrockowa pominęła to wydawnictwo.

Czy ktoś tu wspominał o The Samurai Of Prog? Prawie wszystkie kompozycje na płycie „Canvas Three” zostały oryginalnie skomponowane dla potrzeb kolejnych płyt tego projektu. Z sześciu kompozycji pięć pojawiło się wcześniej na różnych albumach. A nawet sześć na siedem, jeśli weźmie się pod uwagę bonusowy utwór „La Resa Dei Conti”, który jest dostępny tylko na platformie Bandcamp.

Wszystkie nagrania na płyie utrzymane są w najlepszej tradycji symfonicznego rocka lat 70. I zostały sfinalizowane przy współudziale kilku doświadczonych muzyków. Są to Carmine Capasso (z The Trip) i Federico Tetti (z Mad Crayon) grający na gitarach oraz Rafael Pacha (Guildmaster) na 12-strunowych gitarach, violi da gamba, flecie piccolo i basie bezprogowym.

Seria „Canvas” wydaje się być trampoliną, przy pomocy której można oddać skok w bogaty dorobek projektu The Samurai Of Prog. Pod tym szyldem regularnie ukazuje się sporo wydawnictw i łatwo jest przeoczyć rzeczy najważniejsze. Seria „Canvas” ma dać niektórym kompozycjom nowe życie. Lub też pozwolić na odkrycie ich na nowo.

„Canvas Three” to melodyjny, klasycyzujący, doskonale zaaranżowany i świetnie wyprodukowany album. Szczegóły za chwilę, ale na samym początku trzeba podkreślić, że Alessandro Di Benedetii po mistrzowsku łączy w swoich utworach pastelowe klawiszowe, w tym melotronowe, melodie inspirowane twórczością Tony’ego Banksa z syntezatorowym rozmachem w stylu Ricka Wakemana. Tak, tych dwóch wybitnych twórców muzyki progresywno-rockowej „słyszę” w muzyce Di Benedettiego najczęściej.

Całość zaczyna się od „Scratches”. To utwór pierwotnie skomponowany dla The Samurai of Prog. Subtelnie nasycony funkowym jazzem numer bardzo przypomina dorobek grupy The Flower Kings. To bardzo mocny początek. Trwa 8 minut i, nie licząc jednego bonusowego nagrania, jest to… najkrótszy utwór w tym zestawie.

„The Island Of Despair” to kompozycja, w której słyszymy prawdziwą kaskadę pastelowo pięknych dźwięków i fantastycznych partii instrumentalnych, zwłaszcza pojawiające się raz po raz sola fortepianu, syntezatorów (jest taki moment, gdy wydaje się, że szaleje na nich Keith Emerson) i melotronów, na tle których prowadzone są sekcje instrumentów smyczkowych, fletów i wokaliz, robią świetne wrażenie i razem z licznymi zmianami nastrojów oraz finezyjnie zagraną w finale gitarową solówką tworzą piękny przestrzenny muzyczny pejzaż.

„A Wordless Fable” to instrumentalny epos oryginalnie napisany dla potrzeb albumu „The White Snake” The Samurai of Prog's (zatytułowany był tam „Searching For The Fear”). To ponad jedenaście minut czystej muzycznej radości. Już od pierwszych nut gitary akustycznej Rafaela Pacha słuchacz zostaje wciągnięty w muzyczny raj. Muzyka daje nam poczucie bogatej gamy emocji bez potrzeby wypowiadania ani jednego słowa. Akurat w tym przypadku żadne słowa nie są potrzebne…

Pora na najlepszą moim zdaniem kompozycję na płycie: to „The Showdown”, czyli aż 20 minut fenomenalnej muzyki (pierwotnie skomponowanej dla The Samurai of Prog na album „The Spaghetti Epic 4”). Camel, Genesis, The Moody Blues… długo by wymieniać rozliczne inspiracje. Panuje tu prawdziwie symfoniczny rozmach, a spokojne, wręcz błogie, przewijające się jedna za drugą, inspirujące melodie stają się coraz piękniejsze, a nawet hipnotyzujące. Nie sposób słowami opisać tego wszystkiego, co dzieje się w tej kompozycji. A dzieje się naprawdę sporo i naprawdę wyjątkowo pięknego…

„Young Me, Old You” - ostatni utwór w podstawowym programie płyty - został pierwotnie skomponowany na potrzeby albumu The Guildmaster pt. „Liber de Dictis”. Jest to bardzo refleksyjny utwór, który w swoim tekście opowiada o spojrzeniu wstecz na własne dzieciństwo, ale także o żalu nad współczesnym światem, w którym rodzice pozwalają dzieciom dorastać w otoczeniu ‘atrakcji’ z wirtualnego świata. To bardzo mądra i pełna uroku kompozycja z poruszającym i wspaniale zinterpretowanym tekstem, na tle którego słyszymy wspaniale brzmiącą gitarę, instrumenty dęte, smyczki i fortepian.

Czas na bonusy. „The Lizard Tale” to krótki, pięcioipółminutowy utwór, najkrótszy w tym zestawie, i dostępny jest on tylko w wersji CD. Panuje w nim klimat muzyki starego dobrego Genesis, ale delikatnie pobrzmiewają też echa zapomnianych już nieco niemieckich neoprogrockowców z grupy Chandelier.

Ogromną gratką jest ostatnie (bonusowe) nagranie „La Resa dei Conti” (czyli… zaśpiewany po włosku utwór „Showdown”) umieszczony, jako swoiste uzupełnienie całości, tylko na… portalu Bandcamp. Zachwyca począwszy od otwierającego delikatnego pianina i partii fletu, rozdzielonych wystrzałem rewolweru, aż do finału wypełnionego niezwykle sugestywną muzyką. Można się szybko uzależnić od tak finezyjnie zagranych dźwięków. I trudno jest się zdecydować która wersja – włosko- czy angielskojęzyczna - robi lepsze wrażenie. Obydwie są doskonałe.

Wszystkie kompozycje na „Canvas Three” mają swój soczysty charakter, kompozycyjną elegancję i brzmieniową wyrazistość, co sprawia, że niniejszy album jest dowodem wyjątkowej siły kompozytorskiej i talentu wykonawczego Di Benedettiego. Wszystkie te długie, dostojnie rozwijające się, wielowątkowe utwory, z których przebija pomysłowość, kreatywne aranżacje i mistrzowskie wykonanie, budzą prawdziwy zachwyt. Polecam. Szczególnie miłośnikom muzycznych pejzaży opartych na bogatych brzmieniach rozbudowanej i różnorodnej palety instrumentów klawiszowych.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok