„Bez muzyki, życie byłoby pomyłką” - to słowa, które wypowiedział Fryderyk Nietzsche. Słowa, w których jest tyle treści i niewyobrażalnej prawdy. To, co daje natchnienie artystom i jest inspiracją, iskrą zapalająca lont wyobraźni, jest głęboko w sercu. Buduje teraźniejszość i wieczność. Tworzy barwny ogród myśli splecionych z muzyką. Jest kontredansem w takt którego można tańczyć do końca świata.
Gitara jest pasjonującym instrumentem. W jej dźwiękach zaklęta jest dusza artysty. Powietrze drga pod naporem nut układających się w chińskie wachlarze, w koronkowy wietrzyk poruszający kibicie kwitnących jaśminów, w pajęczyny rozpięte w zakamarkach ciszy pomiędzy frazami. Nie ukrywam, że zawsze byłam zakochana w jej brzmieniu. Muzyka instrumentalna daje szanse, aby wyostrzyć zmysły na wszystkie szczegóły kompozycji, jej misterną strukturę - enigmę tkwiącą w czarownej formie i ukrytej treści.
Piotr Mroziński ma w sobie potencjał i wyobraźnię. Początek jego kariery to lata 90., gdy był związany z zespołami Giaur, Transformers i Point. W 1999 jego gra ozdobiła muzykę do wystawionego przez Teatr Baj Pomorski przedstawienia „Mały Książę” Antoine Saint–Exupery’ego w reżyserii Romualda Wiczy-Pokojskiego. Na I Edycji Koncertu pamięci Grzegorza Ciechowskiego wystąpił wraz z kolejnym projektem, jakim był zespół Souik. Kolejne lata to przygoda z zespołem Harmidersi. Zajmował się też realizacją dźwięku w studio nagrań, współpracując z CD - Project.
„Driven By Love” ukazał się 17 lutego 2023. Jest jego albumem solowym, zawierającym czternaście krótkich miniatur z gitarą w roli głównej. Może to niedługie utwory, lecz szalenie bogate w muzyczną fabułę. Ktoś kiedyś powiedział: „pisać o muzyce, to jak tańczyć o architekturze”. Czasem jednak warto spróbować ubrać dźwięki w szatę „werbalnego ubóstwa”, choć słowa nie wyrażą w pełni naszych uczuć.
Piotr Mroziński wie co to klimat i rozmach, sprzęga ze sobą witalność i powab, zapala namiętność niczym wonną świecę. W „Cowboys and Samurais” ukazuje ścieżkę, którą może podążać nasza wyobraźnia. To kawałek o szerokim spektrum muzycznym. Filigranowe motywy poprzecinane są mocniejszymi riffami, znakomity jest temat główny, a wszystkim rządzi melodia. To bardzo przebojowy utwór, lecz nie ma w sobie pretensjonalności. Jest wyważony i przemyślany w każdej nucie. Podobnie tytułowy „Driven By Love” ze swoją niepowtarzalną ornamentyką, ciepłymi relacjami pomiędzy gitarowymi solówkami a tłem.
W kompozycjach Piotra wyczuwa się echa mistrzów gitary - Oldfielda, Satrianiego czy Steve’a Vaia. Niektóre są pełne niespożytej energii, inne, jak „Mother” czy obie części „Cold Fear”, wypełnia metafizyczność i kołyszące piękno naznaczone nostalgią. Niezależnie jednak od „temperamentu” utworu, niezmiernie ważnym elementem każdego z nich jest stworzenie odpowiedniego klimatu, przekazanie ukrytych treści kryjących się pomiędzy nutami. Są tu nawiązania do osobistych przeżyć, wspomnień i wizje zagrożeń czyhających na człowieka wplątanego w niespokojną rzeczywistość („Get Ready”).
Warsztat Piotra zadziwia. Fantastyczne umiejętności techniczne, ogromny talent i pasja, to mikstura potężna i wybuchowa niczym dynamit. „Three White Bears Dancing Around The Snowman” to mini „warsztaty gitarowe”, ekspresyjna etiuda ukazująca paletę możliwości w formie dynamicznych pasaży.
Siłą tej płyty jest zmienność, ciągłe poszukiwanie nowych rozwiązań, środków wyrazu, barw i emocji. Muzyka nabiera co chwila innych odcieni, zaskakuje kalejdoskopowymi ewolucjami, płynie w zaskakującym kierunku, którego nie da się przewidzieć. Potrafi wstrząsnąć drapieżnym riffem czy zasiać w sercu ziarno niepokoju i po chwili otulić zmysły miękką balladą w stylu Steve’a Hacketta („Music Box” czy „The Tree of Life”).
Są chwile gdy muzyka Piotra balansuje na granicy filmowych soundtracków. Zabiera słuchacza na odległe prerie, do malutkich miasteczek Dzikiego Zachodu w takt westernowych opowieści, gdzie czas odmierza tętent końskich kopyt i błysk rewolweru wyciągniętego z kabury („The Chameleon”).
Spokojne zakończenie płyty w postaci utworu „Last But Not Least” to kolejna kartka zanurzona w wartkim strumieniu przeżyć. Aksamitne brzmienie gitary rozpływa się w eterycznej poświacie. Gdy wszystko się urywa, jedynym pragnieniem jest wskrzesić te dźwięki na nowo.
Nie bez powodu Jimmy Page powiedział: „Muzyka to najlepszy język do poruszania serc ludzi na całym świecie...”.