mEteOpaTa - Mimo wszystko

Tomasz Dudkowski

Doprawdy godna pozazdroszczenia jest muzyczna aktywność Krzysztofa Lepiarczyka. Regularnie ukazują się jego płyty solowe czy też wydawane z grupą Loonypark. Nie zapominajmy też o Nemezis, Padre, Liquid Shadow czy mEteOpaTa, które to nazwy mogą być kojarzone z tym krakowskim muzykiem i kompozytorem. Powstanie tej ostatniej formacji zainicjował w grudniu 2004 roku. Do udziału w niej zaprosił lokalnych muzyków i szybko okazało się, że ten rock-popowy skład dobrze się rozumie i co najważniejsze, potrafi stworzyć interesujący repertuar. Zaowocowało to wygraną na Przeglądzie Kapel Studenckich oraz występami na krakowskich scenach (m.in. przed Lady Pank i Moniką Brodką). W 2007 wydali debiutancką płytę, zatytułowaną „Muzycznie będzie ślicznie”, która przyniosła całkiem zgrabną mieszankę poprockowych dźwięków. Niestety kolejne lata były już mniej owocne i w 2012 zespół zawiesił działalność, którą wznowił 10 lat później. Efektem tego jest wydana w kwietniu tego roku płyta „Mimo wszystko”. W stosunku do debiutu delikatnej zmianie uległ skład. Obok liderów, kompozytora Krzysztofa Lepiarczyka grającego na instrumentach klawiszowych oraz wokalisty i autora tekstów Tomasza Wróblewskiego, na krążku występuje też oryginalny basista, Piotr Lipka. Zmiana nastąpiła na stanowisku gitarzysty – tu Adrian Gwoździowski zastąpił Michała Girgusia, a za perkusją Grzegorz Bauer zmienił Grzegorza Fiebera. Tym razem nagrania pozbawione są partii saksofonu, za które na debiucie odpowiadała Aretha Chmiel, natomiast pojawiła się Magda Szlęzak-Gwoździowska, która wspiera głosowo Wróblewskiego śpiewając w chórkach.

W książeczce do płyty kompaktowej możemy przeczytać o tym, dlaczego na krążek numer dwa trzeba było tyle czekać:

15 lat! Czy to dużo? Może, ale czasem nie można inaczej. Potrzebujesz tego czasu, który leczy, zabliźnia, pozwala odetchnąć innym powietrzem, pozwala znów poczuć radość. Tyle go potrzebowaliśmy, żeby znów się spotkać, zagrać razem, napisać o tym, co bolało i cieszyło nas przez te lata. Czy mogliśmy zrobić w tym czasie coś więcej? Nie, chyba nie. Robiliśmy to, co życie przyniosło, co zostało nam napisane, a może stało się przez przypadek. Zobaczymy.

Oddajemy w Wasze ręce płytę, którą nagraliśmy po ponad 15 latach przerwy, płytę bardziej dojrzałą, bardziej dorosłą, naznaczoną doświadczeniem. Cieszymy się z niej, cieszymy się bardzo. Słuchajcie, interpretujcie, krytykujcie. Zrobiliśmy ją dla siebie, ale jeśli ktoś z Was uzna, że sprawia mu ona radość, albo wprawia w zadumę, wywołuje emocje, to będziemy szczęśliwi, bo w końcu dla szczęścia żyjemy… mimo wszystko.

Zasadniczy album trwa 38 minut, na które składa się 10 ścieżek. Jest jeszcze nagranie bonusowe, ale o nim w dalszej części. Podobnie jak na debiucie mamy do czynienia z piosenkową formą. „Mimo wszystko” to zbiór, podobnie jak na debiucie, poprockowych kompozycji, które z powodzeniem mogłyby zagościć na playlistach komercyjnych rozgłośni radiowych. Zmiana gitarzysty oraz zrezygnowanie z partii saksofonu spowodowały, że brzmienie utworów zyskało nieco bardziej rockowych barw. Jest to jednak bardziej kosmetyczna zmiana niż jakaś drastyczna wolta. W większości są to bardzo melodyjne nagrania z dużym przebojowym potencjałem. To dość równy zestaw, ale kilka fragmentów chciałbym wyróżnić nieco bardziej. Pierwszym z nich jest, umieszczony na drugiej ścieżce, song „To nie tak”, z mocnym refrenem przywołującym na myśl dokonania grupy Ira, w którym Tomasz śpiewa o zatraceniu w pogoni za sukcesem:

„To nie tak, nie tak to wymyśliłem

Wiele lat za wiele poświęciłem

Goniąc za ułudą dnia zbyt wiele zgromadziłem

Pokaż mi dokąd iść bo chyba zabłądziłem.”

Kolejnym mocnym punktem są także dwie następne piosenki – „Niewidzialna” z mocnym basem i klawiszowo-gitarowym duetem, o niedostrzeganiu miłosnych sygnałów, dopóki nie jest już za późno oraz „Sam na sam”, w którym obok basu na pierwszy plan wysuwa się pianino, a refren ponownie przynosi mocniejsze gitarowe granie. Jednym z najbardziej zapadających w pamięć nagrań jest „Paranoja”. Mamy tu melodyjny riff i chyba najciekawsze solo gitarowe oraz ścieżkę basu, na którym Piotr gra klangiem. W warstwie lirycznej bohater opowiada o obsesji na punkcie swej miłości, co prowadzi do zakończenia związku:

„Patrzę ciągle Ci na ręce

zdjęcia robię filmy kręcę

nie odpuszczam chcę wiedzieć więcej

Śledzę wszystkie Twoje ruchy

czujny gdy telefon głuchy

idę pewnie choć lód jest kruchy

Podejrzewam o najgorsze

mimo że tak koniec końcem

to ja jestem antywzorcem

Nie pozwalam na swobodę

żar przeplatam mroźnym chłodem

czarno–białym korowodem

 

Paranoja w głowie woła

Paranoja moja zmora”.

W „Więcej powietrza”, traktującym o braku szacunku i zrozumienia, na pierwszy plan wysuwa się werbel oraz przyjemne dla ucha dźwięki pianina i gitary, na której w drugiej części Adrian gra krótkie bluesowe solo. Natomiast „W ciszy” wyróżnia się duetem wokalnym Tomasz – Magda oraz nastrojową gitarą. I wreszcie finałowe nagranie „Urodziny”, w którego refrenie słyszymy przyjemnie pulsujący bas, a w zwrotkach Krzysztof raczy nas charakterystycznym dla siebie motywem klawiszowym. Jest też tu miejsce dla nieco mocniejszego duetu klawiszowo-gitarowego i bardziej zadziornego śpiewu, o kryzysie przemijania:

„Dlatego chronię co mam i nie uciekam już nie

Czterdzieści minęło lat ulotne jak krótki sen

Za wiele straciłem szans za dużo błędów już mam

By je powtórzyć choć raz by nie nauczyć nic się

 

Tak wiem, że każdy musi odejść

Na takie myśli nie mam wpływu

I choć przyjaciół ciągle nie brakuje mi

To nagle życie nie smakuje

 

Lecz zanim wpadnę w wir szarości

Powalczę jeszcze o wspomnienia

Rozpalę w żyłach płomień namiętności

Szargając przy tym kilka swych świętości”.

To bardzo udane zakończenie zasadniczej części płyty. Pozostaje jeszcze jednak nagranie bonusowe, „Jak SMA-kuje pierwszy krok”. Powstało ono w wyniku akcji charytatywnej, której celem było zebranie funduszy na zakup sprzętu rehabilitacyjnego dla kilkuletniej Marysi dotkniętej rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA):

Podczas jednej ze zorganizowanych przez rodzinę Marysi licytacji, dwóch uczestników, Damian Wojciechowski i Tomek Wróblewski, którzy wcześniej się bliżej nie znali, przebijali się w ofertach za nagranie wokalu w profesjonalnym studiu muzycznym Pro-Media w Tarnobrzegu. W pewnym momencie, w jednym z postów, Tomek zaproponował napisanie i nagranie wspólnej piosenki z Damianem, stworzonej specjalnie z okazji zbiórki pieniędzy dla Marysi. Damian od razu się zgodził. Panowie napisali wspólny tekst, a Adrian Gwoździowski przearanżował piosenkę Krzyśka Lepiarczyka („Paranoja”), tworząc ją niejako od nowa. W ten sposób w dwa dni powstała piosenka, którą nagraliśmy w rzeczonym studio, a następnie razem z tatą Marysi – Kubą Wolskim oraz muzykami z tarnobrzeskich zespołów, odtworzyliśmy wspólnie na imprezie charytatywnej pod tym samym tytułem. Piosenka ta była pierwszym wspólnym utworem nagranym przez Krzyśka, Tomka i Adriana, tych samych, którzy później nagrali cały materiał na drugą płytę Meteopaty „Mimo wszystko”.

Obaj licytujący – Damian i Tomek, oczywiście wpłacili wylicytowane kwoty na konto Marysi. Przy okazji stali się dobrymi kumplami i kto wie co jeszcze razem nagrają. Akcja „Jak SMAkuje pierwszy krok” zakończyła się sukcesem, zebrano potrzebne pieniądze na zakup sprzętu rehabilitacyjnego dla Marysi.

Marysia to bardzo dzielna dziewczynka. Nadal trzymamy kciuki za jej pierwszy samodzielny krok.

Jak wspomniałem wcześniej, „Paranoja” to jeden z najbardziej przebojowych fragmentów albumu. Tu, po pewnych zmianach aranżacyjnych zyskał dodatkową partię rapu w wykonaniu Damiana Wojciechowskiego, a cała akcja dowodzi, że muzycy tworzący mEteOpaTę, to nie tylko zdolni artyści, ale przede wszystkim pełni empatii ludzie.

Album zdobi intrygująca okładka autorstwa Stefana Kellera. W środku bardzo skromnej książeczki znajdziemy jedynie kilka słów od zespołu oraz kod QR, po zeskanowaniu którego możemy ściągnąć plik .pdf z tekstami.

„Mimo wszystko” to bardzo ciekawy zbiór piosenek traktujący w skrócie o (zazwyczaj niełatwych) relacjach damsko – męskich zaśpiewanych zdecydowanie rockowym głosem przez Tomasza Wróblewskiego. Słychać, że muzycy dobrze się bawili tworząc ten album i że zrobili go głównie dla siebie, bo raczej nie liczyłbym na zawojowanie list przebojów mimo zdecydowanie przyjaznych dla radia kompozycji. Niestety nie stoi za nimi żadna wielka wytwórnia, która mogłaby wspomóc promocyjnie dokonania Krzysztofa, Tomasza i kolegów. W zamian za to, dzięki wydawnictwu Lynx Music, ma szanse trafić do wrażliwego odbiorcy, który z pewnością doceni materiał uwieczniony na płycie, bo zdecydowanie na to zasługuje.

A o tym, że współpraca na linii Krzysztof Lepiarczyk – Adrian Gwoździowski układa się bardzo dobrze, niech świadczy fakt, że gitarzysta dołączył do składu Loonypark zastępując Piotra Grodeckiego. W chwili pisania tych słów dzielą nas dosłownie dni od premiery nowej płyty tej grupy, zatytułowanej „Strange Thoughts”. Jak wspomniałem we wstępie, Krzysztof jest doprawdy bardzo aktywnym twórcą…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!