To wyjątkowy album grupy Teramaze. Album, który jest podsumowaniem ostatniego okresu działalności zespołu i wizji, które towarzyszą mu obecnie. Jest też furtką do przyszłości. Esencją myśli, z których narodzą się nowe kompozycje. Oczywiście pojawiły się one na „Dalla Volta”, choćby utwór otwierający płytę, ”Navigate In Solutide”. Był on jednocześnie jednym z kawałków promujących to wydawnictwo. Zestaw utworów jest głęboko przemyślany i nie zabrakło tu prawdziwych perełek, jakie są ozdobą każdego albumu Australijczyków. To co bardzo mnie ucieszyło, to udział w nagraniach Nathana Peacheya, którego pamiętamy z płyty ”Her Halo”. Wokalnie udziela się też lider formacji i gitarzysta - Dean Wells. Chris Zoupa gra na gitarze, Andrew Cameron na basie, a za zestawem perkusyjnym zasiada niestrudzony Nick Ross.
Sześćdziesiąt minut muzyki to wspaniała porcja wspomnień. Ale na początek nowy utwór, którego echo na długo może pozostać głęboko w sercu. „Navigate In Solutide” rozpoczynają ciężkie gitarowe riffy. Pojawiający się dźwięczny duet Nata i ukrytego bardziej w tle Deana, są przeciwwagą do growlu występującego tu gościnnie Ericka Wighta. Wypada to bardzo efektownie, szczególnie w połączeniu ze znakomitymi solówkami gitarowymi wspieranymi przez drapieżną sekcję rytmiczną Rossa i Camerona. Fantastyczna linia czystego wokalu z melodią rozkwitającą jak różany ogród jest niczym balansowanie na granicy snu i jawy. Zmaganie się z życiem, poszukiwanie nadziei i uczucia, które zwalczy samotność. Tekst jest podszyty warstwą emocji, w których można utonąć, jak w głębokim stawie:
„Now suddenly I see the open line. I’ve fallen but I’m never let you die a solitary life. Now suddenly I see the open line (it comes to life). I’ve fallen but I’m never left behind (the burn inside). I promise that I’ll never let you die (when I finally found you)”.
„Chaos In The Way” to kolejny utwór promujący płytę. Ścieżkę wokalną przeciera w pierwszej zwrotce Dean Wells, w drugiej Nathan Peachey. Ich głosy spotykają się w refrenie i nakładają się na rytmiczną sekwencję gitarową. Tematem tej kompozycji są zawikłane relacje pomiędzy dwojgiem osób, a słowa są pretekstem do obudowania ich efektownie zawikłanym, muzycznym labiryntem:
„If you could set me, if you could set me free… Chaos in the way. If you could hold me, if you could hold me there… Chaos in the way...”.
Trzecia nowa kompozycja na tym albumie to „These Crystal Walls”. Była ona promowana na singlu, a znakomite wideo do niej stworzył Wayne Joyner z Dave’em Letelierem. Brzmi najbardziej przebojowo. Żywioły mieszają się ze sobą. Kaskada uczuć ściera marzenia dwojga ludzi. Świetna jest współpraca pomiędzy instrumentami i wokalem.
„Shadows II” to jeden ze starszych utworów, bo pochodzi z albumu „Tears To Dust” z 1998 roku. Tutaj nagrany ponownie z innym line-upem. Brzmi przez to inaczej - to zrozumiałe, ale sama aranżacja nie została zmieniona. Kompozycja ma ogromną dawkę energii i świetnie skrojone partie gitarowe. To co jednak jest domeną Teramaze, to chwytliwe i efektowne melodie. Są jak rwąca rzeka porywająca ze sobą wszystko, co napotka po drodze. Intrygują i zachwycają. Łączą w sobie siłę i finezję. Gościnnie na perkusji zagrał tu Tony Paulo (Doxology, Tears To Dust).
Utwór „The Heist” pojawił się dotychczas tylko na singlu w 2019 roku. Jest znakomitą porcją ognia przed następnym nagraniem. To prawdziwa muzyczna petarda przed esencją marzeń w postaci utworu „Waves”. To kompozycja, która pochodzi z albumu „And The Beauty They Perceive” z 2021 roku. Uwielbiam to nagranie, a w wersji z fortepianem jest niebiańsko piękne. Dean Wells ma cudowny głos. Na czarno-białych klawiszach towarzyszy mu Dave Holley.
„Broken” jest nagrane w podobnej konwencji. Klawiszowy akompaniament i cudowna orkiestracja stanowiąca misterne tło. Nathan śpiewa w duecie z Deanem. To fragment jednej z moich ulubionych płyt zespołu „Her Hallo”, która ukazała się w 2015 roku.
Album zawiera jeszcze cztery utwory w wersji demo, pochodzące z 2017 roku: „Weight Of Humanity”, „From Saviour To Assassin”, „Fight Or Flight” i „Are We Soldiers”. Wersje ostateczne tych piosenek znalazły się dwa lata później na albumie „Are We Soldiers”.
Płyta „Dalla Volta” to obowiązkowa pozycja dla każdego fana zespołu Teramaze i nie tylko. To zbiór muzycznych rarytasów zaserwowanych na srebrzystej tacy. Pomimo, że ukazał się z etykietką kompilacji, dla mnie jest pełnokrwistym albumem. Na tyle atrakcyjnym i pożądanym, by zjawić się jako ozdoba najlepszej kolekcji płyt.