Book Of Revelations, The - The Plumes Of Enceladus

Artur Chachlowski

Debiutancki album grupy The Book of Revelations pt. „The Plumes of Enceladus” wzbudził duże zainteresowanie progrockowych fanów na długo przed swoją oficjalną premierą. Stało się to za sprawą wydanej w 2022 roku cyfrowej EP-ki „The Prologue”, która wywołała spore poruszenie wśród miłośników progresywnego rocka z lat 70. Wielu zaskoczonych słuchaczy uważało, że The Book of Revelations to jakiś nieodkryty zespół ze złotej ery lat 70., ponieważ wypełniające EP-kę utwory miały ciepły, analogowy urok, a ich klimat utrzymany był w duchu wczesnej twórczości grup Genesis, Yes i King Crimson.

Pamiętam, że gdy przed rokiem prezentowałem tę EP-kę w audycji Mały Leksykon Wielkich Zespołów, odzew słuchaczy był jednoznaczny: ‘czy to przypadkiem nie jakieś stare, „zagubione” utwory Genesis?’… W rzeczy samej, muzyka The Book of Revelations brzmi jakby żywcem wyjęta była z Gabrielowskiego okresu działalności Genesis. Mało tego, brzmienia, które słyszymy na wydanym właśnie pełnowymiarowym płytowym debiucie zatytułowanym „The Plumes Of Enceladus”, jednoznacznie pogłębiają tę ewidentną fascynację wczesnym okresem działalności tej formacji. Także pod względem literackim – absurdalny, prawdziwie Gabrielowski humor widoczny jest chociażby w tytule jednej z kompozycji – „Love Letter From A Newspaper To A Cofee Cup”. Zresztą sama nazwa projektu - The Book Of Revelations (Księga Objawień) - jest więcej niż jednoznacznym nawiązaniem do Księgi Rodzaju (Genesis). A już samych muzycznych genesisowskich paraboli jest tutaj co niemiara. Taka właśnie jest ta płyta…

Wiem, że po takim wprowadzeniu, grupie The Book of Revelations przybędzie wśród naszych Czytelników zapewne tyle samo zwolenników, co i przeciwników. Jakkolwiek by na tą sytuację nie patrzeć, uważam, iż każdy, zanim wyda swój wyrok, powinien uważnie zapoznać się z tym albumem i dokładnie przestudiować jego zawartość i wyrobić sobie własną opinię. A słuchać na „The Plumes Of Enceladus” jest naprawdę czego.

The Book of Revelations jest muzycznym ‘dzieckiem’ brytyjskiego multiinstrumentalisty i kompozytora, Gerarda Freemana. Na „The Plumes Of Enceladus” łączy on złożoną formalnie i wielowątkową muzykę rockową, osadzoną w epickich klimatach, ze zwiewnym liryzmem i muzyczną poezją. Zaskakujące metrum i skomplikowane rytmy towarzyszą orkiestrowym i akustycznym aranżacjom i idealnie komponują się z warstwą liryczną, która kryje się pod przemawiającymi do wyobraźni tekstami. A one z kolei z niesamowitą gracją tańczą pomiędzy odniesieniami mitologicznymi a nowoczesnością na miarę współczesnych czasów i wyzwań, z którymi boryka się dzisiejszy świat.

53-minutowa całość składa się z trzech rozbudowanych kompozycji, z których dwie, obie około dwudziestominutowe, cechują się wielowątkowością i podzielone są na liczne formalne części. Na początek idzie prawdziwa muzyczna epopeja „Malice A Forethought”. Złośliwość z góry przemyślana. Utwór pełen zawiłości, ale układający się w dość przystępną 22-minutową całość. Nie, nie jest to z pewnością suita na miarę opublikowanego przed 50 laty magnum opus „Supper’s Ready”, ale słuchając jej nie sposób podziwiać elegancko brzmiących klawiszy i gitarowych detali owiniętych w stylistykę symfonicznego rocka progresywnego, z przekonującym, z lekka stylizowanym na młodego Gabriela, melodyjnym wokalem.

Blisko dziewiętnastominutowy utwór „The Chtononic Deities Of Vengeance” złożony jest z czterech części. Podobnie jak otwierająca album suita zawiera on mnóstwo zgrabnych instrumentalnych detali, a dostojny klimat całości przenosi odbiorcę o pięć dekad wstecz w złote czasy dla pełnego blasku efektownego progresywnego rocka, gdzie w centrum uwagi zawsze były złożoność, wielowątkowość i bardzo rozbudowane muzyczne wątki. Taka jest ta płyta. Potrafi oczarować i spowodować, że w kąciku oka pojawi się łezka szczerego wzruszenia.

Jedyny wyjątek w tym muzycznym zestawie stanowi krótki, delikatny, niespełna trzyminutowy temat „Love Letter From Newspaper To A Cofee Cup” oparty na brzmieniu akustycznych gitar. Wydaje się on takim – nie wiem czy to dobre porównanie - „Harlequinem” na tle „The Musical Box” z pamiętnego krążka „Nursery Cryme”. O tym, że oczywiście brzmi on przy tym bardzo genesiowsko, nie muszę tutaj przypominać. Zresztą duch wczesnego Genesis przez cały czas unosi się w powietrzu. Pod wieloma względami omawiany dziś przeze mnie album przywodzi na myśl produkcje innego brytyjskiego epigona grupy Genesis – od dawna milczącej formacji Citizen Cain. To taki muzyczny punkt odniesienia, który, myślę, może okazać się przydatny w przypadku, gdyby ktoś koniecznie chciał podjąć się próby zdefiniowania po jakich muzycznych obszarach w przypadku płyty „The Plumes Of Enceladus” się poruszamy.

I jakby nie próbować oceniać tę muzykę, to wygląda na to, że zespół The Book of Revelations z jakiegoś powodu czuje ogromny dług wdzięczności wobec Genesis. Przyznam, że wcale mi to nie przeszkadza. Co więcej, dzięki tym wspaniałym wpływom, z którymi Gerard Freeman wcale się nie kryje, The Book of Revelations przedstawia prawdziwe muzyczne dzieło o takiej złożoności, humorze, intensywności i bogatej dźwiękowej strukturze, że z dumą donoszę, iż wszyscy sympatycy muzyki spod znaku Genesis, po wysłuchaniu płyty „The Plumes Of Enceladus” będą więcej niż zadowoleni.

Na koniec mała uwaga: płyta ma w swoim podtytule znamienny dopisek: „Chapter One”. Należy więc spodziewać się ciągu dalszego. Nie powiem, żebym nie był zadowolony. Pierwsza odsłona opowieści Księgi Objawień Gerarda Freemana mocno mnie zaintrygowała i z niecierpliwością czekam na kolejną porcję jego niesamowicie ciekawie brzmiących muzycznych opowieści. Już teraz jestem niezwykle ciekaw jak pod względem muzycznym prezentować się będzie następca „Pióropuszy Enceladusa”…

Czuję, że w najbliższym czasie pewnie nie uświadczycie tego albumu u żadnego z polskich dystrybutorów, dlatego czym prędzej informuję, że ukazał się on nakładem wytwórni Conquest Music i można go zamówić na przykład pod tym bezpośrednim linkiem. Warto! Na pewno nie pożałujecie.

 

https://conquestmusic.co.uk

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok