Gdy w ubiegłym roku zapoznawałem się z płytą „The Confidence Trick” grupy Hats Off Gentlemen It’s Adequate, czyniłem to głównie po to, by sprawdzić czym może nas raczyć zespół o tak intrygującej nazwie. Szybko okazało się, że zawartość krążka mocno przypadła mi do gustu i postanowiłem odkryć pozostałe albumy firmowane tą nazwą. A jako, że i ich słuchałem z dużą przyjemnością, tak też czekałem na kolejne produkcje ukazujące się pod tym szyldem. Na szczęście oczekiwanie nie trwało długo i już 9 września do naszych rąk trafiła płyta „The Light Of Ancient Mistakes”.
Przypomnę, że Hats Off Gentlemen It’s Adequate to duet Malcolm Galloway (śpiew, gitary, instrumenty klawiszowe i perkusyjne, programowanie) i Mark Gatland (bas, gitary, Chapman stick, instrumenty klawiszowe i perkusyjne, chórki) wspomagany przez Kathlyn Thomas (flet). Trwający 67 minut album został podzielony na 15 ścieżek, z których 8 to nagrania instrumentalne, natomiast 7 posiada teksty napisane przez Gallowaya: „Nie jest to tradycyjny album koncepcyjny w tym sensie, że tworzy jedną opowieść, jednak zamierzyliśmy, że będzie podążał muzyczną i emocjonalną drogą eksplorującą szereg tematów, które wydawały nam się istotne w ciągu ostatnich kilku burzliwych lat”.
Album rozpoczyna dynamiczne nagranie „Sold The Peace” z mocną linią basu wprowadzającą transowo – funkowy klimat obudowany partią pianina. W tekście Malcolm odnosi się do czasów zimnej wojny, gdy wiele ryzykowano, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, choć byli też tacy, którzy za stosunkowo niewiele (w porównaniu do nakładów ponoszonych na zbrojenie) byli skłonni sprzedać swoje zasady:
“We risked it all
To set the world free
Dead or free
The opportunity cost of the unused bombs
So much invested
We stormed the citadel
Then bought the lease
We won the war
We sold the peace”.
Apokaliptyczna broń oraz długotrwały konflikt i brak komunikacji pojawiają się także w utworze tytułowym zainspirowanym powieścią Iaina M. Banksa „Look To Windward”, w której autor bada długotrwałe konsekwencje okrucieństwa. Pod względem muzyki przynosi jednak uspokojenie z budującymi nastrojowy klimat klawiszami, cudownymi, acz krótkimi solami na gitarze, zwiewną partią fletu oraz łagodnym śpiewem Gallowaya.
Na ścieżce trzeciej i czwartej otrzymujemy pierwsze dwa instrumentalne nagrania. „Avrana Kern Is Made Of Ants” to nawiązanie do postaci stworzonej przez Adriana Tchaikovsky’ego (brytyjskiego pisarza polskiego pochodzenia). Kolejne to pierwsza część utworu „The Anxiety Machine”, które wraz z pozostałymi dwiema odsłonami, umieszczonymi odpowiednio pod indeksami 10 i 13, stanowią fragmenty inspirowane muzyką klasyczną i konkretną.
Pieśń „Sixteen Hugless Years” została napisana po wysłuchaniu biografii Johna Le Carré (brytyjski pisarz, autor kryminałów, w przeszłości agent brytyjskiego wywiadu) autorstwa Adama Sismana. Rozdzierającym serce było uświadomienie sobie jak doświadczenia z dzieciństwa wpłynęły na resztę jego życia i jak wiele z tych doświadczeń zamieniło się w sceny z jego powieści. Utwór napisany jest z perspektywy młodego człowieka, który w dzieciństwie został porzucony:
„Sixteen hugless years
Sixteen long, long years
I’ve grown old and I’m cold and hard but I’m told
I’m the life and soul but it feels so hollow
After 16 hugless years
You never said goodbye
You never sent a birthday card
No apology or tears
You didn’t call
You’re gone, you’re ill, you’re bad or dead
The story keeps on changing
If or when you’re mentioned at all”.
To kolejna snujące się powoli nagranie z klawiszowymi tłami, subtelnymi ścieżkami gitary oraz z krótkimi solówkami na syntezatorze i z, nieco dłuższą, na gitarze, a przede wszystkim z emocjonalnym śpiewem Malcolma.
„The Requisitioner And The Wonder” to jeszcze jedna instrumentalna opowieść, w której słyszymy i kosmiczne dźwięki syntezatorów, spokojny perkusyjno-basowy podkład i snujące się nuty wydobywane z gitary. Ciekawostką jest, że jednym z wykorzystanych tu instrumentów perkusyjnych były stare, uszkodzone szpitalne lampy.
W „The Glamour Boys” możemy traktować jako wypowiedź jednego z homoseksualnych parlamentarzystów w przedwojennej Wielkiej Brytanii, którzy nie chcieli podporządkować się decyzjom rządu torysów premiera Chamberlaina, mimo że grożono im ujawnieniem ich orientacji. Utwór zainspirowany został książką Chrisa Bryanta o tym samym tytule. Autor zwraca uwagę, że jeszcze niedawno prześladowania mniejszości były czymś zwyczajnym, prawnie usankcjonowanym, nawet w miejscach, gdzie zasady tolerancji są teraz jedną z podstaw funkcjonowania społeczeństwa:
“The party’s almost over,
My friends are disappearing
So many gaps
The empty spaces left
Behind the barbed wire fences
It opened my eyes
They call us the glamour boys
The punishment for speaking out
The leaks and smears and telephone taps
The hints the threat the veiled attacks
…
We were taken to a camp
Where everyone I spoke to gave the same reply
Word for word, while avoiding my eyes”.
Po raz kolejny mamy do czynienia ze spokojnym nagraniem, z wyróżniającą się partią gitary otoczoną grającą z wielkim wyczuciem sekcją oraz pojawiającymi się miejscami nastrojowymi syntezatorowymi pejzażami.
W instrumentalnym “Gothi And Gethli” na czoło wysuwa się Chapman stick obsługiwany przez Gatlanda. Tworzy on podkład, na którym możemy usłyszeć jazzujące partie fortepianu oraz innych instrumentów klawiszowych. Podobnie jak „Avrana Kern Is Made Of Ants” i „The Requisitioner And The Wonder”, „Gothi And Gethli” nawiązują do postaci, dwóch statków kosmicznych i pary wronopodobnych stworzeń, które uparcie zaprzeczają, że posiadają zdolność odczuwania zaprezentowanych w cyklu „Children Of Time” Tchaikovsky’ego.
Z kolei utwór o frapujacym tytule “imtiredandeverythinghurts” atakuje nas niemal punkową intensywnością. Rządzi tu bas i perkusja, do których w refrenie dołącza gitara oraz prosta klawiszowa melodia. Ale i tu znajduje się miejsce na interesujące solo gitarowe. Tekst, niezwykle ważny dla Malcolma, odnosi się do jego zmagań z zespołem Ehlersa-Danlosa, genetyczną chorobą kolagenową, która powoduje między innymi chroniczny ból:
„Zwykle mamy standardowe zarysy akceptowalnych rozmów, a jedna z typowych linijek otwierających brzmi: „Jak się masz?”. Ta interakcja społeczna, mająca dobre intencje, jest potencjalnie trudna do prowadzenia dla kogoś, kto spędza większość czasu w bólu. Czy sformułowanie to jest konwencją społeczną, której mam powiedzieć „w porządku”, co rzadko jest prawdą? A może jest to faktyczne zapytanie o mój aktualny stan zdrowia? Nie chcę być nieuczciwy wobec ludzi, udając, że wszystko jest w porządku, kiedy tak nie jest, ale nie chcę też wciągać ludzi w rozmowę na temat przewlekłego bólu, w której mogą nie czuć się komfortowo. Z drugiej strony dla tych z nas, których warunki zmieniają się z dnia na dzień (lub z godziny na godzinę), ważne może być poinformowanie o naszym obecnym poziomie funkcjonalności. Mam też świadomość, że za pytaniem nie kryje się żadna negatywna intencja, a ostatnią rzeczą, jakiej chcę, to zniechęcanie ludzi do komunikowania się. Piosenka nie daje żadnych odpowiedzi, ale mam nadzieję, że ilustruje aspekt życia z niewidoczną niepełnosprawnością”.
Centralnym punktem płyty jest dziwięciominutowa pieśń „Walking To Aldebaran”, ponownie zainspirowana twórczością Tchaikovsky’ego, a konkretnie powieścią o tym samym tytule i zawiera kilka cytatów z niej. To historia pilota statku kosmicznego Garry’ego Rendella (lub w wersji skróconej G.Rendella – coś dla fanów Marillion). Bada on starożytny obiekt kosmiczny przypominający labirynt. Z powodu nieporozumień między nim a starą, prawdopodobnie uszkodzoną, ale mającą dobre intencje maszyną, zostaje przemieniony w potwora. Właśnie ta przemiana z przestraszonego i zagubionego człowieka w odrażające monstrum jest podstawą warstwy lirycznej. Od strony muzycznej to istny tygiel, w którym miesza się rock progresywny z metalem, muzyką klasyczną i fusion, co odzwierciedla różne fragmenty zniszczonego umysłu Gary’ego. Mamy tu i mocne riffy, intensywną pracę sekcji rytmicznej, porywającą partię fletu, awangardowy fortepian, by po chwili zostać uraczonymi zwiewną melodią zagraną na syntezatorze. Nie brakuje tu też fragmentu zahaczającego o muzyczny teatr. A do tego wszystkiego w końcówce mamy powrót do pięknego progrockowego grania z melodyjnym solem gitarowym. Doprawdy, to niesamowicie wybuchowa mieszanka idealnie przedstawiająca proces przeobrażenia się bohatera tekstu.
„Goodbye Cassini” to jeszcze jedno instrumentalne nagranie, w której tym razem główną rolę odgrywa Kathlyn Thomas i jej flet. To ponad 4 minuty podróży poza Ziemię, a konkretnie w pobliże Saturna i jego księżyców, których zdjęcia przesyłała sonda Cassini.
I kolejny utwór bez słów – „The Man Who Japed”. Tu inspiracją była tak samo zatytułowana powieść Philipa K. Dicka, w której wcześniej bez wątpienia posłuszny urzędnik, który był cenzorem rządowym, ze zdziwieniem dowiaduje się, że odciął głowę posągowi ich dyktatora.
W ten sposób docieramy do finału, którym jest utwór pokazany światu jako pierwszy – „Burn The World”. To zdecydowanie mój ulubiony fragment tego wydawnictwa. Wspaniała, nastrojowa pieśń, w której melancholijny śpiew Malcolma może kojarzyć się z wokalem Tima Bownessa. W finale słyszymy przejmujące solo zagrane na gitarze, która po prostu była pod ręką w chwili przygotowania demo. Był nią Squier Stratocaster, kupiony na aukcji za około 80 funtów. Efekt był na tyle udany, że fragment ten został umieszczony na płycie w swojej pierwotnej formie. Tak o tekście pieśni pisze jego autor: „Jesteśmy w punkcie zwrotnym. Jeśli zostaną podjęte działania mające na celu znaczne ograniczenie szkód, jakie wyrządzamy naszemu środowisku, istnieje duże prawdopodobieństwo, że uratuje się życie milionów ludzi. Jeśli tego nie zrobimy, jak zwykle, osoby najbardziej bezbronne będą najmniej chronione. Działania z przeszłości oznaczają, że antropogeniczna zmiana klimatu jest obecnie nieunikniona, ale zakres i szybkość zmian zależą od tego, co zrobimy teraz. Piosenka jest śpiewana z punktu widzenia kogoś, kto w przyszłości będzie żałował zmian, których nie wprowadziliśmy”:
“We could have made
But it’s easier to break
We could have tried
But it’s easier to fake
We could have taken care
We could have cared
Just enough to give ourselves a chance
But it’s easier to fail
We never learned to change
All the things we could have done, and we chose to burn the world
…
So much life to live
And so much life to save
From ourselves, but we threw it all away
What have we left for you?”.
Album zdobi niesamowita okładka autorstwa Gallowaya, przygotowana przy użyciu sztucznej inteligencji. W środku książeczki znajdziemy jeszcze kilka ciekawie prezentujących się projektów przygotowanych przez duet z wykorzystaniem nowoczesnej technologii. Płyta kompaktowa ukazuje się pod szyldem wydawnictwa Glass Castle Recordings i można zamawiać ją poprzez stronę www.hatsoffgentlemen.bancamp.com.
„The Light Of Ancient Mistakes” to już siódmy krążek w dorobku Hats Off Gentlemen It’s Adequate, na którym tworzący go muzycy kontynuują eksploracje dźwięków rodem z rocka progresywnego, rocka alternatywnego, jazzu, muzyki klasycznej, metalu. Jeśli do tego dołączymy charakterystyczny, czasami nieco aktorski, sposób śpiewania Malcolma Gallowaya i jego niezwykle intrygujące teksty, to otrzymamy nader ciekawą pozycję, która znajdzie uznanie wśród fanów dobrej muzyki. Osobne brawa należą się za niezwykłe brzmienie albumu, za które odpowiedzialny jest Galloway we współpracy z Gatlandem. Panowie tym albumem po raz kolejny udowodnili, że są jednym z najciekawszych zjawisk na brytyjskiej scenie progresywnej, tworzącym na podstawie dobrze znanych muzycznych wzorców, własny niebanalny muzyczny świat i które zdecydowanie zasługuje na większe uznanie. Czekam na kolejne pozycje firmowane tą nazwą. Jestem pewny, że się nie zawiodę.
Na koniec jeszcze przesłanie wynikające z tekstów Malcolma, które choć w dużym stopniu zainspirowane zostały literaturą popularno–naukową, to jednak skupiają się na kondycji ludzkości: Garry Rendell miał pewien wgląd w to, kim się stał, ale nie był w stanie kontrolować swoich działań. Może my zrobimy to lepiej? Zobaczymy.