Sigur Rós - Med Sud Í Eyrum Vid Spilum Endalaust

Maciej Stwora

ImageIslandzki Sigur Rós („Róża zwycięstwa”), w chwili obecnej należy do najbardziej popularnych i wpływowych post-rockowych zespołów na świecie. Powrócił w 2008 roku albumem „Med Sud Í Eyrum Vid Spilum Endalaust” (co oznacza po polsku „Z brzęczeniem w uszach gramy bez końca”), którym potwierdził wysoką muzyczną klasę, umacniając tym samym swoją pozycję na rynku, zdobytą dzięki poprzednim wydawnictwom. Sigur Rós podąża tu ścieżką wyznaczoną już na płycie „Takk...” z 2005 roku, umieszczając pośród ciemnych, melancholijnych kompozycji także sporą dawkę weselszych, optymistycznych nagrań, czym z pewnością przyciągną jeszcze większą ilość słuchaczy. Ponadto, jest to pierwszy album grupy, na którym znalazł się utwór zaśpiewany po angielsku („All Alright”). Całość naznaczona jest niezwykle oryginalnym stylem Islandczyków, pełnym rozmachu, pięknych melodii podkreślanych falsetowym głosem wokalisty.

Lista utworów przedstawia się następująco:

Gobbledigook. Początek płyty zaskakuje. To Sigur Rós, z jakim niezbyt często mamy do czynienia – radosny i skoczny. Utwór opiera się na „klaskanym” rytmie, któremu wtóruje reszta zespołu. Bardzo optymistyczna kompozycja.

Inní Mér Syngur Vitleysingur („Wewnątrz mnie śpiewa szaleniec”). Wesołej muzyki ciąg dalszy. Jak sam tytuł wskazuje, nagranie cechuje pewne szaleństwo i skoczność, podkreślane takim właśnie rytmicznym śpiewaniem Jóna Birgissona. Wrażenie robią także partie orkiestrowe, nadające podniosłego klimatu całemu utworowi.

Gódan Daginn („Dobry dzień”). Tutaj objawia się liryczne oblicze Sigur Rós. Piękna linia melodyczna wokalisty, współgrająca ze wspaniałym klawiszowym tłem. Bardzo subtelna piosenka, w najlepszym „sigurowym” stylu.

Vid Spilum Endalaust („Gramy bez końca”). Wracamy nastrojem do początku płyty, czyli znowu jest radośnie i „tanecznie”. To rzadkość w muzyce zespołu, że słuchacz ma ochotę się kołysać i tańczyć, ale tu tak właśnie jest. Ponownie pojawia się orkiestrowa ściana dźwięku, podkreślająca moc brzmienia Sigur Rós.

Festival. Jeden z najpiękniejszych fragmentów na nowym albumie. Zaczyna się bardzo sennie, z dominującą rolą wokalisty, który chwyta za serce swoją emocjonalną barwą głosu. W okolicy piątej minuty włącza się cała machina zwana Sigur Rós. Rytmiczna perkusja i stopniowo nadchodząca fala dźwięku, która wybucha po 7 minucie, powodując swoją potęgą absolutny zachwyt słuchacza. W utworze tym doskonale słychać charakterystyczny styl  Islandczyków, zaczynający się w ciszy i skupieniu, natomiast kończący się wysoko, wysoko ponad nami. Rewelacja.

Sud Í Eyrum („Z brzęczeniem w uszach”). Kolejna liryczna, aczkolwiek rytmiczna kompozycja. Po raz kolejny swoją klasę potwierdza wokalista, stwarzając swoim głosem cudowny klimat. Instrumentaliści nie pozostają w cieniu, także czarując odbiorcę swymi partiami.

Ára Bátur („Łódź wiosłowa”). Drugi, po „Festival” najdłuższy utwór na płycie. Początkowo, opiera się głównie na ślicznych dźwiękach fortepianu i wokalu Birgissona. Z czasem jednak, spokojnie i majestatycznie rośnie w siłę, stając się pod koniec wręcz klasyczną kompozycją napisaną na orkiestrę i chór. Niesamowita potęga brzmienia.

Illgresi („Chwasty”). W ósmym utworze słuchacz doznaje ukojenia w postaci delikatnego śpiewu wokalisty i subtelnej partii gitary akustycznej. Ballada w wydaniu Sigur Rós. Niezwykle urodziwa ballada, nawiasem mówiąc.

Fljótavík (Miejsce w Islandii). Absolutnie magiczny utwór. Piękny wokal, cudowne partie fortepianu i instrumentów smyczkowych w tle. Wytwarza się tu nastrój, którego autorem może być jedynie Sigur Rós. Muzyczne czary.

 Straumnes (Góra blisko Fljótavík). Króciutka, ambientowa miniaturka będąca pomostem pomiędzy „Fljótavík” a „All Alright”. 2-minutowa uczta dla miłośników „muzyki tła”.

 All Alright. Piękne zakończenie, pięknej płyty. Fortepian, delikatne smyczki i górujący nad tym wszystkim subtelny głos Jóna Birgissona. Trudno nie zakochać się w Sigur Rós po usłyszeniu tak cudownych sześciu minut.

„Med Sud Í Eyrum Vid Spilum Endalaust” to jedna z najpiękniejszych płyt tego roku. Sigur Rós przenosi słuchacza w magiczne rejony wyobraźni. Ich muzyka jest jak bajka. Jakby z innej planety, innej przestrzeni. Gdy już raz jej posłuchamy, to niezwykle trudno wyzwolić się spod jej uroku. Polecam tę pozycję wszystkim, którzy pragną wzbogacać swoją wrażliwość. A także tym, którzy lubią oderwać się od szarości codziennego życia. Dzięki tym dźwiękom, możemy przenieść się tam, gdzie tylko chcemy. Sigur Rós – władcy wyobraźni? Zdecydowanie tak. 

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok