Pattern-Seeking Animals - Spooky Action At A Distance

Artur Chachlowski

Nie wiem jak to możliwe, ale właśnie ukazał się już czwarty studyjny album amerykańskiej formacji Pattern-Seeking Animals. Coś, co w 2019 roku wydawało się jednorazowym ‘skokiem w bok’ i naturalną odskocznią od działalności w Spock’s Beard okazało się dla Teda Leonarda, Dave’a Merosa, Jimmy Keegana i Johna Boegeholda pomysłem na muzyczne życie. Szyld ‘Spock’s Beard’ poszedł w odstawkę (zespół od 2018 roku tkwi w głębokiej hibernacji), a cała energia i muzyczne pomysły realizowane są przez ten kwartet pod zupełnie nową nazwą.

Nowa płyta nie przynosi wielkich rewelacji, nie ma tu dużych zmian, nie jest ona jakimkolwiek przełomem w stosunku do wcześniejszych albumów, ale też w ogóle nie rozczarowuje. Choć chyba bliżej jej do miana poprawnej niźli ponadczasowej. Jednakowoż tworzy ona zapadający w pamięć konglomerat dobrej progrockowej muzyki mocno nasączonej duchem amerykańskiego rocka. Jest dokładnie taka, na jaką fani czekali z utęsknieniem. Inna rzecz, że nie musieli czekać długo, gdyż od poprzedniego, zresztą bardzo dobrego, albumu „Only Passing Through” minęło zaledwie półtora roku.

Zestaw zatytułowany „Spooky Action At A Distance” wypełniony jest zarówno krótkimi, utworami, jak i długimi, bardziej rozbudowanymi kompozycjami z epicko brzmiącymi ścieżkami dźwiękowymi. Album zaczyna się od utworu, który mógłby być soundtrackiem do jakiegoś westernu (sugeruje to zapewne tytuł, jak i inspiracja elementami muzyki Morricone ze starych, dobrych spaghetti westernów) - „The Man Made Of Stone”. Następnie pojawiają się dwa krótsze utwory, „Window To The World” i „What Waitz Me?”, oba wyraźnie nakierowane w stronę bardziej komercyjnych brzmień. Co ciekawe, obok charakterystycznych dla zespołu tradycyjnych progresywno-rockowych rozwiązań, można w nich doszukać się nutki muzyki ska, reggae i calypso. Tak to już mają ci wyjątkowo utalentowani muzycy – lubią zaskakiwać i kiedy tylko mogą wykorzystać jakiś nieprzewidywalny efekt lub pozornie karkołomny pomysł, nie wahają się ani chwili, aby go użyć. Ale potem szybko wracają na utarte ścieżki, bo oto indeksem 4 oznaczona jest długa i jedna z moich najbardziej ulubionych kompozycji w całym dorobku Pattern-Seeking Animals, „He Once Was”. To pięknie rozwijające się nagranie, które od powolnego i dostojnego wstępu, poprzez niesamowite i wykwintne aranżacje, aż po oszałamiające wykonanie, zarówno wokalne, jak i instrumentalne, zachwyca każdym swoim elementem. Każda sekunda tego tej trwającej ponad 12 minut i niezwykle szlachetnie brzmiącej kompozycji potrafi zachwycić. I zachwyca jak nie wiem co!

Po takim ogromie epickich emocji czas na liryczną balladę „Underneath The Orphan Moon”, w której wykorzystano żywą sekcję smyczkową oraz na kolejny kamień milowy tego albumu – wykonany z wkopem, uroczo melodyjny utwór „Clouds That Never Rain”, mocny, fantastycznie rozpędzony i szybko zapadający w pamięć. Kolejne dwa nagrania - „Bulletproof” i „Somewhere North Of Nowhere” – to znowu subtelny powrót do bardziej komercyjnych brzmień i kontynuacji pomysłów i klimatów znanych już z poprzednich płyt zespołu i pamiętanych z późniejszego okresu działalności Spock’s Beard.

Im bliżej końca płyty, tym ta nasączona pozytywnymi emocjami atmosfera staje się coraz gęstsza, czego dowodem jest obdarzone niezwykle nośnym refrenem nagranie „Summoned From Afar” (to kolejny wyróżniający się fragment tego albumu) we wzorcowy wręcz sposób odzwierciedlające styl, w jakim członkowie zespołu w bardzo umiejętnie sposób łączą tradycje europejskiego prog rocka z amerykańskim folkiem. Płytę kończy kolejna efektowana ballada „Love Is Still The Night”, która stanowi więcej niż zwykłe zakończenie. To klasyczna ‘pościelówka’ w amerykańskim stylu nawiązująca do klasyków pokroju Aerosmith, Foreigner czy Kansas. To efektowny finał, po wybrzmieniu którego muzyka jeszcze długo pobrzmiewa w uszach…

Opakowane w efektowny, sztywny digipak wydawnictwo zawiera jeszcze bonusowy dysk z czterema dodatkowymi utworami. Pierwszy z nich to „There Goes My Baby”, który z bliżej nieznanej mi przyczyny nie znalazł się w programie zasadniczej płyty (a prezentuje się zgoła bardziej okazale niźli przynajmniej kilka wymienionych wyżej utworów z podstawowego krążka) oraz trwająca pół godziny sekcja z trzema kompozycjami zarejestrowanymi na żywo w trakcie ubiegłorocznego festiwalu ProgStock. Dzięki temu zabiegowi posiadacze albumu „Spooky Action At A Distance” mogą przekonać się, że Pattern-Seeking Animals to zespół, który zarówno w studio, jak i na żywo prezentuje się po prostu wybornie.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!