Zespół Pendragon na płycie „Believe” (premiera w 2005 roku) postanowił dość znacząco zmienić swoje oblicze, które na kilku poprzednich albumach było zbliżone do siebie. Na pierwszy ogień poszła okładka, która jest stonowana i pozbawiona wszelkich baśniowych elementów. W samej muzyce tych zmian jest równie dużo, co mnie osobiście niezwykle cieszy, gdyż oryginalność w muzyce jest bardzo ważną sprawą. Należy wspomnieć o mniejszym udziale instrumentów klawiszowych na rzecz gitary, zmianie konstrukcji poszczególnych utworów czy też o wplataniu sporej ilości egzotycznych motywów. Pomimo tych licznych nowinek, nad albumem unosi się dobrze znany słuchaczom duch „starego” Pendragonu, dzięki czemu płyty „Believe” słucha się z wielką przyjemnością.
Lista utworów wygląda następująco:
Believe. Już na samym początku czeka nas spora niespodzianka. To krótkie intro składa się w dużej części ze wschodnich motywów i żeńskich zaśpiewów, które są nowością w twórczości zespołu. Uroczy, intrygujący wstęp.
No Place For The Innocent. To z kolei najbardziej przebojowe nagranie na całym albumie, bardzo rytmiczne, z zapadającym w pamięć refrenem. W drugiej części słyszymy ładne uspokojenie i świetne perkusyjne „wejście”, przechodzące w gitarową solówkę.
The Wisdom Of Solomon. To już Pendragon jaki znamy i lubimy. Piękna gitara oraz przejmujący śpiew Nicka Barretta to znaki rozpoznawcze tej kompozycji. W okolicy czwartej minuty robi się dynamiczniej i ponownie pojawiają się egzotyczne dźwięki, dodające smaczku całości.
The Wishing Well: For Your Journey. Pierwsza część dłuższej suity stwarza nastrój zadumy i wyciszenia. Podniosłe klawiszowe tło, wysoki kobiecy śpiew i słowa wypowiadane przez wokalistę powodują, że to jeden ze śliczniejszych momentów na albumie „Believe”.
The Wishing Well: So By Sowest. Czarów ciąg dalszy. Nick Barrett przepięknie gra tutaj na swej gitarze, zachwycając słuchacza solówkami, zwłaszcza tą w czwartej minucie. Absolutne cudo. Podoba mi się także zmiana klimatu pod sam koniec, gdy do „głosu” dochodzi gitara akustyczna, przygotowująca nas na kolejne nagranie.
The Wishing Well: We Talked. Powrót do bardziej dynamicznej muzyki. Solidna praca sekcji rytmicznej i soczyste riffy gitary sprawiają, że „We Talked” jest czysto rockowym nagraniem „z pazurem”. Końcówka to diametralna zmiana nastroju i popis delikatnej gry klawiszowca.
The Wishing Well: Two Roads. Ostatnia część suity zaczyna się spokojnie, ale już po chwili utwór nabiera mocy i pojawia się ostry, podniosły fragment. Szybko się to jednak zmienia, pojawia się soczysta gitarowa solówka, która prowadzi nas aż do finału „The Wishing Well”.
Learning Curve. Bardzo oryginalna kompozycja. Pełna orientalnych melodii, wprowadzających zupełnie nową jakość do muzyki zespołu. Niezmienny pozostaje za to zaangażowany śpiew wokalisty i cudowna gra poszczególnych instrumentów. Jeszcze jedna piękna solówka Barretta na koniec i możemy przejść do ostatniego nagrania na płycie.
The Edge Of The World. Wspaniały utwór, w najlepszym “pendragonowym” stylu, będący jednocześnie ukłonem w stronę polskich fanów zespołu. Słowa „Dzień dobry. Jak się mamy?” są tego dowodem. Od trzeciej minuty zaczyna się prawdziwa magia. Clive Nolan tworzy wzniosłe, klawiszowe tło, a Nick Barrett uzupełnia je wprost cudowną partią gitary. Po kilku minutach dochodzi do tego jeszcze wzruszający śpiew, który dopełnia dzieła. Kompozycja kończy się bardzo delikatnie, akustyczną gitarą i głosem wokalisty.
Na płycie „Believe” Pendragon pokazuje miłośnikom rocka progresywnego, że ma jeszcze wiele do powiedzenia, ciągle się rozwija i wprowadza nowe elementy do swojej muzyki. Jest to bardzo cenne, gdyż spora ilość zespołów ogranicza się jedynie do wykorzystywania sprawdzonych patentów, nie odświeżając swojej twórczości. Brawa dla Pendragonu za ten krok. Polecam ten album wszystkim tym, którzy oprócz ładnych melodii cenią sobie oryginalność i dążenie do rozwoju. Niezwykle interesująca, a przy tym piękna to płyta.