Duda, Mariusz - AFR AI D

Olga Walkiewicz

W tę podróż należy wyruszyć nocą. Zanurzyć się w oceanie dźwięków mając za przewodnika tylko ciemność i wyobraźnię. Dać się uwieść wartkiemu nurtowi emocji wyrażonych milionem kombinacji akordów, nut sączących się sennie na granicy snu i jawy.

Prawdziwy artysta nosi w sercu niepokój. Balansuje pomiędzy światami w poszukiwaniu spełnienia. Potrafi eksplorować nieskończoną dżunglę wizji, przemierzać nieodkryte szlaki, by odszukać cząstkę własnego przeznaczenia. Być sobą i zrodzić się na nowo…

Moje pierwsze spotkanie z zespołem Riverside miało miejsce w Gnieźnie, niedługo po ich debiucie fonograficznym. Pamiętam to doskonale, bo był to pierwszy w życiu koncert mojego syna, dla którego stanowili jedną z muzycznych „świętości” (obok Mike’a Oldfielda). Przedkoncertowy event z zespołem Robert przesiedział na kolanach nieodżałowanego Piotrka Grudzińskiego. Mariusz Duda roztaczał wokół siebie niepowtarzalną aurę, jak na lidera przystało. Szalony „chłopak z gitarą” i rozwianą czupryną - pełen pasji twórczej i pomysłów. Wieczorem odbył się fantastyczny występ, który na zawsze pozostał kartką w moim muzycznym pamiętniku.

Czas leci nieubłaganie. Mariusz jest doświadczonym artystą, który ma na koncie ogromną dyskografię z Riverside, Lunatic Soul oraz płyty solowe. Jego niewyczerpany potencjał wytycza kolejne ścieżki artystycznego rozwoju. Taka jest kolej rzeczy… Czas jednak pokaże czy to długo skrywane marzenia, czy eksperyment z syntezatorami w tle.

Album „AFR AI D” ukazał się 17 listopada. Tworzy go osiem kompozycji będących rodzajem muzycznego konceptu. Mariuszowe „electronic meditation” umyka wszelkim normom. Muzyka płynie swoim wartkim nurtem. Nie nagina się do labiryntu mody, do wydumanych przez krytyków reguł i schematów. Jest wolna, bo wyobraźnia twórcy nie zna granic…

„AFR AI D” to album zainspirowany tematem lęku przed sztuczną inteligencją. Płytę rozpoczyna utwór o dość mrocznym tytule - „Taming Nightmares”. Złowrogie odgłosy zabierają nas do świata nocnych koszmarów, do czarnego labiryntu lęku. Posępne basy zamykają skronie w żelaznym uścisku. Są jak demon wynurzający się z głębi oceanu. Ponad nimi muzyczne staccato otwiera wrota dla światła w kolorze chłodnego amarantu. W tej budzącej grozę kompozycji czuje się namiastkę aury „Mgły” Johna Carpentera. Widoczna ze szczytu samotnej latarni Point Reyes mgła płynąca w kierunku fikcyjnego miasteczka Antonio Bay mogłaby stać się ilustracją do „Taming Nightmares”. Wystarczy zamknąć oczy. Dać się porwać i oswoić demonom nocy…

„Good Morning Fearmongering” jest bardzo rytmicznym kawałkiem. Poszczególne tematy nakładają się na siebie, ewoluują, spajają, dając efekt technicznego transu. „Fearmongering” to słowo pochodzące z gaelickiej odmiany języka szkockiego, oznaczające „sianie strachu”. Rzeczywiście, jest coś w tej kompozycji, co wyzwala niepokój. Zmiany dynamiki, kolorytu dźwięków, nasycenia mrokiem generują efekt napięcia i grozy, ujętej w sposób nieco ironiczny.

„Fake Me Deep, Murf” zestawia motoryczny akompaniament z delikatnym klawiszowym muśnięciem i piękną gitarą. Rytm narzuca perkusja i bas ukryty głęboko, w tle. To jak jazda po kolistym torze kolejką wysokogórską. Mariusz Duda wyzwolił z siebie skrajnie różne emocje przy każdym z następujących po sobie utworów. Nie ma tu powtórzeń, pomimo dużej dawki synchronicznej motoryki i ambientowych smaczków.

Klawisze w „Bots’ Party” są monotonne, niczym pulsujące światła klubu nocnego. To tylko pretekst, by podkreślić piękno i dzikość brzmienia gitary, wynurzającej się słodko, niczym Wenus morskiej toni.

Niespełna czterominutowa kompozycja, wydana na singlu „I Love To Chat With You”, jest krainą zmysłowej łagodności. Fortepianowe freski niedbale rzucone na elektroniczne echa, robią prawdziwe wrażenie. Jest tu i „trzeci głos” w formie syntezatorowej „wokalizy”. Tytuł „I love to chat with you” to oczywiście nawiązanie do słynnego chata gpt, który sprawił, że sztuczna inteligencja weszła do mainstreamu. Jeśli zaś chodzi o muzykę, chciałem, żeby album „AFR AI D” miał swoją… elektroniczną balladę o miłości. Główną jej inspiracją był film „Her” z 2013 roku w reżyserii Spike Jonze’a. Podobno miłość niejedno ma imię, ale trochę to przerażające, jeśli ta miłość nazywa się AI” – tak o tym utworze opowiada sam autor.

„Why So Serious, Cassandra” opiera się na soczystych bębnach i szeleszczącym rytmie werbli. Towarzyszą im tajemnicze, zniekształcone głosy i klawiszowe, senne impresje. W sieci dźwięków ukrywa się pozbawiona słów przepowiednia, jak chwila, złudzenie, odbicie w krzywym zwierciadle.

„Mid Jorney To Freedom” otwiera kolejny rozdział instrumentalnej podróży ścieżkami wytyczonymi przez elektroniczne drogowskazy. To trzy minuty ulotnego obrazu syntezatorowych wersów, ciepłych pasaży i strzępków myśli.

Album kończy jedna z najdłuższych kompozycji - „Embracing The Unknown”. Nasączone emocjami brzmienie fortepianu wchodzi w relację z rytmem. Pojawiające się tu rewelacyjne sekwencje gitary, są jak wisienka na torcie.

Materiał zrealizowany został w warszawskim Studiu Serakos, przez Magdę i Roberta Srzednickich, a zmasterowany został przez Roberta Szydło. Mariusz Duda sam zagrał na wszystkich instrumentach, z wyjątkiem gitary elektrycznej, na której gościnnie udzielił się Mateusz Owczarek. Za szatę graficzną odpowiada stale współpracujący przy tym projekcie, niemiecki ilustrator Hajo Müller.

Czego by nie powiedzieć o Mariuszu, jest on twórcą, który nie boi się eksplorować rejonów tak odmiennych od dyskografii Riverside i Lunatic Soul. I bardzo mu z tym do twarzy. Może to jedna z wielu jego tożsamości artystycznych, którym warto poświecić trochę czasu. Z pewnością wielbiciele stylu Klausa Schulze i Tangerine Dream, odnajdą cudowna lagunę wraz z brzmieniem „AFR AI D”. Wystarczy tylko zamknąć oczy, by muzyka zagubiona w meandrach wyobraźni zawładnęła nami do głębi.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok