Shadows On Mercury - Worlds Apart

Maciej Niemczak

Rok temu Olga Walkiewicz opisała na naszych łamach dwa single grupy Shadows On Mercury. W lutym 2024 roku ukazała się debiutancka EP-ka tego zespołu zatytułowana ''Worlds Apart'', którą dzisiaj postaram się Wam nieco przybliżyć.

Zespół Shadows On Mercury tworzy trzech muzyków: Scott Owens (Ghost Of The Machine, ex-This Winter Machine, ex-The Lowells), Tim Lofthouse (The Lowells) i Charlie Bramald (Ghost Of The Machine, Nova Cascade, Age Of Distration). Kulisy powstania projektu przedstawiła Olga w swojej recenzji i zainteresowanych do niej właśnie odsyłam, a ja zajmę się materiałem, który znalazł się na tej niezwykłej i świetnej płycie.

To miniarcydzieło otwiera jeden z tych singli, o których pisała Olga - ''The Silence''. Charlie Bramald tak powiedział o utworze: "Napisałem tekst do ‘The Silence’ w oparciu o ideę, że rasa ludzka jest całkowicie zadowolona z końca świata. Nikt nie chce o tym rozmawiać, myśleć o tym, zajmować się tym... Jako społeczeństwo unikamy zmagania się z tymi wielkimi pojęciami i pytaniami. O wiele wygodniej jest skupić naszą uwagę na błahych i bardziej bezpośrednich sprawach. Wyobrażałem sobie, że tak pozostanie aż do momentu, w którym niebo zapadnie się nad nami! Bez paniki, po prostu... cisza. Czy dostaniemy to, na co zasługujemy?".

“The Silence” to niesamowity utwór, w którym muzyka jest idealnym akompaniamentem dla wzniosłych słów Charliego. Tekst jest trochę mroczny i posępny, pełen zadumy i refleksji. Wszystko to świetnie oddaje swoim śpiewem wokalista, a syntezatory Tima potęgują te odczucia. W końcówce utworu toczy się swoista batalia między syntezatorem i gitarą, która pokazuje jak wielka i kompletna jest to muzyka.

Następny utwór, ''Calculate (Control)'', zaczyna się delikatnymi dźwiękami klawiszy. Będą one tutaj dominujące i pokazują kunszt Tima Lofthouse'a. Brzęczący bas idealnie dopasowuje się do demonstracyjnego śpiewu Charliego, a gitara Scotta, niczym przewodnik ,prowadzi nas w nastrojową, tajemniczą podróż. Słuchacz głęboko pod skórą czuje jak majestatyczne są to dźwięki i jest wdzięczny za możliwość uczestniczenia w uczcie muzycznej.

''’The Flood to refleksja nad zmaganiem się z poczuciem winy, która doprowadziła do złamanego serca, przepełniona goryczą i niszczycielskim obrazem wody – powracającym tematem tej EP-ki” - mówi Charlie. ''Ta osoba ulega powodzi negatywnych emocji, ale najwyraźniej odegrała swoją rolę w tym, co się stało. Być może z większą samoakceptacją będzie w stanie stąpać po wodzie, a nawet dotrzeć do suchego lądu?''.

''The Flood'' to cudowna ballada z nutą tęsknoty i melancholii, która chwyta za serce. Unoszące się w powietrzu, eteryczne syntezatory doskonale współgrają z pełnym pasji i żaru wokalem Charliego. Genialny Tim łączy elementy neo-prog z łagodnym brzmieniem basu Scotta. No i ta wspaniała, pełna słodyczy, solówka na gitarze. Prawdziwy majstersztyk! Przepiękny to utwór, jeden z tych, do których wciąż się powraca i nigdy się nie nudzi.

Kompozycja ''The King Of Broken Things'' to kolejny wspaniały moment tego wydawnictwa. Rozpoczyna się kojącymi klawiszami, a po chwili do akcji wkracza Scott ze swoim ekspresyjnym riffem i świetnie zaprogramowaną perkusją. Trzeba przyznać, że te komputerowe bębny są naprawdę niezłe we wszystkich utworach i nie psują ogólego wrażenia świetnej sekcji rytmicznej. Utwór rozwija się powoli, stale zyskując na mocy i intensywności. Genialna gitara jest jego centralnym punktem i wspaniale współgra ze znakomitym wokalem Charliego, który wznosi się na swoje wyżyny. Dźwięki klawiszy Tima hipnotyzująco unoszą się w przestrzeni i doskonale uzupełniają solówki gitarowe. Gdyby ''The King Of Broken Things'' trwał ze dwa razy dłużej, można by go uznać za epickie arcydzieło muzyki progresywnej.

Tę naprawdę świetną EP-kę kończy tytułowy utwór ''Worlds Apart''. Słuchacz ma wrażenie, że dźwięki sączące się z głośników osiadają na nim i trzymają w objęciach z tęskną nostalgią w odcieniu sepii. Klawisze Tima (a zwłaszcza jego funkowe solówki) i wokal Charliego odgrywają kluczową rolę w nasycaniu absorbującej atmosfery w tym utworze, a uderzająco zaprogramowana perkusja po raz kolejny wyróżnia się w tle. Scott znów oczarowuje nas swoją pełnej pasji gitarą, a wszystko kończy się wysublimowanymi tonami syntezatora Tima.

Jest to majestatyczne i godne zamknięcie bardzo ekscytującego debiutu tria niezwykle utalentowanych muzyków. Żałować można tylko, że trwa on jedynie niespełna 27 minut. Należy mieć nadzieję, że Scott Owens, Tim Lofthouse i Charlie Bramald znajdą jeszcze, pomimo innych projektów, w których uczestniczą, czas na wspólne tworzenie i oczarują nas kolejnymi cudownymi doznaniami muzycznymi. Czego, tak Państwu jak i sobie, szczerze życzę. A tymczasem zapraszam do muzycznej podróży na Merkurego w poszukiwaniu lepszego świata.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!